10 października 2012

Okrucieństwo?

To wyjątkowe kurewstwo zmuszać nas kobiety do rodzenia ciężko chorych dzieci i odwracać się do nas i do nich plecami, gdy one przyjdą na świat. 

Sejm zdecydował o kontynuowaniu prac nad zaostrzeniem przepisów ustawy antyaborcyjnej. 

Usunięcie ciąży powinno być sprawą sumienia matki. Tak! Matki! Czemu odsuwam ojca dziecka na bok? Z prostej przyczyny - znam sporo przypadków, gdy ojcowie deklarowali pomoc itp., a gdy przyszło co do czego matki zostawały same z opieką nad dziećmi. Oczywiście znam sytuacje odwrotne, ale... Mimo wszystko to najczęściej kobiety głównie opiekują się swoimi chorymi dziećmi.

Jestem przeciwko zaostrzaniu przepisów antyaborcyjnych. Jestem za ich liberalizacją i zwróceniem nam kobietom prawa do decyzji zgodnej z naszymi poglądami, religią i sumieniem. Czy liberalizacja przepisów zmusiłaby kobiety do aborcji? Nie. Co da zaostrzenie przepisów? Pogorszy sytuację kobiet i w żadnym razie nie przyczyni się do poprawy sytuacji dzieci wymagających szczególnej opieki. 

Gdzie są obrońcy życia, Kościół Katolicki, państwo i inni tacy, gdy chore dziecko się urodzi? Gdzie oni są? Rodzice, a bardzo często matki, zostają sami z tą trudną sytuacją. Chore dzieci wymagają szczególnej opieki, a co za tym idzie, nie tylko miłości, bliskości i poczucia bezpieczeństwa, ale czasu i pieniędzy. Państwo wcale nie ułatwia rodzicom tych dzieci życia, nfz ma ich w głębokim poważaniu, a większość obrońców życia poczętego potrafi tylko krzyczeć, że ciąży nie wolno przerywać z żadnego powodu. Przecież matki, które opiekują się swoimi ciężko chorymi dziećmi właściwie nie mają możliwości podjęcia pracy zawodowej, a bardzo często pracy, którą wykonują w domu, opiekując się dzieckiem, po prostu się nie docenia. One nie dostają za to wynagrodzenia ani adekwatnej pomocy.

Swoją drogą, to ciekawe ile z osób, które domagają się obrony życia poczętego za wszelką cenę, opiekuje się ciężko chorymi dziećmi albo wychowuje dzieci poczęte np. z powodu gwałtu. Ilu zwolenników zaostrzenia ustawy antyaborcyjnej zastanowiło się nad tym, co będzie się działo z kobietą i dzieckiem po porodzie, gdy zacznie się normalne i w dodatku trudne życie? Ilu zastanowiło się nad tym, co stanie się z chorym dzieckiem, które straci matkę, rodziców czy opiekunów? Jeśli pada pytanie o to, co później, często słyszy się odpowiedzi, że przecież medycyna idzie tak do przodu... 

W dodatku nie widzę sensu w mieszaniu w tę sprawę religii i kościoła, ponieważ Polska jest krajem świeckim, w którym mieszkają nie tylko katolicy. Nie można narzucać ateistom czy wyznawcom innych religii wartości, którymi kierują czy powinni kierować się katolicy.

Uważam, że zaostrzenie przepisów, wcale nie zmniejszy ilości dokonywanych aborcji. W dodatku nie przyczyni się do niczego dobrego, co najwyżej przyrost naturalny ma szansę w jakimś marnym ułamku procenta się zwiększyć. Tyle tylko że ciężko chore dziecko na emerytury pracować nie będzie. Jego matka raczej też nie. Za to oboje będą walić głowami w mur obojętności i znieczulicy państwa, kościoła, itp.

Łatwo być dobrym, gdy nad głową wiszą zakazy. O ile trudniej być dobrym, podejmować bohaterskie decyzje, gdy ma się cały wachlarz możliwości.

Drodzy Czytelnicy,
możecie się ode mnie odwrócić plecami, możecie mnie wykląć, możecie mnie nawet wyzwać za to, co teraz napiszę, ale nie będę udawać. Gdybym dowiedziała się, że moje dziecko urodzi się chore i najprawdopodobniej nie będzie zdolne do samodzielnej egzystencji (oczywiście w przypadku takiej wiadomości na konsultacji z jednym lekarzem by się nie skończyło), byłabym zdolna do przerwania ciąży i odebrania życia swojemu choremu nienarodzonemu dziecku. Nie mogłabym znieść myśli, że kiedy mnie zabraknie, moje dziecko zostanie pozostawione samo sobie, będzie się tułać nie wiadomo gdzie i w jakich warunkach, narażone na jeszcze większe cierpienie. 
Pierwszy raz myśl ta przeszła mi przez głowę, gdy pewna kobieta - matka bardzo ciężko chorego dziecka, powiedziała mi płacząc, że cieszy się, że jej dziecko jest już z aniołami jeszcze za jej życia, ponieważ odkąd się urodziło ona wciąż myślała tylko o tym, co się z nim stanie, gdy jej zabraknie. Kiedy sama również zachorowała, myśl ta jej już nie opuszczała nawet na chwilę. Po śmierci syna, powiedziała mi, że mimo rozpaczy i bólu jest szczęśliwa, bo wie, że jej dziecko jest bezpieczne, nie cierpi i nikt nie może go skrzywdzić.

Według mnie, okrucieństwem nie jest przerwanie ciąży. Lecz jest nim pozostawienie dziecka i matki samych, odwrócenie się od nich plecami, odmawianie pomocy czy ułatwienia życia. Okrucieństwem jest niepozostawienie wyboru i zmuszenie kobiety do urodzenia ciężko chorego dziecka oraz przyjęcie pod przymusem całego dobrodziejstwa problemów, które się z tym wiążą. 

Nie uważam aborcji za dobrą, bo taka wcale nie jest. Jest tylko pewnym rozwiązaniem, możliwością, drogą, którą wcale nie trzeba kroczyć. Jednak nie powinno się zmuszać nas kobiet poprzez zaostrzanie przepisów, abyśmy w ogóle tej drogi pod uwagę nie brały. Jest wolna wola i jest sumienie. Niech decyzja o aborcji stanie się decyzją woli i sumienia. Liberalne prawo aborcyjne nie zmusza nikogo do przerywania ciąży. Jedynie na to zezwala. Natomiast zaostrzone przepisy dotyczące aborcji, w tym całkowity jej zakaz, zmuszają ludzi do poświęceń. Do heroizmu i bohaterstwa się nikogo nie zmusi! 

Mam nadzieję, że przepisy dotyczące aborcji, nie zaostrzą się. Obecny ich kształt jest jakimś kompromisem. Na liberalizację póki co nie można w tym zakresie liczyć, ale prace nad zaostrzeniem są przejawem głupoty i nieodpowiedzialności rządzących oraz sejmu. Cóż to za dziwna polityka kraju i partii, które w dupie mają żyjących (także te chore dzieci wymagające szczególnie troskliwej opieki), a wolą zajmować się zawłaszczaniem kobiecych brzuchów i macic.