11 maja 2014

Euro - Wizja.

Internet aż huczy od komentarzy po wczorajszym finale 59 konkursu piosenki Eurowizja. Wygrał reprezentant Austrii - Thomas Neuwirth występujący pod pseudonimem Conchita Wurst. Propozycja z Polski uplasowała się na 14 pozycji, natomiast mój osobisty faworyt czyli Holendrzy - zajęli drugie miejsce.

Przyznam, że już przed półfinałami spodziewałam się wygranej Wurst. Polityka, polityka, polityka. Wpływ na wynik konkursu miały głosy jury i głosy telewidzów. I o ile Wurst wygrałaby tak czy tak, bez względu na to czy brano by pod uwagę wyłącznie głosy telewidzów, czy byłoby tak jak jest, to na pozostałych miejsach byłyby przetasowania. 

Internet pełen jest komentarzy oburzonych ludzi. Z jednej strony mamy krytykę Conchity, krytykę polskiej propozycji, a z drugiej słowa o tolerancji, gender, itd. 

Polska propozycja została objechana na wszystkie możliwe strony. Zarzucano nam seksizm, promowanie naszych dziewczyn jako tanich prostytutek, porno na scenie. Jakoś jednak wszystkim umknęło, że Cleo potrafi śpiewać, a pełno osób skupiło się na aspekcie wizualnym. Przyznam, że nie potrafię zrozumieć kilku rzeczy. Dlaczego takie oburzenie zachodnich mediów wywołały polskie seksowne dziewczyny z głębokimi dekoltami, a nikt jakoś nie jeździł po Wurst? Czyli wychodzi na to, że jak się pokazuje kobiety, głębokie dekolty itd. i w dodatku zachwala ich piękno fizyczne, to nie jest to normalne, tylko poniżające. Jak się pokazuje drag queen z brodą to jest pełno zachwytów. Jak gołe panny biegają w teledyskach, pokazują całe cycki i nagie tyłki to wszystko jest ok. Podobnie rzecz ma się z brutalną przemocą. A co więcej, można to wszystko puszczać w środku dnia, aby dzieci oglądały. 

Co zaś tyczy się głosowania... Słowianki jednak spodobały się telewidzom. Poza tym emigracja zwarła szyki i głosowała, ja oczywiście też. Jednakże sędziowie nie dali nam szans i bardzo nisko ocenili naszą propozycję. "My Słowianie" nie jest utworem wysokich lotów, ale w moim odczuciu nie jest aż tak kiepskie, aby mogło się plasować na końcu stawki. To trochę tak, jakby sędziowie dowalili Polsce specjalnie w krajach, w których jest duża liczba polskich emigrantów. A to dlatego, że wiadomo było, iż w głosach telewidzów Polska zmiażdży w tych krajach konkurencję albo będzie bardzo bardzo wysoko. I też tak było. Jednak pozycja, jaką zajęli Polacy, czyli mniej więcej w połowie, jest odpowiednia do poziomu piosenki. Nie zmienia to faktu, że trochę czuję się zniesmaczona takimi rozbieżnościami w głosach.

Wygrana Conchity nie przypadła mi do gustu, zresztą podobnie jak wielu innym osobom. Na jednym z portali napisałam, co myślę na ten temat i zostałam objechana, nie tylko ja, za totalny brak tolerancji. Proszę mi wybaczyć, ale jeśli występ Polaków ocenia się przez pryzmat wizualny, to dlaczego ocenianie Conchity przez ten sam pryzmat ma już być objawem nietolerancji? Wiele osób pisało, że są zniesmaczeni jej wyglądem i nie rozumieją, co to ma być - mężczyzna, kobieta, hermafrodyta, drag queen? Myślę, że gdyby Thomas, występując jako Conchita, nie miałby brody, nie szokowałby aż tak, jednak jako śpiewająca drag queen z brodą czy bez niej, wygrałby eurowizję. 

