19 lipca 2010

Uzależniona.

Są różne rodzaje uzależnień - na przykład od alkoholu, od papierosów, od narkotyków, od seksu, od kawy, od herbaty, od czekolady, od miłości, od zakupów ... Właściwie można się uzależnić od wszystkiego. A czy można się uzależnić od kobiet albo od mężczyzn?

Chyba jestem właśnie uzależniona... od facetów. A może tylko tak mi się wydaje?

Nie wyobrażam sobie świata bez mężczyzn. Według mnie byłby to najgorszy z możliwych kataklizmów. I co? Musiałabym zmienić wtedy orietację...? Straszne. Lubię facetów. Bardzo. Mam wielu kolegów, dobrych kumpli, przyjaciół i to znacznie więcej niż koleżanek. Nigdy nie miałam ich zbyt wiele, ale też wcale o to nie zabiegałam.

Towarzystwo mężczyzn mi odpowiada i dobrze się w nim czuję, ale nigdy nie chciałabym być facetem. Za nic. Za to lubię przebywać z mężczyznami, rozmawiać z nimi, uczyć się od nich. Dlatego zupełnie nie wyobrażam sobie, abym mogła być z facetem, który zabraniałby mi podtrzymywania relacji z kumplami, który czepiałby się o to, że mam aż tylu kolegów i tak mało koleżanek.

Rozmowy z facetami dobrze działają na moje zdrowie psychiczne. Zawsze tak było. W szkole - pełno koleżanek, w rodzinie - siostry i prawie same kuzynki, a ile można z babami wytrzymać? Nie, żebym miała coś przeciwko kobietom.

Pamiętam mój pierwszy obóz harcerski - same dziewczyny. Nie było źle, bo obóz był wędrowny i to jeszcze w górach, a na szlakach jest pełno ludzi, w tym mężczyzn. Za to obóz nr 2, również z samymi dziewczynami, tym razem nad jeziorem pod namiotami - straszne przeżycie. Zanim jednak pojechałam na obóz, który był w jakimś dziwacznym terminie, spędziłam jakieś 3 tygodnie z facetami, bo oczywiście ojciec pracował, wziął mnie ze sobą, a ja do towarzystwa miałam kilkunastu facetów i jedną koleżankę. Było świetnie. Za to gdy pojechałam na obóz... po dwóch dniach miałam serdecznie dość i zastanawiałam się, jak wytrzymam trzy tygodnie. Po mniej więcej 1,5 tygodnia psychicznie byłam wykończona i marzyłam tylko o tym, aby dorwać się do jakiegoś telefonu. Gdy się udało, zadzwoniłam do mamy z prośbą, aby załatwiła z komendantką, żeby puściły mnie do domu. Na żadnym babskim obozie nie byłam od początku do końca jako uczestnik, jako wychowawca i owszem, ale wytrzymałam tylko dzięki licznym rozmowom przez telefon, oczywiście z facetami. Inaczej szybko bym stamtąd uciekła. Dlaczego? Ze względu na babskie trajkotanie, płaczliwość, histerię, analizowanie do upadłego każdego zdania, które wypowiedział czy napisał facet, brak konkretu, wieczne narzekanie dziewczyn, że sobie nie poradzą bez mężczyzn, panikowanie na dźwięk szelestu liści, itd. itd. Oczywiście nie wszystkie takie były, ale większość, a ja mimo najlepszych chęci nie jestem w stanie czegoś takiego zbyt długo wytrzymać. Możliwe że to przez to, iż od przedszkola większość czasu spędzałam z facetami.

Pamiętam mojego pierwszego dobrego kumpla. Poznaliśmy się, kiedy jeszcze nie chodziliśmy do szkoły. Miał na imię Rafał, mieszkał w klatce obok i miał młodszego brata. Rafał był sto razy lepszy niż 10 koleżanek razem wziętych. Chodzący konkret i dobry kompan do zabawy, zwłaszcza do grania w piłkę nożną.

Byłam łobuzem. I to jakim! I uwielbiałam kopać piłkę.

W podstawówce w mojej klasie było bardzo dużo dziewczyn, w większości histeryczek. Do śmierci chyba nie zapomnę pewnego zdarzenia. Byłam chora i dziewczyny przyniosły mi zeszyty, ale znowu im odbiło. Jako że mieszkam na 9 piętrze, panienki postanowiły, że wyskoczą z okna na mojej klatce schodowej albo z mojego balkonu i się zabiją, jeśli - nie sprawię, aby jedna chodziła z pewnym moim kolegą (jakbym miała na to jakiś wpływ), druga chciała skakać, bo twierdziła, że jest brzydka i jakiś tam facet jej nie pokocha. Powiedziałam im, że są głupie, a jak chcą się zabić, to niech spadają z mojego domu, bo mam alergię na histeryczki. Wtedy to im dopiero odbiło. Jedną ściągałam z parapetu na klatce schodowej, bo jeszcze naprawdę by spadła. Faceci byli bardziej normalni, więc nic dziwnego, że wolałam ich towarzystwo.

