28 listopada 2009

Pustka.

Pierwszy raz żałuję, że człowiek nie może zapaść w sen zimowy. Zresztą przy tych moich problemach ze spaniem w ogóle, to pewnie i taki sen zimowy trudny byłby do osiągnięcia, ale może... gdyby... Z chęcią zasnęłabym od razu, jeszcze w listopadzie. Nie musiałabym spać wcale długo, byle obudzić się w nowym roku. Przespać grudzień, cały, święta, Sylwester... Chociaż nawet lepiej by było obudzić się po karnawale, ale nie będę już taka wybredna. Przespany grudzień by mi w zupełności wystarczył. Jakby go nie było...

Święta trzy lata temu były smutne, trudne dla całej rodziny, ojciec w szpitalu i ta niepewność, co będzie. Smutek w oczach najbliższych, strach, łzy... Starałam się z całych sił podtrzymać płomień nadziei, uśmiechać... Na samo wspomnienie tamtych Świąt czuję ucisk w okolicy żołądka.

Zeszłoroczny Sylwester... jak dobrze, że niewiele z niego pamiętam... Wszystkimi komórkami ciała czułam, że nowy rok przyniesie całe morze bólu, smutku, samotności.

Nie czekam ani na święta ani na nadchodzący rok. Chcę tylko, aby ten się już skończył.

W telewizji już częstują świątecznymi reklamami, w centrach handlowych już "straszą" choinki i inne takie świecące ozdóbki... A mnie ściska w dołku. Na samą myśl, że już zaraz będzie grudzień, że znowu przyjdą święta, które będzie trzeba przeżyć. Prawdopodobnie bez ojca, w tym roku już bez mamy... Chyba się zamknę w domu na wszystkie zamki i schowam przed całym światem. Świąt u siostry w domu nie zniosę, nie dam rady...

A później przyjdzie ostatni dzień roku... szampan, tańce, zabawy... Ludzie zwykle wiele sobie obiecują po nowym roku, robią postanowienia, mają nadzieję. We mnie jest strach.

Niczego już nie chcę. Ciemność mnie pochłania. Pustka się powiększa, a ja wkrótce zostanę całkiem sama.
Nie, nie mam na myśli tego, że wokół mnie nie będzie ludzi. Byli, są i będą. Chodzi mi raczej o tę pustkę wewnętrzną, która zostaje po najbliższych osobach. Czas się kurczy. Czasu jest tak mało. Boję się, że nie zdążę...

8 komentarzy:

  1. Też marzyłam zawsze o tym żeby zapaść w sen zimowy albo... odlecieć do ciepłych krajów. ale to z innych powodów. Poprostu jestem straszliwy zmarzluch i zimę lubię na nartach w Istebnej na ten przykład, ale nie w mieście.
    Ale w tym roku najlepszym prezentem świątecznym byłoby to, gdyby moja mama wróciła do domu. A na to się nie zanosi. No chyba, że jakim cudem... Bratanek się zapowiadał, bo już osiem lat nie widział babci, ale nie bardzo wierzę w to, że przyjedzie. Na dodatek na pewno będziemy wspominać Jarka, który też już nigdy nie siądzie z nami przy wigilijnym stole. Widzisz, nie tylko Tobie zapowiadają się smutne święta...

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć Aniu. Przy stole zawsze się wspomina najbliższych, rodzina się może zebrać i to jest ważne. Chciałabym, aby wszyscy byli szczęśliwi w święta. Może choć na tzw. przepustkę by się udało, aby mama wyszła... czego Tobie i rodzinie życzę, oczywiście życzę też, aby wróciła do zdrowia.
    Jeśli chodzi o mnie, to nawet nie chodzi o ich brak, choć pewnie ja odczuwam to jakoś silnie, bo opiekowałam się obojgiem, ale nie o to mi chodzi, raczej o tę gęstą atmosferę, kiedy wiesza się psy na jednej z osób, żeby uciszyć własne sumienie, a ja mam dość obwiniania mnie, że przeze mnie mama zmarła, a ojciec ma coraz słabsze wyniki...
    Dobra, nie chcę tu prać rodzinnych brudów. Zamilknę.

    OdpowiedzUsuń
  3. Żona marynarza;))
    Czekolado życzę Ci Miłośći

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :) Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak mi żal...Mnie też obarczano winą za śmierć mojego ojca, ale ponieważ oboje ze starszym bratem byliśmy niepokorni (starszym od najmłodszego, który już nie żyje), więc wina rozłożyła się na pół. Moje rude kocisko wskoczyło mi na kolana i odsuwa mi klawiaturę uniemożliwiając pisanie. A ile sierści zostawi mi na ubraniu..

    OdpowiedzUsuń
  6. Coś w tym jest, że niepokorny obrywa. Myślę sobie, że trzeba nauczyć się żyć z tym, że tak już jest. Kiedy ludzi dzieli ból pojawia się samotność, wyobcowanie, złość. Każdy inaczej reaguje. Taka jakaś dziwna kolej rzeczy, łzy, szukanie wsparcia, ból i docieranie do świadomości wydarzeń, później może pojawić się złość albo obojętność. Przy czym jedno uczucie szuka usprawiedliwienia i winowajcy, a drugie kieruje się do wewnątrz, a człowiek staje się masochistą wobec siebie. Oba są niszczące.
    Wiesz, ja myślę, że to przejdzie i będzie dobrze, choć pewnie nie tak szybko. Twarda jestem, będzie ok. W końcu już nie takie rzeczy były moim udziałem. Wezmę głęboki oddech, przywdzieję uśmiech nr 5, w razie czego wezmę Młodego i psa na spacer, może spadnie śnieg i jakoś to będzie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekoladko, powiem tak: 2 lata temu w Boże Narodzenie zmarła babcia… święta były takie, no wiesz możesz sobie wyobrazić. Ten rok odkąd się zaczął był paskudny i beznadziejny. Były pewnie sukcesy, ale zawodowe- te osobiste to raczej jedna wielka porażka. Dobrze że już kończy się ten rok. Niebawem zacznie się nowy, nie nastawiam się ze spadnie mi gwiazda z nieba, ale nie chce też nastawić się na to że to będzie kolejny paskudny rok…. Wolę myśleć optymistycznie i Tobie tego optymizmu na nadchodzące dni życzę.

    OdpowiedzUsuń
  8. Tak, wiem... No to możemy sobie podać ręce pod tym względem. Paskudny i okropny rok. Na spadnięcie gwiazdki z nieba nie ma co się nastawiać, bo można się mocno rozczarować, ale trzeba wierzyć, że będzie dobrze. Mam nadzieję, że Twój rok będzie dużo lepszy niż ten i pojawią się sukcesy również w życiu osobistym, czego życzę.
    Dziękuję za życzenia optymizmu i myślę, że dam radę i to się pojawi. Tu piszę też kiedy mi źle, o tym, czego się boję, co jest nie tak i jakoś mi wtedy łatwiej samą siebie porządkować, zwłaszcza własne emocje.
    Moje ostatnie 6 lat to rok za rokiem same katastrofy, problemy, ale pojawiło się kilka sukcesów, bardzo cennych i ważnych dla mnie. Kilka projektów się udało. Życie osobiste legło w gruzach, ale akurat to mi na dobre tylko wyszło. Teraz może być już tylko lepiej :) Najlepiej na budowanie optymizmu działają takie drobne małe sukcesy. Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń