Deszcz lał przez cały dzień, więc jakoś nie zachęcało mnie to do większej aktywności, jedynie co najwyżej do zaopatrzenia się w herbatkę, książkę i koc. Minęło wolno leniwe popołudnie, ochłodziło się, ściemniło, ale mi nadal dobrze się czytało. Lekturę przerwało mi pierdzenie telefonu, jak nazywam wibrujący sygnał. Jakoś nie chciało mi się wyciągnąć po niego ręki, bo pierdział krótko, więc to z pewnością wiadomość i jeszcze nikt się do mnie nie dobijał. Po chwili jednak zapierdział znowu... dwie nowe wiadomości.
Jak zwykle to samo i jak zwykle trochę niezręcznie się poczułam. Kolejny sfrustrowany czterdziestolatek, jak ich nazywam. Czterdziestolatek, czyli wg mojej definicji facet między 36 a 48 rokiem życia, frustrat - rozwodnik albo stary kawaler z mniejszym lub większym kryzysem wieku średniego. Nie to, żebym ja tych moich znajomych nie lubiła, wręcz przeciwnie, bardzo ich lubię, uwielbiam z nimi rozmawiać, tylko że jakoś nagle zaczynają za bardzo się mną interesować.
A ja się pytam, co oni u licha we mnie widzą? Wygadana bezczelna małolata. Takich jak ja mogą mieć na pęczki, więcej niż handlarki, sprzedające na targowisku, pęczków zielonej pietruszki i rzodkiewki; nie dość że ładnych, to i takich, które byle całusem pozwolą sobie usta zamknąć. Ja nie z tych.
Lubię z tymi moimi frustratami rozmawiać. Zawsze dowiaduję się czegoś nowego o facetach, czegoś się uczę i co ważniejsze, nie nudzę się. Zawsze coś tam trochę podkoloryzują, puszą się lekko jak te pawie, co rozcapierzają tyłkiem (chyba tyłkiem właśnie...;) swój ogon, aby się pawicom przypodobać.
Jest coś, co mnie zastanawia w moich relacjach z mężczyznami. A mianowicie, dlaczego, poza trzema moimi dobrymi kolegami, którzy są dla mnie jak bracia właściwie, oni wszyscy są starsi, dużo starsi ode mnie. Kiedy ja się uczyłam tabliczki mnożenia, oni byli na etapie "zacieśniania relacji damsko - męskich", dorośli albo prawie dorośli. Mówią o mnie - kobieta i dziewczynka w jednym.
Starsi panowie, tacy 60+, trochę młodsi od mojego ojca albo i w jego wieku również lubią ze mną rozmawiać. Ostatnio z jednym takim rozmawiałam sobie o zsyłkach na Syberię i polskiej emigracji w czasach PRL. Bardzo ciekawa rozmowa się wywiązała.
Czasem zastanawiam się, czy ze mną jest wszystko w porządku. W facetach w swoim wieku nie wzbudzam cienia zainteresowania, bladego cienia. Mam tu na myśli zainteresowanie normalne, a nie chwilowe zaspokojenie swoich potrzeb czysto fizycznych, bo dla seksualnego desperata, każda panna dobra.
Specjalnie mi to jakoś nie przeszkadza, ale mocno mnie zadziwia. Fakt, nie staram się wzbudzić zainteresowania, nic w tym kierunku nie robię, ale z drugiej strony usilnie wzbudzanie zainteresowania szufladkuje daną kobietę jako desperatkę.
Właśnie znowu mój telefon dał o sobie znać, przypominając mi tym samym, że na zainteresowanie mężczyzn we własnym wieku nie mam co liczyć. Dla takich panów jestem po prostu nieciekawa i za cholerę nie mam pojęcia dlaczego. Bądź tu mądra i pisz wiersze. Może rzeczywiście na tym ostatnim poprzestanę, zamiast roztrząsać wiekowe problemy. Od dziecka byłam ja - bezczelna małolata, gówniara i dużo starsi faceci. Z wiekiem nic się nie zmieniło. Lepiej, z wiekiem nic się nie zmieni, za to sąsiedzi będą mieli o czym rozprawiać.
Jak zwykle to samo i jak zwykle trochę niezręcznie się poczułam. Kolejny sfrustrowany czterdziestolatek, jak ich nazywam. Czterdziestolatek, czyli wg mojej definicji facet między 36 a 48 rokiem życia, frustrat - rozwodnik albo stary kawaler z mniejszym lub większym kryzysem wieku średniego. Nie to, żebym ja tych moich znajomych nie lubiła, wręcz przeciwnie, bardzo ich lubię, uwielbiam z nimi rozmawiać, tylko że jakoś nagle zaczynają za bardzo się mną interesować.