Sama propozycja Austrii jest średnia. Thomas niewątpliwie śpiewać potrafi, ma nawet niezły głos, a scena to jego miejsce. Sądzę jednak, że gdyby tę piosenkę zaśpiewała kobieta, wyglądająca jak kobieta albo mężczyzna wyglądający jak mężczyzna, czy też sam Thomas lecz jako Thomas, a nie Conchita, to piosenka byłaby pewnie gdzieś wysoko, z pewnością w pierwszej połowie, ale nie sądzę, aby wygrała. Natomiast jeśli tę samą piosenkę śpiewa już diva drag queen... pojawia się polityka gender, walka o tolerancję, itd. Tyle tylko, że sam konkurs z założenia powinien być konkursem piosenki, a nie polityki i poprawności politycznej. Pomarzyć... fajna rzecz. 

I po napisaniu mniej więcej tego, co powyżej, zjechano mnie za nietolerację. Nazwano starą obrzydliwą babą z kompleksami, za którą nikt się nie ogląda. Proszę mi wybaczyć, ale ja w imię poprawności politycznej, nie będę wychwalać czegoś, co moim skromnym zdaniem dupy nie urywa. Uważam, że Conchita wygrała dzięki polityce gender, bo zarówno piosenka, jak i wykonanie aż tak dobre nie jest. Niezłe, jednak osobiście uważam, że propozycja Holandii, Armenii, Szwajcarii czy Szwecji były lepsze i bez patosu. Niezłe były piosenki Niemiec, Ukrainy, Hiszpanii, Rumunii, Albanii czy Węgier. Nawet Duńczycy z inspiracją Bruno Marsem dali radę. 

Tak sobie też właśnie pomyślałam, że propozycja Belgii była trochę podobna do tej austriackiej. Gdyby z Belga zrobić drag queen... miejsce Belgii byłoby znacznie lepsze. I utwierdzam się w przekonaniu, że gdyby Conchita wyszła na scenę jako Thomas i zaśpiewała to samo tylko w garniturze, to już tak dobrze by nie było. Brakowało mi też takiej radości z zabawy muzyką, piosenką, radości z bycia na scenie. Zaserwowano za to patos, powagę... operowa scena normalnie. Diva ot co. Lecz utalentowana. Miał facet pomysł na siebie. Zmienił się w drag queen i jego kariera nabrała tempa. A broda to sprytny chwyt marketingowy. Drag queen z brodą? Nie, jeszcze raz nie. Jak diva to diva. Brodę można było sobie darować. 

Gender i tę całą resztę z tym związaną... nie będę się rozwodzić. Zajmuję się tym poniekąd zawodowo. Pamiętacie Danę International? Izrael i Austria mają coś ze sobą wspólnego.

U muzyków i wokalistów bardzo lubię to, kiedy bawią się na scenie, bawią się muzyką, gdy widać, że gra i śpiew sprawiają im przyjemność, że naprawdę to kochają i chcą swoją muzyką dawać słuchaczom radość, że to lubią. To się czuje. I czuć to było u Duńczyków, Szwajcarów, Islandczyków, Holendrów, Greków, w propozycji Szwecji, Węgier, Armenii czy Hiszpanii, również i u Cleo. Zabrakło mi tego u Conchity. Conchita - więcej radości i zabawy muzyką, mniej pompy, bufonady i patosu!

Kolejna Eurowizja przeszła do historii. Cieszy mnie to, że wśród ludzi uznanie zyskują dobre piosenki. To jest pocieszające, że poziom tego konkursu poszedł jednak w górę. Co prawda poprawność polityczna i sprawy gender mocno mnie zniesmaczyły. Diva do gustu mi nie przypadła, podobnie jak jej występ, lecz wygrywały już dużo gorsze rzeczy. Jednakże piosenka mogłaby znaleźć się na ścieżce z jakiegoś Bonda. Wcale się nie zdziwię, jak przy następnej części piosenkę śpiewać będzie diva Wurst właśnie. Cieszę się natomiast z dobrego miejsca Holendrów. Ilse i Waylon zrobili kawał świetnej roboty. 

Austrii gratuluję wygranej. Thomasowi pomysłu na siebie i zwycięstwa jako Conchita. Holendrom świetnej piosenki świetnej pozycji. Polakom dobrego miejsca, które od lat się nie zdarzyło. Cleo i dziewczynom gratuluję przypadnięcia do gustu publiczności. Co by nie mówić, Słowianki piękne są ;)


Poniżej jedna z moich ulubionych piosenek Ilse de Lange, wokalistki i założycielki The Common Linnetes.