1 czerwca 2010

Europejska muzyka masowa czyli kilka słów o pewnym konkursie.

Kiedy wróciłam w sobotę wieczorem do domu, postanowiłam, że obejrzę sobie tegoroczny finał Eurowizji. Ze względu na wykształcenie własne, jak też i na umiłowanie muzyki, stwierdziłam, że można się zapoznać z tym, co proponują na tymże konkursie. W tym roku Eurowizja zawitała do Oslo. 55 finał konkursu, 25 piosenek (razem z tymi z półfinałów było ich 39). Poziom... może o tym za chwilę.

Konkurs jak konkurs, taka masówka, typowa popkultura, głównie przeżuta papka mózgowa. Dobrze, że w ostatnich latach ewoluował - pojawiły się półfinały, zmieniono system oceniania. Z drugiej jednak strony, Eurowizja cechuje się słodzeniem, wzajemnym słodzeniem i faworyzowaniem regionalnym w ocenach piosenek, nawet jeśli owe utwory zahaczają o poziom tak niski, że niżej już się nie da.

Tegoroczny poziom był kiepski, nawet więcej niż kiepski. Nie wiem, skąd niektóre kraje wyciągnęły tych swoich reprezentantów, ale lepiej byłoby dla nich, aby ich schowały głęboko we własnej kulturze, nie wystawiając na europejski widok publiczny i rzecz jasna, słuch publiczny. Kiepskie teksty, tandetna muzyka i tzw. wokaliści z problemami z panowaniem nad głosem własnym. Mówię tzw., bo co to za wokalista, który po prostu fałszuje.

Skrzyżowanie Stinga z Abbą, plastikowy kicz wprost z lat 80 albo bajek dla małych dziewczynek, różne dziwaczne nieudolne próby naśladownictwa uznanych wokalistów, do tego jakieś robocopy, cukierkowe disco z pola, itd. itd. A kiedy zobaczyłam komu Polska przyznała 12 punktów, to aż się we mnie wszystko zatrzęsło. Czyżby gusta Polaków były aż tak jarmarczno - tandentne, aby wybierać ten skrzyżowany zamordyzm świetnej skąd inąd piosenki? Pocieszam się, że to tylko pewien wycinek tych głosujących, który, mam nadzieję, nie przekłada się na większościowe gusta naszych rodaków, tym bardziej, że 10 punktów przyznaliśmy naprawdę dobrej piosence.

Powiem wpost, że największą tandetnę w finale konkursu zaprezentowały następujące kraje (oczywiście to jest moje własne zdanie) - Dania, Białoruś, Serbia, Grecja, Albania, Turcja. Po tych krajach można się było spodziewać czegoś lepszego, a otrzymaliśmy coś strasznego, dotyczy to zarówno tekstu i muzyki, jak i wykonania.

Nie byłabym sobą, gdybym nie dostrzegła czegoś godnego uwagi. Piosenki, które cechowały się prostotą wykonania, obroniły się same. Nie potrzeba im było fajerwerków, półnagich tancerzy, całego tego kiczu. Belgia, Niemcy, Estonia (która odpadła niestety w półfinałach) zaprezentowały naprawdę dobre piosenki, co mnie niezwykle cieszy, bo to znaczy, że i na Eurowizji można znaleźć coś, czego da się słuchać z przyjemnością, bez cierpiętniczego wyrazu twarzy. Pozytywnie też zaskoczyła mnie Ukraina, której wokalistka dała naprawdę dobry występ.

Nie potępiam dodatków w postaci tancerek czy tancerzy, nie potępiam fajerwerków, sztucznych ogni czy nawet przebieranek (pamiętacie Lordi? Kibicowałam im, żeby wygrali, ponieważ to był świetny zgrzyt w tym całym festiwalu tandety.). Jednakże jeśli piosenka sama w sobie jest dobra, czyli jej tekst + muzyka trzymają dobry poziom, stanowią same w sobie wartość artystyczną (np. nie polegają na trzech dźwiękach wzbogaconych o jakże wyszukanie zdanie typu - i love u, u love me baby i nic więcej tam zupełnie nie ma), to dodając do tego dobre wykonanie, nie potrzeba żadnych ulepszaczy, zagłuszaczy i odwracania uwagi słuchacza od żenującego poziomu danego "arcydzieła". Prostota wystarczy, a dobra muzyka broni się sama - pamiętają o niej i z chęcią słuchają jej pokolenia, bez względu na to, jakiego gatunku muzycznego jest ona przedstawicielką.

