19 sierpnia 2010

Komoda z kąta.

Ukryty kawałek duszy, fragment schowany gdzieś głęboko, którego nikomu nie pokazujemy, który jest tylko nasz i dla nas, o którym nie wiedzą nawet najbliżsi nam ludzie. Myślę, że każdy ma taki... mniejszy czy większy.

Kawałki są różne. Jedne dotyczą tego, co nas boli, inne naszych radości, a jeszcze inne naszych nadziei, lęków, itd. W tych ukrytych fragmentach składamy to, co jest dla nas ważne, wyjątkowe i tylko nasze, czym nie chcemy, nie możemy, boimy się dzielić.

W mojej duszy jest taki kąt, do którego nikt nie ma wstępu, do którego nikt nie znajdzie drzwi. Taki kąt działa we mnie jak tajna skrytka, coś jak sejf, ale wygląda jak wielka komoda z dużą ilością szuflad i przegródek. Nie wszystkie są zajęte. Te puste to takie schowanko na później i na wszelki wypadek, gdyby przytrafiło mi się coś, co będzie miało być tylko moje.
Taki własny kąt w duszy bez wstępu dla innych jest potrzebny dla mojego zdrowia psychicznego. Działa jak swego rodzaju wentyl bezpieczeństwa.

Jest tam wszystko o czym nie chcę mówić, także to, czym nie chcę się dzielić z obawy przed tym, żeby nie utracić kawałka wspomnień tak skrzętnie zebranych i wręcz jak świętość przechowywanych, jakby oko i ucho ludzkie mogły mi je odebrać, zbezcześcić, umniejszyć ich wartość, wyśmiać...

W szufladach mojego mebla z kąta jest też i to, czego się wstydzę i to czego pragnę, a do czego nie chcę się przyznawać, bo jest moje, a nikomu nie jest potrzebne, aby mnie określić, zbudować mój obraz, dopełnić mnie w czyichś oczach. Jest tylko moje, jest częścią mnie i nie jest dla innych. Lubię się delektować tym, że jest tylko moje. Tak jak i wszystkie tajemnice, które mają osobną szufladkę, tuż obok sekretów innych ludzi - tych, które zostały mi powierzone, abym stała na ich straży. Schowałam je jak skarb. Są bezpieczne. A moje tajemnice... gdyby można je było posmakować, tak jak smakuje się na przykład ciastko, dałoby się wyczuć różne smaki - słodki jak czekolada, słony jak łzy, gorzki jak cierpienie, kwaśny jak złość i wstyd...

Wśród moich szuflad można też znaleźć tę z napisem cierpienie, żal i ból. Jest wielka i ciężka, z trudem się wysuwa, więc nie zaglądam do niej często. Jest tam wszystko przemilczane, wszystko to, co zapadło we mnie głęboko i mnie ukształtowało, to, co sprawia, że nawet słowa, które o tym opowiadają, bolą i ryją głębsze rany. Tu są także właśnie te rany, ślady niezabliźnione, które nigdy się nie zagoją, pozostaną otwarte, jakby chciały mi przypomnieć, że nie powinnam wyrzucać ich z pamięci, że dzięki nim mam siłę, aby przeżyć swoje życie, aby nie schować głowy w piasek, aby nie uciec, że dzięki nim wiem, że jestem szczęśliwa.

Mój własny kąt z wielką komodą pełną skrytek, szuflad i zakamarków. Mój i tylko mój. Najcenniejszy. Najważniejszy. To dzięki niemu potrafię wyciągnąć rękę, przesłać uśmiech i podzielić się tym, co skrywają moje dłonie.

Skrzydła dla duszy.

"Recepta"

Jak pan to robi, że jest pan zawsze taki miły, zrównoważony i zadowolony? - pyta reporterka człowieka, o którym powszechnie było wiadomo, że los go nie rozpieszczał.
- To żadna tajemnica - odpowiedział mężczyzna. - Po prostu bardzo szybko nauczyłem się żyć z tym, co nieuchronne.


"Proste pytania"

Mędrzec pyta pewnego możnowładcę:
- Co wolisz: grzech czy złoto?
- Wolę złoto - odpowiedział możnowładca.
- To dlaczego bierzesz ze sobą na tamten świat grzech, a złoto zostawiasz?


"Dziękczynienie"

Mistrz nigdy nie omieszkał dziękować Bogu, obojętnie czy czasy były złe, czy dobre.
Pewnego dnia, gdy wichura trzęsła drzewami i w całej okolicy lało jak z cebra, jego adepci snuli domysły, co mogło przy tej strasznej pogodzie skłonić mistrza do radosnych słów dziękczynienia.
- O Boże - mówił mistrz - dziś tu jest naprawdę strasznie nieprzyjemny dzień. Ale dziękujemy Ci, że nie każdy dzień jest tak straszny.




Wszystkie historyjki pochodzą z książki pt. "Skrzydła dla duszy" autorstwa Norberta Lechleitnera.