20 czerwca 2010

Spanie, a zaufanie.

Wczorajszy dzień był parny, duszny, za to wieczór i noc zimna, wręcz lodowata. Kiedy wracałam nocą do domu, było mi tak zimno, że z trudem mogłam opanować drżenie mięśni. Zbyt duży skok temperatury. Gdy dotarłam do domu od razu poszłam pod ciepły prysznic i zamknęłam okno. Jakoś nie uśmiechało mi się kłaść do łóżka w wychłodzonym pokoju i jeszcze obok otwartego okna.

Odkąd zrobiło się ciepło, przestałam sypiać pod kołdrą, bo było mi zbyt gorąco. Jednakże bez przykrycia się już w ogóle nie jestem w stanie zasnąć, więc ostatnio spałam pod prześcieradłem. Wczoraj było na to zbyt zimno, ale obijanie się po nocy po domu, hałasowanie i wyciąganie kołdry... jeszcze znowu wypadłyby te cholerne drzwiczki od szafk... i już w ogóle załatwiłabym się. Nie miałam na to ochoty. Przykryłam się więc prześcieradłem, kocem i narzutą, zwijając się w kłębek i wpatrując się w ekran telewizora. Właśnie skończył się jeden mecz w Ligi Światowej siatkarzy, a ja czekałam na następny, na ten z udziałem Polaków, mając nadzieję, że tym razem nie spieprzą tak, jak ostatnio, gdy przegrali 2:3 teoretycznie wygrany mecz 3:1. (Mecz wygrali 3:0.)

Kiedy tak sobie leżałam, uświadomiłam sobie, że zawsze przyjmuję tę samą pozycję, kiedy się kładę do łóżka. Mam tak już od lat. Śpię na prawym lub na lewym boku, zwinięta mniej lub bardziej, a czasami nawet bardzo, w taki kłębek, coś jak pozycja embrionalna. Czasem jestem zmuszona przyjmować inną pozycję, ale to tylko wtedy, kiedy bebechy dają mi w kość, no i po operacji nie mogłam tak spać. Pamiętam, że najgorsze to było to leżenie na plecach, nawet ból był do zniesienia, ale ta pozycja... niewygodna.

Uświadomiłam sobie coś jeszcze. Najlepiej śpi mi się samej. Z żadnym facetem nie spałam w jednym łóżku (nie mylić z seksem, mam na myśli wypoczynek, sen ;). Leżeć obok, a spać to dwie różne rzeczy, nawet jeśli leży się z zamkniętymi oczami. Dla mnie to okropnie dziwna sytuacja. Ile to razy leżałam tak obok faceta, który spał i sen zupełnie do mnie nie przychodził. Zresztą czułam się tak, jakbym miała jakąś blokadę, jakbym się bała zasnąć. Ile to razy spędzałam noc, patrząc w okno, słuchając cichutko radia albo muzyki, a czasem po prostu siedząc w fotelu czy na skraju łóżka z kolanami podciągniętymi pod brodę, obejmując ramionami nogi.
Nie jestem z tych osób, które się nie wyśpią, gdy ktoś leży obok i ze mną też da się spać, bo najczęściej przesypiam całą noc (o ile przesypiam) w jednej pozycji i w bezruchu, tak jak zasypiam, tak samo się budzę, nie rzucam się w nocy, śpię spokojnie.

Zasypianie obok kogoś jest dla mnie równoznaczne z zaufaniem. Śpiąc, nie czuwam przecież, nie wiem, co się wokół mnie dzieje. Aby zasnąć, muszę ufać drugiej osobie, a przynajmniej spróbować zaufać. Przecież jeśli zasnę, będę spać, nie będę wiedziała, jak zachowuje się i co robi ta druga osoba, przecież nie musi spać. Kiedy śpię to ten drugi człowiek ma jakąś tam możliwość wyrządzenia mi krzywdy. We śnie człowiek jest bezbronny. Nie znam lepszego testu zaufania. Jeśli zasnę, jeśli nie mam z tym problemu, jeśli nie mam oporu przed zaśnięciem, to oznacza to tyle, że ufam danej osobie. Ufam, że nie wyrządzi mi krzywdy, ufam na tyle, że czuję się bezpiecznie. To trochę tak, jakbym powierzała komuś pieczę nad swoim zdrowiem, życiem i mieniem.

Kiedy zasnąć nie mogę, to moja podświadomość mówi mi, wręcz krzyczy, że coś nie gra, że powinnam uważać, że nie należy ufać, a być ostrożną. Jeśli nawet nie mogę się przemóc, aby spróbować, to coś jest nie tak.

Gdy tak sobie siedzę czy leżę, a obok śpi facet, który budzi się w nocy i widzi, że ja nie śpię, zwykle pyta, dlaczego? I co odpowiedzieć? Prawdę? Nie śpię, bo Ci nie ufam? Czy może lepiej powiedzieć, że spać nie mogę? Zresztą wszyscy wokół wiedzą, że od lat mam kłopoty ze snem i że miewam tygodnie, kiedy prawie wcale nie śpię. Kiedyś miałam taką sytuację, że facet spytał mnie, dlaczego nigdy nie śpię, kiedy zostaję na noc u niego. Powiedziałam mu prawdę, że to dlatego, iż mu nie ufam, a właściwie, że zbyt mało. Facet stwierdził, że jestem dziwna, że wydziwiam. Więcej nie przyznałam się żadnemu, tak naprawdę dlaczego nie śpię. Nie sądzę, aby któryś mnie zrozumiał.

Może rzeczywiście jestem dziwna, a może po prostu słucham się siebie?

W każdym razie, śpię sama, choć czasem jest mi bardzo zimno. Wtedy zawsze zanim się rozgrzeję, wracam myślami do tych swoich powodów i myślę sobie, że czasem fajnie mieć obok siebie taki "żywy kaloryfer". Może powinnam dac ogłoszenie typu - "Żywy kaloryfer, któremu można zufać, poszukiwany."? Lepiej nie, bo jeszcze zostałabym źle zrozumiana... Lepiej zostanę jednak przy "współspaczu", brzmi lepiej niż "żywy kaloryfer" i chyba nie wzbudza AŻ TAAAKICH skojarzeń ;)