Dobrą piosenkę też można zamordować albo i wręcz odwrotnie, wprowadzić ją na wyższy poziom. Wszyscy chyba znacie "I'll be watching you" Stinga i the Police? Utwór ten był wielokrotnie przerabiany czy ponownie nagrywany przez różnych artystów. W większości zamordowali oni tę piosenkę. Wg mnie najlepszym jej wykonaniem jest oryginał.
I drugi przykład, czyli wyniesienie dobrego utworu na wyższy poziom dzięki świetnemu wykonaniu. Mam tu na myśli oczywiście "Hallelujah" Leonarda Cohena. Utwór ten również był i jest wielokrotnie coverowany. Jednakże to Jeff Buckley wyniósł go na wyższy poziom. Nikt wcześniej i nikt później nie zaśpiewa już tej piosenki tak, jak on to zrobił. Według mnie wykonanie Jeffa jest i będzie najdoskonalsze. Jeśli o mnie chodzi, dostaję gęsiej skórki z wrażenia i czuję dźwięki tej piosenki, jej wibracje w całym ciele.
(Do powyższych przykładów wrzuciłam linki, wystarczy kliknąć w wyróżnione słowo lub ciąg słów.)

Dobre nie znaczy masowe, a masowe nie znaczy złe. Wszystko bowiem tkwi w dźwiękach, słowach i wykonaniu.

7 komentarzy:

  1. Przyznaję się bez bicia,że nawet nie wiedziałam,że jest w tej chili jakaś Eurowizja.Z jednej strony nie mam czasu na oglądanie tv,z drugiej mam alergię na wszelkie festiwale.Kompletnie nie rozumiem idei tych igrzysk.Parę lat temu obejrzałam może ze dwa kawałki.Uszy mi się zrolowały ,ogon podkulił i zawładnęło mną poczucie wstydu za wykonawcę:że oto wystawia się tam na widok publiczny i robi sobie obciach ,a że ludziom się to podoba /klaszczą i punktują/ wycofałam się do swojej szuflady z napisem "jestem aspołeczna i nie rozumiem ludzkości".Gdyby nie dorastające dzieci byłabym uboga w temacie współczesnej muzyki.Jak coś fajnego usłyszę z pokoju nastolatka wtykam głowę z uśmiechem:dorzuć do pena;)i słucham w samochodzie.Kochane dzieciaki zawsze coś fajnego znajdą na przykład Czesława;))Dobra i tak wiem,że to spisek.Chcą z matką przeżyć w aucie to stosują lekki marketing.W zamian za to nie muszą słuchać arii operowych;))Pozdrawiam.M

    OdpowiedzUsuń
  2. Witaj M :)
    Czasem słysząc jakieś kawałki, chciałoby się wyłączyć fonię, a nie zawsze się da.

    Mam taką sąsiadkę, która co rano w niedzielę puszcza disco z pola, zwłaszcza wałkuje jedną taką piosenkę i jak to słyszę, aż mi skóra cierpnie (jak chce słuchać swojej muzyki, niech sobie słucha, ale niech nie katuje tym sąsiadów wokoło). Pozostaje tylko albo wyjść z domu, albo władować stopery czy słuchawki w uszy, ewentualnie włączyć zagłuszacz w postaci ostrych gitar i wydzierania się.