A ja się pytam, co oni u licha we mnie widzą? Wygadana bezczelna małolata. Takich jak ja mogą mieć na pęczki, więcej niż handlarki, sprzedające na targowisku, pęczków zielonej pietruszki i rzodkiewki; nie dość że ładnych, to i takich, które byle całusem pozwolą sobie usta zamknąć. Ja nie z tych.
Lubię z tymi moimi frustratami rozmawiać. Zawsze dowiaduję się czegoś nowego o facetach, czegoś się uczę i co ważniejsze, nie nudzę się. Zawsze coś tam trochę podkoloryzują, puszą się lekko jak te pawie, co rozcapierzają tyłkiem (chyba tyłkiem właśnie...;) swój ogon, aby się pawicom przypodobać.
Jest coś, co mnie zastanawia w moich relacjach z mężczyznami. A mianowicie, dlaczego, poza trzema moimi dobrymi kolegami, którzy są dla mnie jak bracia właściwie, oni wszyscy są starsi, dużo starsi ode mnie. Kiedy ja się uczyłam tabliczki mnożenia, oni byli na etapie "zacieśniania relacji damsko - męskich", dorośli albo prawie dorośli. Mówią o mnie - kobieta i dziewczynka w jednym.
Starsi panowie, tacy 60+, trochę młodsi od mojego ojca albo i w jego wieku również lubią ze mną rozmawiać. Ostatnio z jednym takim rozmawiałam sobie o zsyłkach na Syberię i polskiej emigracji w czasach PRL. Bardzo ciekawa rozmowa się wywiązała.
Czasem zastanawiam się, czy ze mną jest wszystko w porządku. W facetach w swoim wieku nie wzbudzam cienia zainteresowania, bladego cienia. Mam tu na myśli zainteresowanie normalne, a nie chwilowe zaspokojenie swoich potrzeb czysto fizycznych, bo dla seksualnego desperata, każda panna dobra.
Specjalnie mi to jakoś nie przeszkadza, ale mocno mnie zadziwia. Fakt, nie staram się wzbudzić zainteresowania, nic w tym kierunku nie robię, ale z drugiej strony usilnie wzbudzanie zainteresowania szufladkuje daną kobietę jako desperatkę.
Właśnie znowu mój telefon dał o sobie znać, przypominając mi tym samym, że na zainteresowanie mężczyzn we własnym wieku nie mam co liczyć. Dla takich panów jestem po prostu nieciekawa i za cholerę nie mam pojęcia dlaczego. Bądź tu mądra i pisz wiersze. Może rzeczywiście na tym ostatnim poprzestanę, zamiast roztrząsać wiekowe problemy. Od dziecka byłam ja - bezczelna małolata, gówniara i dużo starsi faceci. Z wiekiem nic się nie zmieniło. Lepiej, z wiekiem nic się nie zmieni, za to sąsiedzi będą mieli o czym rozprawiać.
Witaj :)
OdpowiedzUsuńa niech gadają ;) a Ty pisz wiersze ;p
Pozdrawiam :)
figa
Witaj Figuniu :)
OdpowiedzUsuńGadają, a w windzie wypytują o życie osobiste...
A pisać piszę, ostatnio dość sporo :) Może coś wrzucę ;)
Odpozdrawiam słonecznie :)))
witaj czekoladko :) ja rowniez kiedys zastanawialam sie z roznych powodow czy oby ze mna jest wszystko ze mna dobrze ,zdarzalo mi sie wywierac "rozne" wrazenia na facetach ,ktore najzwyczajniej mnie zadziwialo i zastanawialo ?!
OdpowiedzUsuńwierz mi czekoladko to Oni sa malolatami i nie umieja dostrzec wartosci mobiety jakie posiadasz :) sasiedzi niech gadaja i pytaja ,to Twoje zycie i Ty o nim decydujesz !!!
kiedys ludzie ,aszczegolnie kobiety "gdakaly" ,ze jak "taki"Hiszpan mogl sie zwiazac z "taka" Polka ,wiem co mialy na mysli mowiac "taki" ,ale zastanawiam sie co mialy na mysli mowiac "taka" ?no coz ...... ja siezawsze z tego smialam :)
milego wieczorku zycze :)
Witaj Lapaz :)
OdpowiedzUsuńSądzę, że wiele nadal będzie mnie zadziwiać.
Z tymi małolatami się zgodzę, taki hmmm... brak niedojrzałości co poniekórzy prezentują, tudzież kompletny brak odpowiedzialności.
Moi sąsiedzi to głównie starsze ciekawskie panie, więc lepiej w okolicy nie pokazywać się z żadnym facetem, chyba że po północy ;)
Te gdakające o Tobie, to pewnie z zazdrości tak gdakały. Same pewnie by chciały.... ;)
Ściskam :)
Kochana sąsiadów to za "płot" wywal..
