19 kwietnia 2013

Holandia.

Holandia. To moje nowe miejsce. Dopiero je poznaję. Szok jest minimalny, ale jednak jest. Ludzie wokół mówią w języku, który brzmi jak mieszanka niemiecko-angielsko-francuska. Z okna widzę zminimalizowaną wersję najbliższej okolicy, którą widzę z okna w B. Mam trochę jak w domu.

Mogłam wyjechać znacznie dalej, ale to jeszcze nie czas, aby mieszkać poza Europą. Zresztą myślę, że mieszkanie poza naszym kontynentem byłoby dla mnie trudne. Może jeszcze taka Australia albo Nowa Zelandia, ale inne kraje...? Na chwilę, na kilka tygodni, miesięcy... być może, lecz na długo albo na zawsze? Nie wiem. Tak samo jak nie wiem, jak długo zostanę tu. Czy nomada może gdzieś osiąść na stałe? Czy to zniesie?

Mój tato pływał do Holandii i po Holandii. Znał ten kraj bardzo dobrze. Żałował, że nigdy nie zdecydował się tu przeprowadzić, zostać, zabrać tu swojej rodziny. Być może wówczas, zamiast w Polsce, urodziłabym się tutaj, a moje życie wyglądałoby inaczej? Być może. W każdym razie, kiedy tak opowiadał o swoich podróżach, a ja wodziłam palcami po mapie, chciałam to wszystko zobaczyć, przeżyć. Teraz mam to na wyciągnięcie ręki.