    Wracając do konkursu, ja osobiście za Eurowizją nie przepadam, ale daje to jakiś obraz masówki europejskiej. Natomiast wszelkie eska coś tam i inne polskie tego typu badziewia (oczywiście Open'er czy Off-festival i kilka innych do badziewia się nie kwalifikują, bo są świetne) zupełnie mnie nie interesują, bo promują wciąż to samo nudziarstwo. Ileż można? Ja nie mogę. Nie dość, że wciąż to samo kółeczko wzajemnej adoracji, to na dodatek w porażającej większości totalna słabizna.

    Muzykę uwielbiam i sama wyszukuję różne kawałki. Świetne są takie poszukiwania. Trafiłam zupełnym przypadkiem na sporo niezłej muzyki. Powrzucałabym więcej w linkach, ale wielu nagrań nie ma w sieci, choć mam je na płytach. Zawsze coś wygrzebię w sklepach.

    Dzieci dbają o gust mamy co ;)? Myślę, że i Ty i dzieciaki na tym korzystacie :)

    Arie operowe oczywiście też lubię. Jednak dla wielu osób, są za ciężkie gatunkowo. Już metal i pochodzne są lżejsze niż opera dla sporej liczby osób, a szkoda.
    Często jest tak, że jak z danego gatunku człowiek posłucha czegoś, co nie wpada w ucho, to jednak większość tych słuchających nie ma ochoty na dalsze obcowanie z danym gatunkiem, a przecież w nich jest mnóstwo muzyki, ale trzeba się przegrzebać, często nawet przez grube pokłady kiczu i tandety.

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :)
    przyznaję, że nie oglądam już Eurowizji... tak się moim zdaniem zkomercjalizowała i zrobiła taka... sztuczna?
    Pozdrawiam :)
    figa

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj Figuniu :)
    sztuczna to mało...
    ale jako zagłuszacz przy cerowaniu... może być ;) he he

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witajcie Kochani :)
    Problemy z siecią cały tydzień miałam, ale wreszcie już chyba będzie dobrze.

    Jakiś zmulasty ciężkawy dzień był dzisiaj. Dobrze, że teraz już tak przyjemnie i chłodno... :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej Czekoladko, to ja.. sory, długo mnie nie było, nawet nic nie napisałam że znikam, tak już niestety mam, moja wina...
    Jeszcze się odezwę, pozdrawiam w ten cieply poranek, mam nadzieję że miło spędzisz sobie tą sob. i nd... wreżcie cieplo no nie? i chce się żyć... sory że nie piszę na temat muzy, teraz mam mało czasu i zaraz zmykam do pracy. Trzymaj sie, i jeszcze pozdrowienia dla wszystkich,hej..

    OdpowiedzUsuń
  7. Witaj Violuś ;)
    Oj każdy z nas ma swoje zajęcia, jest mniej lub bardziej zabiegany :)
    Notki nie uciekają i nie uciekną w najbliższym, ani w trochę dalszym czasie na pewno, bo nie zamierzam zamykać tego miejsca, więc można czytać, jak ma się czas ;)

    Oj tak, zrobiło się ciepło. Nawet bardzo. Wczoraj poczułam jak mnie od gorąca zmula i stwierdzam, że jak mam takiego zmuła to nie powinnam prowadzić samochodu, bo ruszam się wówczas tym autem jak mucha w smole, czym wkurzam z pewnością wszystkich wokół...

    Violuś, wiesz dobrze, że tu nie obowiązuje zasada, że trzeba na temat. Można o czym się chce, byle bez obrażania i wulgaryzmów. Prywata może być :)))

    Zakupy, sprzątanie, gotowanie, pranie, prasowanie i inne takie, ale po południu i wieczorem siatkówka w tv rzecz jasna, bo jak ćwiczenia fizyczne to o bladym świcie ;)
    A za chwilę dłuższą, bo w międzyczasie, który teoretycznie nie istnieje, robię zbyt dużo rzeczy naraz ;)

    Mam nadzieję, że Ty się dobrze trzymasz i czujesz jeszcze lepiej od tego słoneczka. Bardzo się cieszę, że widzę Cię w literkach także, a nie tylko po cichutku ;)

    Uściski!

    OdpowiedzUsuń