26 listopada 2010

Gdyby lody miały smak zimowego powietrza...

Zimowo, mroźnie, rześko. Wracałam do domu wieczorem, kiedy zaczął sypać śnieg... Zamiast iść do domu, poszłam sobie na mały spacerek.  Białe drobinki sypiące się z nieba osiadały na moich rzęsach, włosach, na twarzy. Wciąż nie mogę się nadziwić, że są tak piękne, jak misterna koronka. Gdy stopniowo pokrywają nagie gałęzie, drzewa w oddali wyglądają jak ażurowe cudeńka. 
 
Spojrzałam w niebo i ściągnęłam czapkę z włosów. Uwielbiam jak śnieg na nich osiada. Zawsze gdy pada śnieg, to ja muszę sprawdzić, czy jest prawdziwy. Wystawiam język i czekam aż mi na niego napada. Szaleństwo. Jednak ja się nie mogę powstrzymać. Nie potrafię. Zanim to zrobię, to sprawdzę, czy nikogo wokół nie ma. Ludzie mogliby sobie pomyśleć, że zgłupiałam. Uwielbiam też robić orzełki na śniegu. 
 
Uwielbiam zimę, taką mroźną i białą. Powietrze pachnie wtedy tak czysto, świeżo, rześko, a ja nie mogę się go nałykać. Szkoda, że nie ma lodów o smaku zimowego śnieżno-mroźnego powietrza, bo wtedy z pewnością polubiłabym lody. Gdy jest zimno, mogę się wreszcie otulić moimi swetrami, poubierać się tak, jak najbardziej lubię, czyli w całe mnóstwo warstw, w moje wełniane sukienki. Nie przeraża mnie nawet odkopywanie się z zaspy śniegu i nieraz się zdarzało. A niech sobie i będzie nawet -20, nie robi to na mnie wrażenia, a humor i tak dopisuje, bo jak wiecie, ja tylko w czasie upałów jestem nie do życia. Gdy temperatura przekracza +25 stopni, najchętniej schowałabym się w wannie lodowatej wody w klimatyzowanej łazience albo uciekłabym tam, gdzie jest zimno. 
Spacery po zimowym zaśnieżonym lesie... Nie mogę się doczekać. Jednak w tym roku, jeśli napada dużo śniegu, to raczej będę musiała uważać, co by stóp nie przemoczyć. Czas mi kupić nowe buty, bo piątej zimy to chyba martensy już nie przeżyją, choć ja się łudzę, że jednak... Damskich kozaków nie cierpię, bo te buty są do wyglądania, a nie do przechodzenia w nich zimy. Po prostu się nie nadają, bo nogi marzną przy tak cienkich podeszwach. Nie wiem, kto wymyśla te buty dla kobiet, ale są zupełnie niepraktyczne. Zimą musi być ciepło, bo jak tu się cieszyć z zimy, kiedy człowiek trzęsie się z zimna?
 
Za moim oknem zaczyna wyglądać jak w bajce. Nastrój mam coraz lepszy, czuję się lekka jak piórko i jeszcze trochę, to pewnie wzbiję się w powietrze. Wzdycham, słucham jazzu i upijam się pierwszym zapachem zimy. Brakuje tylko zapachu ciasteczek... ;)