14 lutego 2011

"Mury" i "Konfrontacja".

Pojawiło się u mnie kilka nowych książek, kilka zostało mi oddanych... więc trzeba było trochę pokombinować z ich ustawieniem, pomieszczeniem, bo na moich siedmiu metrach kwadratowych prywatnej przestrzeni tylko dla mnie mieszka sobie jakieś 750 książek albo trochę więcej... ;) Nie są to wszystkie, które są w moim domu. Oprócz książek na tych siedmiu metrach jest całe mnóstwo innych rzeczy i wszystko ma swoje miejsce. Inaczej zginęłabym zawalona, zagracona i niczego bym nie znalazła. Mniejsza o to, dziś będzie o czymś innym.

Jest taka książka, a właściwie to dwie książki o żeńskiej harcerskiej konspiracyjnej drużynie w Ravensbruck: "Mury w Ravensbruck" Danuty Brzosko-Mędryk ( pisana jak powieść) i "Mury. Harcerska konspiracyjna drużyna w Ravensbruck" red. Andrzej Szefer (tu z kolei mamy zebrane opowieści harcerek, ich wiersze; książka jest jak dokument).

 Inicjatorką powstania "Murów" była Józefa Kantor. Drużyna zawiązała się w bloku 15 w obozie w Ravensbruck, w listopadzie 1941 roku. W drużynie było siedem zastępów: "Cegły", "Cementy", "Fundamenty", "Kamienie", "Kielnie", "Wody", "Żwiry". Członkinie drużyny odbywały zbiórki, zdobywały stopnie i sprawności harcerskie, odbywały ćwiczenia sprawnościowe; organizowały żywność, ubrania, leki; pomagały słabym, starszym i chorym; dbały o kobiety, które stały się ofiarą eksperymentów medycznych. "Mury" były siłą, nadzieją, ukojeniem. W jednej z książek znajdziemy także wiersze, które były pisane przez harcerki podczas pobytu w obozie.
Teresa Harsdorf-Bromowiczowa
"Konfrontacja"


Stoję i milczę. Oczy przerażone widzą tylko ciebie,
ale oni - tamci - patrzą w naszą stronę... mrugają na siebie...
Są aż przyjacielscy, mili, poufali.
Dwa ptaszki w potrzask złapali!
Teraz będzie szło.
No dalej, no!


Stoję i milczę. Nie!, to być nie może!
Boże Wszechmogący! Święty, mocny Boże!
Jezus Maryja! Jak strasznie krwią broczysz...
Stoję i milczę. Mówią moje oczy.
Złączyła nas Sprawa! Pamiętasz?
W upalną noc czerwcową
miałam pójść na ów cmentarz
po twoje słowo.
Niebo wyległo nad nami gwiazd złocistą giełdą.
Po grobach pełzały niewiadome kwiaty.
Podałam twoje pseudo.
Szło o broń. Pamiętasz?
Szło o te granaty.


Tak się zaczęło...
Byłeś komendantem. Byłeś duszą Sprawy i ognia zarzewiem.
Kochałam wraz z tobą nasze święte Dzieło.
Kim byłeś? Im powiedzieć? Ja nie wiem. Nic nie wiem.
Niech pytają lasów i ścieżek błotnistych,
sobaczych dróg i nocy gwieździstych.
Niech pytają o ciebie Czarny komendancie!
Niech pytają, jak walczą polscy partyzanci!
Tam w lesie znajdą wszystko. Trop, słowo po słowie.
Po co mnie mają pytać? Ja nic nie odpowiem.


Stoję i milczę. Oczy szeroko rozwarte
patrzą prosto, po męsku - w twarz kredowo białą...
Ręce twoje obwisły, wykręcone, martwe...
Krwi kropli w twojej twarzy bladej nie zostało.
No tak. Najstraszniejsze, choć oczekiwane,
zwaliło się na serce jak głaz, jak lawina...
Czarny komendancie! Jedyny... kochany...
Cierpi we mnie wszystko: żołnierz i dziewczyna!


Pamiętam, jak w deszcz, w błoto mknę rowerem.
O sobie pomyślę kiedyś, innym razem...
Jesteś komendantem, ja twoim kurierem,
więc jako twój żołnierz pędzę z twym rozkazem.
O miłości nie było mowy między nami.
Zawsze pośpiech. Rozkaz Kraków-Sącz-Warszawa.
Pamiętasz? Raz, tam w lesie, gwiazdy i my sami...
lecz i wtedy z nami była nasza Sprawa.
Kiedyś, może kiedyś..., gdy będzie po wojnie,
gdy ziemia zaszumi łanem zbóż leniwie,
zapatrzeni w siebie, nieziemsko szczęśliwi...
Dziś? prędko - zaraz - pośpiech - rozkaz! Zrozumiano?
Rower, pociąg czy pieszo: Sącz-Tarnów-Warszawa.
Żołnierzem jestem czy też ukochaną?
Cicho, serce! Sprawa! Nasza święta Sprawa!


Stoję i milczę.
Widzę oczy twoje, niezwyciężone, drwiące,
dumne, dzikie, harde.
Wiem, co oczy twoje powiedzieć mi mogą:
"Nie płacz! Nie bądź babą!
Ja mam ciało twarde.
Niech boli, nie sypnę nikogo!"


Dobrze. Rozumiem. Mam też twarde ciało.
Łzy babskie? Ach nonsens!
Nie zadrży powieka.
Patrzę w oczy wroga odważnie i śmiało:
"Nie znam tego człowieka".