27 października 2009

cz. 5.

Propozycja wprost nie do odrzucenia, ale to dzieje się zbyt szybko. Aiden jest niezwykle miły, ale to nie jest chyba dobry pomysł, abym nocowała u człowieka, którego znam zaledwie od kilku godzin, skoro są tu moi przyjaciele... - rozmyślała Alicja.

Aiden: Alice?! Alice?! Słuchasz mnie?

Alicja: Mhmm, tak, co mówiłeś? Wiesz... twój telefon.

Aiden: Tym razem znów do ciebie.

Alicja wzięła telefon z rąk Aidena, zastanawiając się, jakie tym razem rewelacje usłyszy. Była zupełnie skołowana, nie wiedząc, jak wybrnąć z propozycji mężczyzny, nie urażając go. W słuchawce usłyszała głos Andrzeja komunikującego jej, że za moment po nią wpadnie. Potrzebny mu tylko adres.

Po kilku wlokących się w nieskończoność chwilach w drzwiach knajpki pojawił się Andrzej. Alicja momentalnie się ożywiła, a jej twarz rozpromienił uśmiech. Aiden nie mógł przestać się w nią wpatrywać. Jego wzrok przylgnął do twarzy Alicji jak magnes, ale zmęczona dziewczyna zupełnie przestała go dostrzegać. Z trudem powstrzymywała się od zerwania się z krzesła i rzucenia się na szyję Andrzejowi, którego tak dawno nie widziała.

Po dopełnieniu wszelkich prezentacji, powitań, podziękowań i pożegnań Alicja wyszła z Andrzejem na ulicę, pogrążoną we mgle i siąpiącym z szaro-burego nieba deszczu. Nie mogła doczekać się, kiedy weźmie prysznic, przebierze się i zobaczy z Pawłem.

Andrzej: Przepraszam cię moja droga za to zamieszanie, ale tutejsza biurokracja często jest tak wolna, że może szlag trafić. Dobrze, że ten koleś, który nas stuknął zaczął flirtować z policjantką, bo nie wiem, jakby długo to trwało. Paweł miał jeszcze coś podpisać, zrobić zakupy i przygotować kolację. Będziesz mogła odpocząć wreszcie.

Alicja: Marzę o prysznicu i łóżku. Pawła kuchnia również jest bardzo kusząca. Nawet nie wiesz, jak bardzo się cieszę, że przyjechałeś i że w końcu wam się wyjaśniło. Miałam dziś zdecydowanie zbyt wiele przeżyć. Opowiem wam w domu wszystko. Nie wiem w ogóle, jak to możliwe, że tak na wariata zdecydowałam się tu przyjechać i jeszcze teraz przeraziłeś mnie tą biurokracją. Tu trzeba mieć pewnie jakieś pozwolenie na pracę czy coś, a ja nie mam nic. Nie mam mieszkania, pracy, oszczędności niewiele, konta walutowego ani tutejszego nie mam, a bez pracy pewnie nie można założyć, a co z rejestracją pobytu, a podatki, a .....

Andrzej: Alicja! Poczekaj, stop! Może najpierw dojedziemy do domu, odpoczniesz, a o resztę będziemy się martwić później. Mieszkać możesz u nas przecież, bo mamy trzy sypialnie, a ta jedna stała wciąż pusta. Zresztą mam dwa dni wolnego i wszystko ci wytłumaczę. Pójdziemy jutro do Social Welfare Office, wyrobimy ci pps, język znasz, więc z formalnościami nie będzie problemu. A o pracę też się nie martw. Wszystko ci wyjaśnię.

Alicja: Uspokoiłeś mnie trochę, co nie zmienia faktu, że nadal jestem przerażona tym, jakie to będzie, to nowe życie, które zamierzam tu rozpocząć. Wszystko od nowa. Milion formalności, nowi ludzie, nowa praca, inna rzeczywistość.