OdpowiedzUsuńTwoje życie, Twoja bajka...
Dlaczego tak masz...hmmm - nie Ty jedna, na pocieszkę Ci powiem, a dlaczego to chyba nikt nie wie... Buźka.
Cześć CzG.
OdpowiedzUsuńWiesz, w takim razie cieszę się, że już skończyłem 48 lat, a więc nie będziesz mnie zaliczać do owej sfrustrowanej grupy /a tak swoją drogą - dlaczego akurat taki przedział wiekowy 36 - 48 lat, a nie zgodnie z nazwą tj. od 40 do 50 lat?/.
Drugie pytanie samo się nasuwa - kto w takim razie dał tym panom Twój numer telefonu?
dd, do wścibskich sąsiadów miło się uśmiecham, mówię "dzień dobry" i wychodzę zwykle innym wyjściem ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, że nie tylko ja jedna ;) Dla innych na pociechę, że nie tylko oni tak mają ;)
Ściskam :)
Rubcio witaj :)
OdpowiedzUsuńEjże, definicja jest moja własna, jak napisałam, dlatego własny przedział wiekowy. Zresztą nie każdy facet w tym przedziale wiekowym tudzież mający więcej czy mniej lat jest frustratem, bez względu na sytuację osobistą (kawaler, rozwodnik, żonaty, wdowiec). A tak na marginesie teoretycznie się łapiesz ;), w przedziale wiekowym, bo frustratem bym Cię nie nazwała.
A tak poważnie, to opisałam sobie mały wycinek jakiejś grupy facetów, wg własnej definicji, bo trochę to zainteresowanie jest uciążliwe momentami dla mnie. Ja nie wiem, z czego to wynika, możliwe że taka małolata jak ja, wydaje się ze względu na wiek niektórym panom z kryzysem naiwną, łatwą zdobyczą. Grupa taka, ponieważ z taką mam do czynienia aż nazbyt często ostatnio. Wiesz, ja nie znam za wielu panów gdzieś w okolicy 50 - 50+, którzy zajmują się podbojami małolat, które mogłyby być ich córkami. Spotkałam się jedynie z trzema takimi przypadkami, przy czym nie ja byłam obiektem podbojowym. Największe doświadczenia (ale to zabrzmiało ;)mam właśnie z takim przedziałem, ci poniżej 40-stki wykazują takie same zachowania, jak i ci co mają 45.
Pytasz się o nr telefonu. Z tym numerem jest tak, że znając moje dane osobowe, można znaleźć wciąż moje namiary w sieci (w tym numer), to raz (skutek uboczny pewnego mojego zajęcia). A dwa, z kilkoma panami, o których mowa w notce, miałam do załatwienia kilka spraw czysto zawodowych i wymiana numerów była konieczna.
Oczywiście numer można zmienić, można mieć ich kilka, itp. Jednak ze względu na własną sytuację życiową oraz swój charakter jestem wierna jednemu numerowi, a posiadanie więcej niż jednego telefonu zrobiłoby ze mnie kłębek nerwów (chodzi o reakcję na dzwoniący telefon).
Przykładowo, jeśli umawiam się z facetem, daję mu swój numer, to później mogę mieć pretensje do siebie, bo sama dałam, licząc na jakiś tam ciąg dalszy. Jeśli jednak załatwiam z nim sprawy zawodowe, nie przewiduję ciągu dalszego. Stawiam sytuację jasno, zawsze. Jeśli taki chce bliższego poznania itd. niech znajdzie jakąś normalną, ciekawszą metodę niż wysyłanie mi wiadomości sms-em czy mailem z jednoznacznymi propozycjami czy wyznaniami, które mają mnie tam jakoś urobić.
Tak w ogóle lubię z nimi rozmawiać, ale powiedzmy sobie szczerze, bez przekraczania pewnych granic i bez poruszania pewnych tematów. Jeśli zaś chodzi i przekraczanie granic i poruszanie pewnych tematów, robię to świadomie z wybranymi osobami płci przeciwnej w dużym rozpięciu wiekowym, ale tychże nie nazwałabym frustratami. Zboczenie na inne tory rozmowy itd. jest wynikiem ciągu dalszego, a o tym publicznie się nie wypowiem, bo jako kobieta bywam wstydliwa ;) Dlatego przywołuję tylko przypadki, które jakoś mnie tam trochę wkurzają tudzież sprawiają, że czuję się niezręcznie.
No i wyszedł mi jak zwykle "mini" elaboracik, bo bywam okropną gadułą i zdarza mi się popadać w słowotok, co widać powyżej.
Pozdrawiam :)