4 maja 2011

Krótko.

Radość, pogoda i spokój ducha wracają. Jest mi jakoś lżej. I mam też ochotę, aby lżej się zrobiło na mojej głowie.

Ktoś mi ostatnio powiedział, że nie powinnam ścinać włosów, tylko je zapuszczać, bo kobieta z krótkimi włosami wcale nie wygląda kobieco. Czy rzeczywiście? Osobiście śmiem w to wątpić, ale może ja się jednak mylę... To jak to jest?

Rok ponad wytrzymałam z włosami dłuższymi, no taki średnio długimi, choć dla mnie one są już długie. Za bardzo. Wkurza mnie to, że wszędzie się plączą, muszę je tak długo suszyć i tyle czasu marnować na układanie, a i tak głównie noszę je niedbale związane byle czym, najczęściej tym, co mam pod ręką. Na własnej głowie nie lubię długich włosów i już. Wątpię, abym się kiedykolwiek przekonała do długich, tak samo jak do własnego naturalnego koloru tychże włosów.

Nasłuchałam się przez większość życia, że jestem aseksualna, nie bardzo kobieca, że jestem chłopczycą... i to właśnie przez te włosy. A żeby było zabawniej, to częściej kobiety jednak tak właśnie twierdziły. I niech sobie inni mówią o moich włosach to, co chcą. One i tak pod nóż pójdą, a raczej pod nożyczki i w dłonie mojej fryzjerki.

Tak naprawdę tylko w krótszych włosach (i proszę nie myśleć, że krótkie to zaraz prawie na łyso ;P) czuję się kobieco, ładnie, atrakcyjnie i... wygodnie.