7 października 2011

Coolturalnie.

Jest środek nocy. Spać nie chce mi się wcale, leżeć i udawać, że odpoczywam tym bardziej nie, więc postanowiłam trochę pogrzebać w kompie i w moich płytach. Oczywiście po krótkiej chwili coś wygrzebałam i po prostu nie mogę się oprzeć. Słucham, słucham i wciąż mi mało, jakbym była totalnie wygłodniała, ale chyba tego mi właśnie było trzeba.

Jest taka płyta, która posiada białą okładkę, a na tejże okładce znajduje się banan. Mam na myśli pierwszą płytę the Velvet Underground nagraną wraz z aktorką i wokalistką Nico, która dołączyła do zespołu (Lou Reed, John Cale, Sterling Morrison, Maureen Tucker) na prośbę Andy'ego  Warhola, który był producentem płyty (choć faktycznie produkcją zajmował się Tom Wilson). 
Moja przygoda z tą płytą zaczęła się dopiero na studiach i to jakoś przypadkiem, gdy płyta wysunęła się ze stojaka w domu mojej koleżanki. Złapałam płytę tuż nad podłogą i spytałam, czy mogę ją pożyczyć. Poniżej kilka kawałków, które bardzo bardzo lubię.



 




 


Deszcz szumiał za oknem, a ja słuchałam the Velvet Underground. I jak to zwykle bywa, gdy ich słucham, musiałam włączyć sobie również the Raveonettes - duński duet, który tworzą Sune Rose Wagner i Sharin Foo. Działają od 2001 roku. W ich muzyce można dosłuchać się wpływów między innymi wspomnianego powyżej Velvet Underground. 
Trafiłam na nich dzięki pewnej znajomej, z którą zgadałyśmy się przy okazji Warhola, jakiejś wystawy. Zeszło nam na muzykę i Velvet Underground, a ona stwierdziła, że koniecznie powinnam posłuchać Raveonettes i powinno mi się spodobać. I spodobało się tak bardzo, że przez pewien czas katowałam na okrągło, zamęczając wszystkich wokół, a gdy komputer był łaskaw połknąć mi ich płytę, z desperacją wydzierałam ją z niego. 
Poniżej kilka utworów. Trochę nie mogłam się zdecydować, które wrzucić. Najbardziej jednak lubię "Love in a Trashcan", którego mogę słuchać w kółko i śpiewam na całe gardło. 
















Poniżej jeszcze dwa zupełnie inne kawałki, które wlazły mi do głowy i jak nie wrzucę, to się chyba nie uwolnię ;)