27 listopada 2009

Dieta.

KAWA - oczywiście latte, bo o czarnej mogę zapomnieć, ale na szczęście latte to ja uwielbiam. Latem żyłam głównie samą kawą właśnie.

WODA - oczywiście niegazowana, a czasem ciepła z wkrojonym plasterkiem pomarańczy czy cytryny albo z jednym i drugim.

RYŻ - to chociaż jest dobre dla moich bebechów i przynajmniej mnie nie mdli pół dnia.

SUROWIZNA - w postaci warzyw i owoców, ani surowej ryby, ani surowego mięsa nie przełknę. Sałataki, surówki... a z owoców to ostatnio gruszki, jabłka, banany i mandarynki.

SAŁATA - ostatnio najczęściej spożywane warzywo.

OBIAD - cokolwiek to znaczy, byle by nie było smażonym mięsem. Jedyny normalny posiłek w ciągu dnia i nawet spożywany w całości, o ile nie jem sama. Kiedy siedzę sama przy obiedzie, mieszam w talerzu, zaczynam się bawić jedzeniem i ... nie jem.

WĘDZONA RYBA - to przynajmniej jest zdrowe i może dzięki temu nie szoruję nosem po ziemi ;)

CZEKOLADA - podstawa diety. Tak naprawdę to jedyna rzecz, na którą mam ochotę zawsze. Ostatnio im więcej kakao tym lepiej. Pyszna w połączeniu z malinami.

ZIELONA HERBATA - najlepiej jaśminowa albo Madame Butterfly. Uwielbiam w każdych ilościach. Cudowny zapach... mhmmm :)

TRÓJCA OBOWIĄZKOWA czyli KISIEL (wiśniony, brzoskwiniowy), GALARETKA WIŚNIOWA i BUDYŃ (waniliowy, malinowy) - obowiązkowo muszą być w domu. Kiedy nie mogę wmusić w siebie nic poza ryżem i czekoladą, sprawdzają się doskonale, zwłaszcza w połączeniu z bananami.