31 lipca 2012

Ciąg dalszy.

Przegrali. 3:1 z Bułgarią. 

Nic się nie stało? Stało się, ale nie ma tragedii. Zimny prysznic dobrze im zrobi. A przede wszystkim dobrze zrobi wszelkim mediom i dziennikarzom wywierającym presję. Trochę odpuszczą naszym chłopakom.

Oni wyjdą z podniesioną głową na następny mecz i będą ofiarnie walczyć od pierwszego seta, a nie od końcówki drugiego. Poza tym widzą, jak trzeba grać, aby wygrywać.

Oczywiście pół internetu będzie zaraz pełne komentarzy "znawców" siatkówki, którzy nie dość, że pojęcia nie mają o naszych przeciwnikach, to jeszcze i na grze się w ogóle nie znają. Tak tak. Wiecznie to przerabiamy. Obrażanie. Wyzwiska. Wulgaryzmy. Wyśmiewanie. 

Niestety nie dotyczy to tylko siatkarzy, ale i innych sportowców. Wczoraj tak samo potraktowano komentarzami naszych badmintonistów, że za darmo dali przeciwnikom mecz, a kontuzja? No przecież wymyślili. Wstyd. Po prostu wstyd. Osobiście się dziwię, że ci którzy tak obrażają nie podpiszą się własnym imieniem i nazwiskiem? Brak odwagi? A czemu na boisko nie wyjdą i nie zagrają? Nie potrafią? To może niech dziób stulą, bo łatwo się gada.

Co zaś się tyczy dzisiejszego występu naszych... Pierwszy set był kiepski. Jakby ktoś naszym nogi powiązał albo jakby za długo spali. Senni. I ta senność trwała gdzieś do połowy 2 seta. Potem się trochę rozbudzili, ale nie udało im się wygrać. Za dużo własnych błędów. Trzeci set to pogrom Bułgarów. Czwarty? Walka, szczęście, ofiarność, ale... chwilowa senność i to wystarczyło, żeby Bułgaria uciekła z wynikiem. Mimo wyrównania nie udało się wygrać. Bułgaria uciekła kolejny raz i odniosła zwycięstwo. 

Oczywiście wyjście naszych z grupy nie jest zagrożone w żaden sposób. Jednak mam nadzieję, że zimny prysznic poskutkuje i w ćwierćfinale nasi nie będą tak grali. Szczerze mówiąc, obawiałam się, że któregoś dnia nasi popełnią taki mecz. Obawiałam się, że nastąpi to w ćwierćfinale właśnie. Ale wierzę, że będzie lepiej, a zimny prysznic sprawi, że ciśnienie zejdzie, media odpuszczą, a nasi zagrają tak dobrze, jak jeszcze nie grali.  

Wierzyłam w nich, gdy wstawałam w środku nocy, aby oglądać mecze. Wierzyłam, gdy uciekałam z zajęć, aby im kibicować czy to za pośrednictwem tv czy na żywo. Zdzierałam gardło w hali, zdzieram je w domu (współczuję sąsiadom). Czasem lecą takie wiązanki z moich ust, których nie powstydziliby się ci spod budki z piwem. Realnie oceniam szanse i wierzę, wierzę z całych sił. 

Gdyby nasi wygrali wszystko od A do Z, to nie byłoby zbyt nudno? Wszak lubią nam serwować horrory ;) Teraz większość naszych skreśli, a oni sprawią taką niespodziankę, że wielu szczęka opadnie i oczy wyjdą z orbit z podziwu. Czyżbym była szalona? Może odrobinę, ale trochę szaleństwa i fantazji jeszcze nikomu nie zaszkodziło.