Budowanie słów, dobieranie ich do siebie, mieszanie, składanie w zdania... każdy z nas to robi i każdy robi to inaczej. Styl pisania, budowania własnych wypowiedzi kształtuje nam się przez życie. Można się na kimś wzorować, można próbować kogoś podrabiać, jednak jakkolwiek by się człowiek nie starał naśladować kogoś innego, prędzej czy później się zdradzi.
W tej przestrzeni zostawiamy swoje słowa, tysiące słów i zdań z nich zbudowanych. Zastanawiam się właśnie czy można lubić czyjś styl pisania, a nie lubić danej osoby?
Dla mnie styl wypowiedzi nieodłącznie wiąże się z tym, jakimi ludźmi jesteśmy, bo choćbyśmy nie wiem, jak bardzo się starali, słowa prędzej czy później nas zdradzą. Co więcej dookreślają nas jako ludzi i biorą czynny udział w malowaniu naszego obrazu w głowach innych ludzi.
Mam coś takiego, że nie potrafię czytać kogoś, kogo nie lubię, pominę fakt czy znam osobiście czy nie znam, bo to ma małe znaczenie. Czytam przecież różnych autorów i już właściwie po kilku zdaniach wiem, czy mi coś w danym sposobie pisania zgrzyta czy nie. Jeśli mi zgrzyta, coś mnie razi, wczytuję się bardziej, robię rozeznanie i zazwyczaj kończy się to moją niechęcią, nie tylko do słów napisanych przez daną osobę, ale i do samej osoby.
Jeśli ktoś budzi we mnie niechęć do siebie, a ja jestem zmuszona czytać to, co ta osoba napisała, niech byłby to chociaż zwyczajny e-mail, jest mi tak dziwnie, wszystko się we mnie kotłuje, jakby mi to jakąś równowagę zakłócało.
Zgrzyt. To coś takiego, co trąci mi jakąś fałszywą nutą, próbą popisania się przed ludźmi, zdaniami pod publiczkę, jakby ten ktoś chciał oszukać... czytelnika, a może nawet i siebie. Nie lubię jak mi zgrzyta. Męczę się wtedy.
Tak samo jest z literaturą. Jak autor mi zgrzyta, to książka pójdzie w kąt, bo mordęgą by było czytanie jej. A ja nie lubię się zmuszać do tego, co wywołuje we mnie odruch cofania. Ja w ogóle nie lubię się zmuszać do niczego, a tym bardziej do kontaktu z ludźmi, którzy zgrzytają mi bardziej niż piasek między zębami.
To działa też w drugą stronę. Wiem, że i ja mogę komuś zgrzytać, powodować u kogoś odruch cofania. Mogę być przez kogoś uważana za oszustkę, za jakąś głupią bezrozumną panienkę nieudolnie próbującą zwrócić na siebie uwagę, mogę być dla kogoś nieprawdziwa. Tylko że ja mam gdzieś ludzkie opinie o mnie, ale w tym sensie, że nie mam parcia, by starać się, aby koniecznie wszyscy mnie lubili i uważali za jakiś chodzący ideał, aby być bez skazy w oczach innych, aby udowodnić, że wcale nie mają racji na mój temat. Bo czyż nie jest tak, że jeśli mamy na czyjś temat wyrobione własne zdanie, to usilne działania tej osoby, wcale nie sprawią, że zdanie zmienimy, jeśli sami tego nie zechcemy?
W tej przestrzeni zostawiamy swoje słowa, tysiące słów i zdań z nich zbudowanych. Zastanawiam się właśnie czy można lubić czyjś styl pisania, a nie lubić danej osoby?
Dla mnie styl wypowiedzi nieodłącznie wiąże się z tym, jakimi ludźmi jesteśmy, bo choćbyśmy nie wiem, jak bardzo się starali, słowa prędzej czy później nas zdradzą. Co więcej dookreślają nas jako ludzi i biorą czynny udział w malowaniu naszego obrazu w głowach innych ludzi.
Mam coś takiego, że nie potrafię czytać kogoś, kogo nie lubię, pominę fakt czy znam osobiście czy nie znam, bo to ma małe znaczenie. Czytam przecież różnych autorów i już właściwie po kilku zdaniach wiem, czy mi coś w danym sposobie pisania zgrzyta czy nie. Jeśli mi zgrzyta, coś mnie razi, wczytuję się bardziej, robię rozeznanie i zazwyczaj kończy się to moją niechęcią, nie tylko do słów napisanych przez daną osobę, ale i do samej osoby.
