Estetyka, piękno. Lubię to, co potrafi mnie zachwycić, choć dla innych może być nawet paskudne. Mam specyficzny gust w dobieraniu sobie znajomych i przyjaciół, w spędzaniu czasu wolnego, a nawet i w garderobie się to pojawia. Z jednej strony bliski jest mi minimalizm, proste formy, a z drugiej lubię sobie podrasować je jakimś "drobnym" (czyt.rzucającym się w oczy) akcentem.
Mam wśród swoich butów kilka ciekawych par, ale największe zainteresowanie budzą wszędzie moje żółte martensy. Najlepsze i nawygodniejsze buty na jesień, zimę i wczesną wiosnę, a kolor? Uważam, że jest fantastyczny. Najbardziej rzuca się w oczy, kiedy mam na sobie ciemne ubrania. Był taki okres, że wciąż mnie pytano, dlaczego mam żółte buty. A czy musi być jakiś konkretny powód, aby nosić obuwie takowego koloru? To w końcu ja w nich chodzę, więc... Przecież do wieczorowej sukienki czy do spódnicy i żakietu nie włożyłabym martensów, żadnych. Fashion victim (ofiara mody;) raczej nie przypominam, więc nie wiem, skąd takie reakcje na żółty kolor martensów. Jestem pewna, że gdyby były czarne, nikt nie zwróciłby uwagi na to, co ja mam na nogach. Być może sceptycyzm z jakim pytano mnie o te buty, wynika z tego, że jesteśmy nudnym, mało spontanicznym narodem?
Kiedy mieszkałam na Zielonej Wyspie, raczej rzadko zdarzały się ciepłe bezdeszczowe dni, więc oczywiście śmigałam przez kałuże w słonecznym kolorze na nogach, a tam... ze strony tubylców rdzennych, nie napływowych (bo np. napływowe Polaczki, jak mówię urągliwie o robiących nam wstyd współobywatelach, takżz się dziwili co też ja włożyłam;), spotykały mnie zupełnie inne reakcje. Było to całkiem przyjemne i zupełnie inne od tego, do czego przywykłam.
Skłonność do przesady, którą odziedziczyłam w genach, jak cała moja rodzina, jest przeze mnie poskramiana i potrafię nad nią zapanować. Jak dla mnie, jeden mocny akcent wystarczy, kakofonię można sobie darować.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Zółte martensy?:) Kiedys tak, teraz juz nie:) etap martensów mam za sobą, nosilam je w plastyku.
OdpowiedzUsuńAle mam w szafie buty w różnych kolorach, takze np. balerinki w kolorze fuksji i kozaki zamszowe w kolorze indygo.
Ja kolory lubię -ale jesli juz to zdecydowane i najchetniej noszone/łączone z czernia:))
Żółte żółte (mam też czarne;) :) Noszę je z czarnym albo z ciemnym brązem, zimą i jak są duże deszcze, bo niestety kozaki, baaa, nawet oficerki mają dla mnie za cienką podeszwę i jest mi zwyczajnie zimno, jak muszę dużo na powietrzu być, taka praca najczęściej ;) Są wygodne, ciepłe i ekonomiczne ;) Na Wyspie nauczyłam się tego, że w torebce nosiłam buty na zmianę (jakieś szpilki/obcasy albo baleriny). Ja mam takie jedne buty na obcasie, które uwielbiam - skórzane turkusowe z ciemnobrązowymi obcasami, a z czernią wyglądają doskonalne.
OdpowiedzUsuńJak napisałam w notce, w ubiorze zwłaszcza, lepszy jeden mocny akcent niż cała kakofonia ;)
OdpowiedzUsuńCzekoladko :-) powiadasz żółte...łał...rozumiem Cię Kochana, bo ja uwielbiam w czerwonej sukience (styl sportowy) śmigać, zwłaszcza w letnie deszczowe dni...
OdpowiedzUsuńMiłego wieczoru, mam staraszną ochotę potańczyć...aż mnie nosi....
Dobrze, że jesteś...
Są takie rzeczy, które lubimy, w których czujemy się dobrze i wygodnie :) Dziękuję i dobrze, że Ty jesteś :) To jak Cię nosi, to może trzeba to wykorzystać;)?
OdpowiedzUsuńOo turkusowe muszą być piękne, cudnie pewnie wyglądaja do czekoladowych brązów :)
OdpowiedzUsuńCzekolada z gruszkami...
OdpowiedzUsuńLubię, i to bardzo!:)
Bardzo ciekawa metamorfoza, Czekolado. Dobrze, że piszesz, bo każdy, kto to umie i lubi, uschnie szybko z tęsknoty za swoim wirtualnym JA.
A z pisaniem bywa podobnie, jak z ubieraniem. Wystarczy akcent. Ten zaś, umiejętnie dobrany, zrobi większe wrażenie, niż elaborat o...niczym. Sens można zawrzeć w kilku słowach - dla mnie to jest właśnie akcent:) Reszta to tylko hałas.
