23 marca 2011

Rowerem...

Od kilku dni nie mogę się na niczym skupić. Sklecenie kilku zdań na piśmie męczy mnie bardziej niż wymycie łazienki szczoteczką do zębów. Normalnie kłopotów z wystukaniem słów kilku nie mam, bo wylatują mi z głowy, z ust, spod palców z szybkością karabinu maszynowego. Jakaś niemoc twórcza mnie ogarnęła czy coś... A może to wiosna... Albo... A bo ja wiem... 

Rozkojarzona jestem bardziej niż zwykle. Z trudem pilnuję samą siebie, aby klucze odkładać w to samo miejsce... W ogóle pilnowanie tego, by przedmioty nie przemieszczały się w inne miejsca sprawia mi kłopot, bo gdzieś mi się zgubił mój automatyzm. Mózg leniwie usiłuje ogarnąć to, co się dzieje... Na jedzenie patrzeć nie mogę... Wodę piję jak smok... Po zaledwie dwóch godzinach snu jestem jak nowo narodzona... Rozpiera mnie energia... Tylko mózg nie nadąża. Jakby sobie wakacje zrobił. Czuję się tak, jakbym własną głowę gdzieś zostawiła, zgubiła...

Wiosna namieszała mi w głowie, przewietrzyła moje szafy, zagląda we wszystkie kąty, to może i czas, aby przegląd mnie samej zrobiła... jakieś badania, coś... Poza tym to mam ochotę pojeździć na rowerze. Tylko że ja roweru nie posiadam. Miałam dwa i oba mi ukradli... nie z mojej winy, a z mojej piwnicy i z garażu mojej siostry... Trzeciego póki co się nie dorobiłam, bo tak właściwie nie bardzo byłoby go gdzie trzymać tak na stałe... W piwnicy wolałabym nie ryzykować, a w domu... Chyba bym musiała na suficie powiesić...
W teorii to można by na balkonie, ale tylko wtedy, gdy nie wisi tam pranie i gdy nie ma jeszcze roślinek... Pomyślałam jednak sobie, że może pożyczę sobie rower od siostry, tak na miesiąc chociaż, póki żadne roślinki na balkonie nie stoją... Może przez ten czas, coś wymyślę... Bo ja lubię jeździć rowerem tak bardzo, jak bardzo nie znoszę biegania i rowerów wodnych... Rower wodny to moim zdaniem obraza dla rowerów i dla wszelkich jednostek pływających, to dobre dla... Może jednak pominę milczeniem ;)