Jeśli ktoś budzi we mnie niechęć do siebie, a ja jestem zmuszona czytać to, co ta osoba napisała, niech byłby to chociaż zwyczajny e-mail, jest mi tak dziwnie, wszystko się we mnie kotłuje, jakby mi to jakąś równowagę zakłócało.
Zgrzyt. To coś takiego, co trąci mi jakąś fałszywą nutą, próbą popisania się przed ludźmi, zdaniami pod publiczkę, jakby ten ktoś chciał oszukać... czytelnika, a może nawet i siebie. Nie lubię jak mi zgrzyta. Męczę się wtedy.
Tak samo jest z literaturą. Jak autor mi zgrzyta, to książka pójdzie w kąt, bo mordęgą by było czytanie jej. A ja nie lubię się zmuszać do tego, co wywołuje we mnie odruch cofania. Ja w ogóle nie lubię się zmuszać do niczego, a tym bardziej do kontaktu z ludźmi, którzy zgrzytają mi bardziej niż piasek między zębami.
To działa też w drugą stronę. Wiem, że i ja mogę komuś zgrzytać, powodować u kogoś odruch cofania. Mogę być przez kogoś uważana za oszustkę, za jakąś głupią bezrozumną panienkę nieudolnie próbującą zwrócić na siebie uwagę, mogę być dla kogoś nieprawdziwa. Tylko że ja mam gdzieś ludzkie opinie o mnie, ale w tym sensie, że nie mam parcia, by starać się, aby koniecznie wszyscy mnie lubili i uważali za jakiś chodzący ideał, aby być bez skazy w oczach innych, aby udowodnić, że wcale nie mają racji na mój temat. Bo czyż nie jest tak, że jeśli mamy na czyjś temat wyrobione własne zdanie, to usilne działania tej osoby, wcale nie sprawią, że zdanie zmienimy, jeśli sami tego nie zechcemy?
ja tak mam z muzyką. nie lubię piosenkarzy(aktorów w sumie też) o których wiem że np zostawili swoje rodziny/znęcali się.
OdpowiedzUsuńdlatego na kaczmarskiego mam alergię;/
Cześć CzG :)
OdpowiedzUsuńJa bym nie stawiał aż tak prostych recept. Do pisania w necie podchodzę z dużą rezerwą i staram się nie podchodzić do tego w sposób emocjonalny, a więc jeśli kogoś czytam, to wcale nie znaczy, że zaraz muszę tego kogoś lubić, bo fajnie pisze. Jeśli czytam, to znaczy, że coś mi się w tym pisaniu podoba, ale nie przenoszę automatycznie mojej sympatii na autora. Z czasem pewnie tak, rodzi się pewna więź emocjonalna, ale na to potrzeba w moi przypadku sporo czasu, bo należę do tzw. "zimnych drani" ;)
Zawsze trzeba pamiętać, że w Sieci roi się od farbowanych lisów, którzy, owszem, mają dar pisania i często nic poza tym, więc korzystają z tego daru, aby osiągnąć jakieś swoje /często niecne/ cele.
Poza tym, niektórzy piszą "w kratkę", czyli raz dobrze, innym razem kiepsko.
Niemniej tego "zgrzytania" też raczej nie odczuwam, po prostu jak ktoś mnie nie zachęca swoim pisaniem do lektury tekstu, wtedy staram się tego nie czytać /bo podobnie jak Ty - nie lubię się do niczego zmuszać/- ale staram się do tej sprawy podchodzić "na zimno", a nie emocjonalnie - nie doszukuję się więc żadnego "drugiego dna", nie wyrabiam sobie opinii o danym człowieku przez fakt jego pisania, które mi się nie podoba lub nie podoba. Moim zdaniem takie osądzanie jest nieuprawnione i niesprawiedliwe. Ludzie mają różny tok rozumowania w trakcie pisania i coś, co Tobie "zgrzyta", innym może się podobać. Dlatego staram się podchodzić do tego w sposób wyważony i nie przyszywać nikomu żadnych łatek.
Akurat Twojego bloga lubię czytać, bo piszesz na takie tematy, które mnie interesują - z pogranicza filozofii, psychologii i sztuki. Ale np. te wszystkie Twoje "babskie" posty - o ciuchach, czy też przepisach kulinarnych zwyczajnie sobie odpuszczam, bo mnie nie interesują. Jednak nic mi tutaj nie "zgrzyta" - skoro jesteś kobietą, więc rozumiem, że czasem musisz dać upust swoim babskim skłonnościom ;) Nie dorabiam więc żadnych teorii do tego, co czytam. Po prostu wybieram to, co mi się podoba, oddzielam ziarno od plew.