A właściwie dużo hałasu o...nic;)
doskonale się komponują Czarodziejko :) jak i z czernią :)
OdpowiedzUsuńDziękuję :) Wiesz, to moje uzależnienie ;) Zgadza się, sens można zawrzeć w kilku słowach, ale nie każdy posiada umiejętność syntezy :)
OdpowiedzUsuńwitaj czekolado:)))o to mamy podobnie ,zakladam zawsze cos co dodaje akcent calosci ,w swojej garderobie to mam wszystkie kolory butow i zakladam je wedlug mojego gustu ,ostatnio na wesele zalozylam dluga zielona jak trawa sukienke ,niektorzy dziwnie patrzyli ,ale wiem ze wygladalo rewelacyjnie w powiazaniu z brazowym szalem i butami :))))
OdpowiedzUsuńZapatrzyłam się na film - "Lepiej późno niż później" z Diane Keaton i Jackiem Nicholsonem :) Bardzo go lubię, a główny bohater to mi się kojarzy z takim jednym panem ;)
OdpowiedzUsuńZielony to piękny kolor i ma tyle odcieni... :)
OdpowiedzUsuńNigdy nie miałam martensów. Na żółte jestem za stara, ale o jakimś innym kolorze można by pomyśleć. Takie buty "chodzą" za mną od lat więc może tej zimy wreszcie zdobędę się na odwagę i kupię. Dzięki za inspirację do tego... wyczynu. To jest bardzo dobry argument, że mają grubą podeszwę i się w nich nie marznie. Ale w gruncie rzeczy, czy trzeba szukać argumentów, żeby móc bez wyrzutów sumienia zrealizować zadawnione pragnienie?
OdpowiedzUsuńZieleń to kolor nadziei, kolor dla naiwnych, kolor natury, kolor spokoju...
OdpowiedzUsuńTak - ten kolor ma wiele odcieni!
Jak ludzie:)
Pewnie dlatego życie jest takie ciekawe;)
Witaj Aniu :) Wiesz, na realizację pragnień nie jest za późno. Co prawda na początku trzeba je rozchodzić i pierwsze jakieś dwa tygodnie mogą być "bolesne" ;), ale później, przynajmniej z mojego punktu widzenia, sama wygoda. Porządna skóra, również gruba, jak i podeszwa, nie to co w kozaczkach - może z pół milimetra... - para skarpet i jest dobrze :) Do śmierci będę je nosić :)
OdpowiedzUsuńJa mam zielone ściany w pokoju, takie hmmm.... jaskrawe trochę, ale doskonale mi się w tym pokoju i pracuje, i odpoczywa. Gdy ściany były niebieskie, działały bardzo depresyjnie na mnie, choć sam kolor również lubię :)
OdpowiedzUsuńczekolado tak jak Ty uwielbiasz te buty ,ja uwielbiam szale :)))
OdpowiedzUsuńLapaz... szale to ja też uwielbiam i mam ich sporo :) Ogólnie lubię dodatki w postaci biżuterii, szali właśnie, oczywiście butów i torebek. Mam ich sporo i to one pełnią głównie role tych akcentów :)
OdpowiedzUsuńJa ostatnio stawiam na...żółty:)
OdpowiedzUsuńtakie mam ściany
bo buty już niekoniecznie!
choć też mam swój akcent...
tylko troszkę inny:)
madame a ja mam plytki na podlodze: tego koloru w kuchni i jadalni,super wyglada ,ale bardzo nie praktyczne :)
OdpowiedzUsuńTo ja się przyznam, że w mojej szufladzie, specjalnej tylko na to, jest szaleństwo rękawiczek. W przeróżnych kolorach. Moi bliscy mówią, że mam fioła. A niech sobie mówią skoro ja tak lubię dobierać rękawiczki do reszty odzienia.
OdpowiedzUsuńja sie juz pozegnam i zycze pieknych kolorowych snow:)))a jutro mam zamiar zalozyc nowe fioletowe buty :))pa
OdpowiedzUsuńno tak - ja lubię wszystko dobierać:)
OdpowiedzUsuńwszystko do wszystkiego...
dopiero mam fioła!;)
przyjemnej nocy Lapaz :) dobranoc, śpij dobrze.
OdpowiedzUsuńŻółty jest takie ciepły, ale jeśli chodzi i wnętrza to ja nadal mam uraz... Miałam sypialnię w takim kolorze... ehhh... Liczę, że niedługo mi przejdzie.
OdpowiedzUsuńRękawiczki mówisz? Ale fajnie i ciekawie..... :)))
OdpowiedzUsuńNo no madame ;) nieźle
OdpowiedzUsuńTo ja wstawiam nową notkę i za chwilę udaję się w objęcia Morfeusza ;)
OdpowiedzUsuńChocolate - ty masz kota na stronie, a ja kota na punkcie harmonii:)
OdpowiedzUsuńtakie gruszki na wierzbie - wiesz;)
Wieeem ;) notka już jest, więc życzę wszystkim dobrej nocy i przyjemnej niedzieli :)
OdpowiedzUsuńWitaj Gruszeczko :)
OdpowiedzUsuńNie miałem nigdy fazy na glany czy martensy... osobiście wolę chyba kobiety w bardziej subtelnym obuwiu ;)
madame a dlaczego ja nie mogę Cię odwiedzić?
Chyba fochasz się, co?
Ale jam niewinny, nie było mnie dłuuuugo :/
Bigosku, wiesz dobrze, że ja nigdy się nie focham:)
OdpowiedzUsuńMój blog jest baaardzo osobisty, na tyle, że goście są mile widziani, acz niekonieczni;)
Ponowię zaproszenie, bo może się skończyło. Nie wiem, jak to jest z zamkniętym blogiem na Bloggerze...bo ja zawsze mogę wchodzić;)