Uwielbiam moje przyjaciółki, kocham je jak siostry, lubię moje koleżanki, ale nie mogłabym się otaczać wyłącznie kobietami. Kiedy nie rozmawiam zbyt długo z żadnym mężczyzną, czuję się tak jakbym była na przymusowym odwyku, jakbym była uzależniona i wtedy mogłabym się rzucić na pierwszego, rzecz jasna wolnego (aby nie narażać się żonom, kochankom, dziewczynom), faceta i pewnie zagadałabym go na śmierć.

Mężczyźni są fascynujący. Niesamowici. Pewnie przez ten testosteron. Wymianę wszystkiego, co cenię i lubię w facetach, co mnie w nich ciekawi, sobie podaruję, bo wyjdzie nie tylko na to, że jestem uzależniona, ale jeszcze ktoś sobie pomyśli, że totalnie mi odbiło, a później już mnie nigdzie nie będą zapraszać, gdzie będzie choć jeden zajęty facet, z obawy, abym nie usiłowała go sobie przywłaszczyć czy coś, choć ja tak naprawdę robić tego nie zamierzam, co najwyżej rozmawiam. A z tymi wolnymi... też rozmawiam. Czasami trochę inaczej ;)

Jestem uzależniona - od herbaty, czekolady i facetów. Po tym wyznaniu to już pewnie żaden mężczyzna nie będzie chciał mnie czytać ;) Mam jednak nadzieję, że wprost przeciwnie.

11 komentarzy:

  1. O choinka! A ja czasami mam tak dość facetów, że zapakowałabym ich wszystkich w jedną rakietę i wysłała w kosmos tam, skąd się wzięli. Ale czasem zrobiłabym tak samo z babami. To wszystko zależy od sytuacji. Punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. W pracy miałam kontakt w większości z mężczyznami i niektórych niejeden raz miałam ochotę udusić. Co nie zmienia faktu, że zupełnie bez facetów nie dało by się żyć.

    OdpowiedzUsuń
  2. Bo faceci są do dupy.
    Ale bez nich idzie się załamać...

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Cześć Aniu :)
    W życiu tak bywa, że czasem dość mamy czy to facetów, czy kobiet, ludzi po prostu.

    W obu płciach występują przedstawiciele, których tylko w tyłek kopnąć można.

    A ja się cieszę, że zagląda tu tyle fajnych, mądrych kobiet, a nie pustaków :)))))

    OdpowiedzUsuń
  4. o tak madame, facet to facet, a często jest nie tylko do dupy, ale podchodzi do kobiety od dupy strony ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Odkąd dotarło do mnie, że facet to facet, a kobieta to kobieta i logika u obu płci jest zupełnie różna, poza tym obsługa obu płci jest też różna, ludzie znacznie mniej mnie irytują.

    Alergię mam na pustaki, lansiarzy i lansiary, blachary i histeryków oraz histeryczki. Niestety wśród kobiet jest histeryczki są na każdym kroku i ja się mocno zastanawiam, czy to nie czasem wina wychowania. Niech żyją mądre fajne babki i mądrzy fajni faceci :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Święte słowa czekoladko:)
    I wiesz - tych fajnych facetów i fajnych babek jest całkiem sporo:)
    np - my dwie....

    ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. w skandynawii podobało mi się to że chłopacy nie piszczeli. i żaden nie naskakiwał znienacka na stopy, nie robili "żal","słit" i dzióbków.^^

    OdpowiedzUsuń
  8. Mery, czego nie robił? Naskakiwania na stopy? Matko, co za głupi człowiek takie rzeczy robi...
    Tjaaa, piszczący facet to straszne doświadczenie, więc dobrze, że tego nie robili :)

    OdpowiedzUsuń
  9. taaa właśnie naskakiwania na stopy... bo dziewczynki lubią "bliskość?" i jak się wystraszą/ucieszą/ulegną jakiemuś dziwnemu impulsowi to podskakują, często potrącając, depcząc, przewracając kogoś kto miał pecha stać obok...

    OdpowiedzUsuń
  10. Mery, dla mnie to o normalności i równowadze psychicznej nie świadczy, co to za zachowanie ;) Też tego nie lubię.

    OdpowiedzUsuń