Rozpisałem się, ale chciałem jakoś uzasadnić mój punkt widzenia w tej kwestii, skoro się z Tobą nie zgadzam, musiałem to jakoś uzasadnić.
Pozdrawiam.
Witaj Mery,
OdpowiedzUsuńno właśnie, różne rzeczy nam zgrzytają, więc są różne powody nielubienia.
Cześć Rubcio,
OdpowiedzUsuńmoja notka z założenia miała być prowokacyjna, bo ja jestem ciekawa innych punktów widzenia i tego jak się inny odnoszą do zgrzytów.
Dobrze, że się rozpisałeś, bo poznałam Twój punkt widzenia.
Oczywiście zgadzam się z tym, że czasem ludzie którzy mają talent pisarski, dobre pióro, itp. wykorzystują to, aby osiągnąć niecne cele.
Widzisz, tylko że z tym moim zgrzytaniem jest tak, że skoro mi zgrzyta, czyli coś mi przeszkadza w odbiorze, to nie czytam, nie słucham, itp. Po prostu unikam, a nie robię tego, co niektórzy, że włażę komuś w życie z buciorami, twierdząc, że jest kłamcą, oszustem, czy cokolwiek tam innego. Nie przenoszę swoich poglądów na innych, a zdanie własne mieć mogę.
Oczywiście można za kimś jako za osobą nie przepadać, ale cenić tę osobę za talent pisarski, muzyczny, aktorski czy jakiś inny, co nie znaczy, że obcuje się lub też nie z twórczością danej osoby.
I ze mną to też nie jest tak, że jeśli ktoś powiedzmy nie ma talentu pisarskiego, a pisze sobie w sieci, to jest dla mnie zgrzytliwy, bo nie o to chodzi. Zauważ, że z notek da się wyczytać emocje piszącego i jego stosunek do danego tematu, że coś lubi bądź nie, można nawet nastrój w jakim pisał wyczytać. To samo ja mam ze swoimi zgrzytami. Jestem obserwatorem, lubię sobie obserwować po cichu i z ukrycia, i nie jest tak, że nie daję ludziom szansy i skreślam na dzień dobry, bo jakaś notka jest na kiepskim poziomie.
To jest prawda, że coś co mi zgrzyta, dla kogoś może być świetne a dany człowiek wspaniały, dlatego ja swoje poglądy zachowuję dla siebie, nie mówię głośno -ta mi zgrzyta, a ten wprost przeciwnie. Zostawiam to dla siebie. Czytam lub nie. Dlatego też blogi które czytam mam w zakładkach w kompie a nie na blogu.
Mamy inne punkty widzenia na pewne sprawy i to mi się podoba, cenię to sobie, bo dzięki temu można prowadzić fajny dialog, a co więcej mnie to skłania do głębszych refleksji. Zawsze. I za to Ci bardzo dziękuję :)))))
Ależ nie ma za co ;)
OdpowiedzUsuńNie lubię tak częstego w blogosferze przytakiwania, jeśli zgadzam się z jakimś postem, wtedy jestem za, a gdy jestem przeciw, no to jestem przeciw. Nie ma dwóch jednakowo myślących ludzi, więc siłą rzeczy muszą być czasem zdania przeciwne, ważne aby toczyć ze sobą konstruktywną polemikę, ale z zachowaniem wzajemnego szacunku. Często dostrzegam w blogosferze taką reakcję "nie zgadzasz się ze mną, więc mnie nie czytaj", rozumiane jako "idź do diabła", co wg mnie stawia autorów tych słów w złym świetle, jako ludzi z przerośniętym ego, którzy nie tolerują ludzi myślących inaczej niż oni sami.
Ale już wcześniej miałem okazję się przekonać, że akurat Ty nie należysz do ww. osobników /i chwała Bogu, bo bym się wtedy bał wyrażać tutaj moje zdanie ;)/.
Jeszcze słowo nt. Twojej odpowiedzi - być może nasze wzajemne opinie na opisywany temat nie są aż tak bardzo sprzeczne, jak to wynika z mojego poprzedniego komentarza. Bo ja nie twierdzę, że w trakcie czytania nie wyrabiam sobie jakichś swoich własnych opinii nt. autora, że go jakoś po swojemu nie szufladkuję. Otóż wyrabiam sobie opinię i szufladkuję. Powiem więcej - każdy tak robi, a jeśli ktoś mówi, że nie szufladkuje ludzi, to sam siebie oszukuje, bo robi to mimowolnie, ale jednak to robi, bo to wynika z procesów myślowych. A jeśli w jakiś sposób wyrabiam sobie opinię i szufladkuję, to oczywistym jest, że dla jednego autora będę żywił cieplejsze uczucia niż dla drugiego. Różnica między nami polega na tym, że ja staram się nie uprzedzać do tego drugiego autora, nie skreślam go kategorycznie, nawet jeśli jego pisanie mi "zgrzyta", to nie odwracam się do niego tyłem, bo zdaję sobie sprawę, że jego pisanie stanowi tylko pewną cząstkę jego osobowości /w necie przekaz jest zwężony tylko do słów/, a więc nie może rzutować na całokształt mojej oceny tego człowieka - generalnie właśnie o to mi chodziło w moim poprzednim komentarzu.
