13 sierpnia 2013

Dlaczego mnie tu nie było?

Ostatnie dwa tygodnie były wyjątkowo trudne dla mnie. Ten tydzień na łatwy także się nie zapowiada. Jednak mam nadzieję, że wszystko dobrze się ułoży, a część problemów zostanie rozwiązana.

Nieprzespane noce przechodzone po domu i przesiedziane na kanapie. Rzeka łez wylana w poduszkę i zwojach papieru toaletowego utopiona. Strach wymieszany ze złością i smutkiem. Nie jest łatwo. Jasna strona życia stopiła się z jego ciemną stroną. Jedno przechodzi płynnie w drugie. 

Miałam cały wór orzechów do zgryzienia. Wciąż się boję, że połamię sobie na nich zęby, bo ze mnie przecież żaden dziadek do orzechów. 

Ci, którzy powinni znać całą prawdę, wiedzą zbyt mało lub nic, a ci którzy nie powinni wiedzieć nic, wiedzą zbyt wiele. 

Z nerwów nie śpię trzeci tydzień. Jedzenie wmuszam w siebie z trudnością. Jestem wyczerpana psychicznie, a fizycznie czuję się wręcz chora. 

Codziennie się modlę. Czasem godzinami nawet, bo ludzkie siły potrzebują wsparcia. Inni mogą w to nie wierzyć. Ja wierzę. I pomoc przychodzi. Wbrew logice i zdrowemu rozsądkowi, wbrew faktom. Nie umiem prosić o nic dla siebie i trudno mi to przychodzi. Przecież jest tyle osób, które bardziej niż ja potrzebują pomocy. 

Szelest liści na wietrze i słowa modlitwy. Twarz ukryta w dłoniach. Morze łez. Setki myśli.

Słowa... pęczniejące nadzieją. Szczere. Prawdziwe. Niespodziewane. 

Nadzieja trzepoce we mnie motylimi skrzydłami. Paleta emocji. 

Dziś stało się coś dziwnego. Byłam całkowicie zaskoczona. Ale to coś bardzo dobrego. Coś się chyba zaczyna budować drobnymi cegiełkami, wyjątkowo małymi i w dodatku bardzo wolno. Trudna budowa, która nagle zaczęła wyłaniać się z gruzów iluzji, z rozsypanych domków z kart. Cudowne zaskoczenie. Jakże miłe. 

Podwijam rękawy i zabieram się do wyprostowania wszystkich spraw. Proszę trzymać kciuki. Pozdrawiam serdecznie i życzę dużo słonka!


ps. Więcej konkretów w następnych dniach. Albo może popiszę o bzdurkach... ;)