15 stycznia 2011

Mini ekshibicjonizm ;)

Jako że zostałam wywołana do tablicy przez Arka ;) (pozdrawiam serdecznie:), postanowiłam przyjąć wyzwanie na klatę, dołączyć do zabawy i podzielić się tym, czego jeszcze o mnie nie wiecie (chyba ;)...

Czas zacząć ten mały ekshibicjonizm ;)
1. Nie mam instynktu zabójcy, więc z ciężkim sercem krzywdzę, jeśli już, nawet robactwo w postaci karaluchów, oraz komary, osy i inne takie. Najpierw staram im się łagodnie wyperswadować spacerki po moim domu, kąsanie mnie, gryzienie i inne takie. Zawsze im mówię, żeby sobie poszły, bo nie chcę im krzywdy robić i odganiam je ścierką do naczyń.

2. Jeśli już jestem przy robaczkach... (Przy okazji Robaczku Świetlisty pozdrawiam!) Bronię pająków i nie pozwalam innym ich zabijać. Nawet kiedyś w szkole średniej na lekcji francuskiego wybroniłam pajączka od utraty życia. Dziewczyny wrzeszczały, piszczały jakby taki malutki pajączek był co najmniej jakąś tarantulą, a ja wzięłam go w dłonie i położyłam na parapecie za oknem. Do ziemi miał już blisko ;)
Kiedyś mieliśmy też w domu takiego dość sporego pająka. Mieszkał sobie w okolicy jednego z mocno rozrośniętych kwiatów. Z ojcem ukrywaliśmy jego istnienie przed mamą, bo by go pewnie nam wykończyła. Pajączek mieszkał sobie u nas jakiś czas, a później sobie chyba poszedł, bo pewnego dnia przestaliśmy go widywać.

3. Uwielbiam podbierać mężczyznom bluzy i swetry, bo w nich zawsze jest jakoś cieplej niż w tych damskich, a poza tym tak ładnie pachną mężczyzną... ;) Możliwe że działa mi to jakoś dobrze na moje poczucie bezpieczeństwa czy coś.

4. Nie cierpię basenów. Ludzie tam plują, wchodzą z bakteriami, grzybicami, czasem nawet sikają, itp., a ja po wejściu do takiej stojącej wody mam wrażenie, że to wszystko jest na mnie. Bleee! I nie dociera do mnie, że wodę w basenach się wymienia, a baseny się myje. Jak się kąpać, to tylko w wannie albo w morzu, jeziorze, rzece. 

5. Mam alergię na politykę, polityków, nie lubię o niej rozmawiać, unikam jak tylko mogę, a z wykształcenia jestem m.in. politologiem. Do dziś nie wiem, jak mi się to udało ;)

6. Nie potrafię zapamiętać ludzi z imienia i nazwiska, ale zapamiętuję ich  inaczej - po głosie, po zapachu, po odgłosie kroków i sposobie poruszania się. Tylko jak później przypomnieć sobie, jak ten ktoś się nazywa... ;)?
Mam również kłopot z zapamiętaniem cyfr (peselu w końcu się nauczyłam), a jedyny nr telefonu, który znam, to mój własny. Piny i kody wejściowe zapamiętuję wzrokowo, pamiętam, który klawisz wcisnąć, ale nawet na torturach nie dałabym rady przypomnieć sobie ciągu cyfr, bo wciąż myli mi się ich kolejność. Jak próbowałam zapamiętać cyframi pin do karty od bankomatu, to bankomat wciąż mi ją zjadał, więc szybko dałam sobie z tym spokój.

7. Nie lubię jeździć windą bez szybki w drzwiach, bo mam wrażenie, że gdy winda się zepsuje i stanie między piętrami, to mi zabraknie prędzej czy później powietrza. 

8. Nauczyłam się jeździć na łyżwach, jak tylko nauczyłam się chodzić. Uwielbiam jeździć na łyżwach, mogę powiedzieć, że potrafię to robić bardzo dobrze, za to na rolkach... Poruszać się potrafię, ale nie umiem zahamować, a wszelkie próby zatrzymania się, kończą się zwiększeniem prędkości. Kiedyś o mało co wylądowałabym na bardzo ruchliwej ulicy, ale na szczęście obok była ściana z bankomatem, więc skierowałam się w tamtą stronę, zatrzymując się na tej właśnie ścianie budynku. 

9. W ciemnościach, nawet gdy księżyca nie widać, nie mam problemu z poruszaniem się po lesie bez żadnego oświetlenia. Nie potykam się, nie wpadam na drzewa, w żadne dziury, doły, nawet mnie nie słychać. Za to w mieście w ciągu dnia potrafię wpaść na latarnię, znak drogowy, potknąć się o krawężnik, wywinąć orła na posadzce.
GPS... paskudne ustrojstwo... zwłaszcza jeśli jest gadające... za 300 m zrób to, potem tamto, sramto... Nie no, jak można trafić po takich wskazówkach? Ja nie umiem. Zawsze reaguję w stylu..."Gdzie?" "Które prawo?" "Przecież tu się nie da!" Do dziś pamiętam jak owo ustrojstwo miało nam pomóc wyjść z leśnej głuszy w górach... I co? Samo zwariowało i zaprowadziło nas tam, gdzie żadnych śladów ludzkich nie było. Chaszcze, zielsko, robaczki, zwierzątka... i żadnej drogi. 
Gdyby nie mapa i kompas, które przezornie zabrałam ze sobą i wykorzystałam, moglibyśmy w tym lesie błądzić do sądnego dnia, bo zasięgu dla komórek też nie było ;) Zdecydowanie bardziej wolę stare sprawdzone metody. Żadnych gadających ustrojstw, wystarczy, że ja tyle gadam ;)

10. Jak byłam mała, mówiłam, że nie chcę mieć dzieci. A dlaczego? Bo trzeba po nich zjadać resztki ;)

Pozdrawiam ciepło wszystkich, a do zabawy zapraszam serdecznie, jednocześnie przypominając, że oczywiście nie ma musu ;), osoby, które czytuję i o których z chęcią dowiem się czegoś nowego :)


Może i zwariowałam, ale wiecie, nie może być wciąż poważnie, zupełnie na serio i czasem można, a nawet trzeba zrobić coś, czego się nie robiło, jak ja powyżej ;) 

Życzę wszystkim dobrego weekendu!