Swoją drogą ciekawy temat poruszyłaś, być może sam się kiedyś do tego odniosę w jakimś poście ;)
Dobrej nocy życzę :)
Przepraszam szanownego Rubcia, dywagacje na temat ciuchów czy przepisy kulinarne to plewy? Oj nieładnie, choć nie neguję tego, że kogoć może to zupełnie nie interesować. A poza tym u naszej Czekolady to nigdy nie jest takie ble ble ble na te tematy. (Podlizałam się? Może zasłużę na odpowiedź na mojego maila).
OdpowiedzUsuńJa się też czasem nie zgadzam, też mam odmienne zdanie, choćby na temat upałów, za którymi tęsknię bom zwierzę ciepłolubne.
A fakt to niezbity, że ludzie majacy tzw. dobre pióro nie muszą być zaraz dobrymi w każdym calu. Ale ja zakochuję sie właśnie w tym pisarskim talencie i niekoniecznie chciałabym poznać osobę. A jeśli jescze ten ktoś ma poczucie humoru to już jestem cała jego... Zostało mi tak chyba z dzieciństwa, kiedy czytając Makuszyńskiego zaśmiewałam się do łez, na co rodzice patrzyli z niepokojem: wariatka czy co, czyta i smieje się jak głupia do sera. (bo oni czytywali tylko poważne "dzieła").
OdpowiedzUsuńRubcio,
OdpowiedzUsuńto nie jest tak, że ja się uprzedzam, że nie daję szansy, ale albo mi coś czy ktoś podchodzi albo nie, nie ma się po co niepotrzebnie męczyć.
Jeśli chodzi o słowa... teoretycznie w tej przestrzeni nie mogą i nie powinny rzutować, ale najczęściej rzutują. Czasami mam wrażenie, że w tej przestrzeni ludzie są bardziej sobą niż w realu i mówią bardziej wprost niż to samo mieliby powiedzieć prosto w oczy.
Z tym szufladkowaniem właśnie tak jest, że każdy to robi, tylko że wg własnych szufladek ;)
A miałam taki fajny komentarz i sobie skasowałam... nie mogę się przyzwyczaić do tej klawiatury...
OdpowiedzUsuńAniu,
OdpowiedzUsuńjestem kobietą i czasem muszę o ciuchach, kosmetykach i gotowaniu, no i rozumiem, że dla facetów to jest nudne.
Nasuwa mi się coś takiego, że gdyby człowiek pisał, czytał, słuchał i oglądał tylko to z najwyższej półki, to pewnie szybko miałby dość.
Poczucie humoru... wg mnie to najlepsza cecha, którą może posiadać człowiek, bo niesłychanie ułatwia i ubarwia życie. Też tak mam... jestem cała czyjaś ze względu na poczucie humoru.
A odpisać oczywiście Ci odpiszę, ale pewnie późno... nocą czy nad ranem, bo zwykle tak mam na to czas ;) Chociaż ostatnio zaniedbałam trochę pocztę mailową...
Wiesz, powiem Ci, że ja też nie potrafię czytać gdy coś mi nie pasuje. Albo coś mnie wciąga od razu i jestem zachwycona czyimś stylem, albo "jade dalej". Jednak styl pisania to coś co głównie może nam coś wśród nas, bloggerów powiedzieć. Coś więcej niż np wygląd czy wyraz twarzy kogoś, kogo widzimy, spotykamy na codzień. Tu na prawdę liczy się tylko treść, przekaz i sposób w jaki dana osoba tworzy :) www.songbird-topoftheworld.blogspot.com
OdpowiedzUsuńWitaj Songbird :)
OdpowiedzUsuńTo prawda, że tu w świecie blogowym styl pisania i słowa są kluczowe, decydują o tym, gdzie klikamy i czy klikniemy tam znowu. Tak więc albo trafia do nas przekaz, a tym samym i osoba albo i nie.
Dzięki za linka do bloga, zajrzę w wolnej chwili :)
Pozdrawiam :)))