28 maja 2014

Sumienie.

Bardzo nie lubię mieszania religii do państwa, do funkcjonowania w państwie. Klauzule sumienia i powoływanie się na religię bez respektowania praw stanowionych jest dla mnie trudne do strawienia. Sumienie sumieniem. Każdy je posiada. Jednak co jest ważniejsze? Prawa stanowione czy prawa boskie?

Jest takie coś klauzula sumienia. Lekarz, pielęgniarka, a nawet farmaceuta może z niej skorzystać i odmówić nam świadczenia. Jednakże w prawie jest taki zapis, że powinni nam wskazać inną drogę uzyskania świadczenia. Niestety często zdarza się tak, że świadomie odsyłają pacjenta tam, gdzie pacjent szukanej pomocy również nie otrzyma. Pacjent też ma swoje prawa i swoje sumienie. Często szykanuje się np. lekarzy, którzy zgodnie z prawem dokonują terminacji ciąży, a nie karze się tych, którzy nadużywają klauzuli sumienia. Dla kogoś religia może być czymś najważniejszym, czymś co determinuje życie danej osoby, a dla innego człowieka to po prostu zbiór guseł. 

Lekarz może mi odmówić wystawienia recepty na środki antykoncepcyjne, może odmówić mi skierowania na badania prenatalne, zasłaniając się sumieniem i religią. Tylko, że ja mam prawo zarówno do otrzymania recepty, jak i skierowania, i niekoniecznie muszę podzielać wiarę w gusła danego lekarza. Skoro komuś sumienie i religia przeszkadzają w wykonywaniu zawodu, to dlaczego je wybrał? Przecież istnieje coś takiego jak wolność wyboru zawodu, przynajmniej w Polsce, więc dlaczego jeden z drugim został np. ginekologiem i teraz odmawia wykonania usługi. Przecież nikt go nie zmuszał. Jeśli chciał być lekarzem, mógł zostać powiedzmy dentystą czy innym urologiem. 

Ostatnio powstało też coś takiego jak "Deklaracja Wiary Lekarzy". W punkcie drugim tegoż, wyryto w kamieniu, że ciało ludzkie jest święte i nietykalne. To co? Może w ogóle zaprzestać leczenia? Kolejny punkt mówi m.in. o tym, że powołanie do rodzicielstwa to prawo Boże i że tylko wybrani, złączeni sakramentem małżeństwa mają prawo używać tych organów... itd. Czyżbyśmy cofali się do średniowiecza? Oczywiście stoi tam też punkt dotyczący wyższości prawa boskiego nad stanowionym. 

Wychodzi na to, że jeśli zachoruję, to sama jestem sobie winna i w ogóle lepiej mnie nie leczyć, bo przecież ciało jest nietykalne. W żadnym razie żadnej operacji. Noooo ale z drugiej strony, gdyby dotyczyło to narządów, których śmiem używać, nie będąc mężatką, to pewnie chętnie by mi je wycięto, żebym sobie nie szkodziła. Ciekawe też, czy gej albo lesbijka nie zostaliby odesłani, bo przecież wg pewnych nauk, homoseksualizm to choroba.

Podpisywać może sobie każdy to, co chce. Podobnie z wiarą. Jednakże to, co wyryto w tej kamiennej deklaracji, cofa nas w ciemne wieki. Średniowiecze wita. Tylko że medycyna jakoś bardzo do przodu poszła od tamtych czasów. Rozwija się i jakoś zatrzymać się nie chce. Dlaczegóż więc ją siłą stopować albo zamykać oczy na jej postępy? A może od razu walnąć w kąt prawo stanowione i urządzić w Polsce drugi Sudan czy inny Iran albo Arabię Saudyjską.
Jeśli komuś sumienie przeszkadza wykonywać zawód, proponuję zawód zmienić, a jeśli nie... lepiej od razu powiesić sobie na drzwiach gabinetu tabliczkę z napisem: Jestem znachorem. 

Mówiąc serio, miło byłoby, gdyby pacjent już przy rejestracji wiedział, że dany lekarz kieruje się sumieniem. Wówczas oszczędziłoby to kłopotów pacjentowi, a i lekarz miałby spokój, bo przychodziliby do niego ci, którzy podzielają jego poglądy. Tylko może do prywatnego gabinetu, bo skoro prawa boskie są ważniejsze, to jak można brać pieniądze od państwa za leczenie ludzi, jeśli leczyć wcale ich się nie zamierza?

W swoim życiu spotkałam różnych lekarzy. Także takich, którzy sumieniem się zasłaniali, a nie patrzyli wcale na dobro pacjenta. Spotkałam też takich głęboko wierzących, którzy dla pacjenta wszystko robili, nawet jeśli wiązało się to z trudnymi decyzjami w ich sumieniu. Czasem tak bywa. Są np. terapie w raku, przy których kobieta musi zażywać środki antykoncepcyjne. Walczy ona o zdrowie i życie, a nie o to, żeby bzykać się bez konsekwencji, a są lekarze i farmaceuci, którzy nie będą się kierować w takim przypadku dobrem pacjenta, tylko sumieniem i wcale nie będą chcieli znać przyczyn, dla których kobieta stosuje antykoncepcję.

Na szczęście większość osób, które wybierają zawód lekarza, pielęgniarki czy farmaceuty, wybiera ten zawód świadomie i wie, że sumienie sumieniem, ale najważniejsze jest dobro pacjenta. Aczkolwiek są tacy, dla których najważniejsze jest sumienie lub... pieniądze. 

Prawo polskie wciąż jednak stanowi w ten sposób, że nasze osobiste przekonania rozstrzygające być nie mogą. Co zaś się tyczy owej trochę archaicznej, jak dla mnie "Deklaracji..."... Skoro wybrałam lekarza, logiczne jest, że proszę o badania i leczenie, a nie o modlitwę. Gdybym chciała, aby ktoś się nade mną modlił, wybrałabym księdza. Nie lekarza.