13 listopada 2010

Nocą ciemną.

Nie spałam w nocy. Znowu i niby jak zwykle... Niby. Nie mogłam znaleźć nawet dogodnej pozycji do leżenia. Na plecach nie lubię i leżę tylko wtedy gdy muszę. Na prawym boku niewygodnie, na lewym jeszcze bardziej, we wszelkich tych kombinacjach też nie za dobrze, na brzuchu również, wciąż za gorąco, to za zimno, to duszno... Uhhh jak mi niewygodnie było tej nocy z własnym ciałem. Wciąż odwracałam kołdrę, to strzepywałam poduszkę, to siadałam, to się kładłam, w końcu już zmęczona tym wszystkim, poszłam do łazienki. Zatkałam odpływ we wannie i puściłam wodę z prysznica... Ciepła woda ściekała mi po plecach, po włosach, które zaczęły się plątać i zwijać, jak zwykle, gdy są mokre. A kiedy zaczęła ściekać mi twarzy, poczułam jak z oczu wypływają dwa strumyczki. Jak bardzo chciało mi się płakać... Podkurczyłam tylko nogi, objęłam je ramionami i tak siedziałam, aż wanna wypełniła się wodą i woda zupełnie wystygła... 

Ubrałam się, posiedziałam sobie na blacie w kuchni, patrząc w okno, za którym wiatr szarpał cieniami nagich drzew. Tafla wody zmatowiała i tylko widać było na niej ciemniejsze sylwetki drzew. Drzewa... pełno ich nad tą wodą i wokół, ale tej nocy wyglądały, jakby zamiast bezlistnych gałęzi miały kikuty... Wiatr hałasował, szumiał, hulał, jakby coś był smutny i zły... Uchyliłam okno i słuchałam, jakbym próbowała z szumu wyłowić jakiś głos, jakieś dźwięki.


Poszłam się położyć, ale nadal mi było ze sobą niewygodnie. Usiadłam na łóżku i wpatrywałam się w uśpiony świat za oknem, czując jak mnie boli gdzieś w środku. Czy dusza może boleć? Ukłuło mnie coś w środku, poczułam niepokój, nawet rozejrzałam się po pokoju, ale tylko cienie tańczyły na ścianach swój codzienny wieczorny taniec. Czekałam sobie na świt z jakimś niespokojnych uczuciem w duszy... 


Czasem chciałabym być nieczuła, pozbawiona empatii, niewrażliwa na ludzi i ich emocje... Chciałabym czasem nie wyczuwać... Chciałabym czasem nie mieć przeczuć, nie śnić snów proroczych... Czasem chciałabym się normalnie położyć do łóżka, zasnąć i przespać noc całą. 


Poplątane są losy ludzkie, poplątane są ludzkie ścieżki... Nocą ciemną mogę bardziej je zrozumieć.

10 komentarzy:

  1. Czekolado, noce bezssene są mi bliskie, pragnienie nie myślenia, zapomnienia...tak, bardzo chciałabym położyć się i po prostu zasnąć. Tyle we mnie pragnień...nie dają mi spać...

    OdpowiedzUsuń
  2. Czekoladko...
    Myślę, że ten miotający ból, to ból istnienia... Niektórzy dostają "dar" czucia bezkresnego...
    Jak mnie dopada mówię, że robal zalągł mi się w piersi i moi bliscy wiedzą, że nie pomoże nic. Czy da się oswoić, nakarmić, czy też otruć... Nie wiem do dziś... Dobrze tylko, że czasami zapada w letarg... i potrafi długo spać... Na szczęście dla mnie...
    Bardzo Ci współczuję... od wewnątrz... Jak możnaby się podzielić zdrowym, spokojnym snem już bym biegła do Ciebie niosąc kawał w garści:))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Jak ja dobrze znam to łóżkowe miotanie się, duszenie… tą bolącą niewygodę...rwanie w piersi...i te bezkresne poczucie niemocy...smutku nienazwanego. A co do snów, kiedyś już pisałem, często miewam prorocze, jeszcze częściej koszmary i wszystkie zawsze dokładnie pamiętam...każdy ich szczegół...a choć to dla niektórych dziwne…w snach zawsze odczuwam wszystko fizycznie, czy to dotyk, czy ból, i wyczuwam zapachy, a nawet smaki…a i jeszcze nie tak dawno dowiedziałem się, że wyczyniam przeróżne dziwne rzeczy podczas snu i śpię w irracjonalnych pozycjach …:-)

    Dziwny jest ten świat :-)

    OdpowiedzUsuń
  4. Madmargot, wiesz, mi się wciąż wydaje, że ta noc, która nadchodzi czy która jest, jest tą, w którą zasnę normalnie, bez gonitwy myśli, niepokoju, przewracania się na wszystkie strony...
    Może realizacja pragnień czy choćby rozmowa z samą sobą pomoże Ci spać... :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Sydoniu, to dziwne uczucie we mnie się wżera jak kornik jakiś, a że to robal... Ciężko z nim coś zrobić, ja też nie wiem, czy można. Jak próbowałam go upić, zalać, to skończyło się urwanym filmem i dochodzeniem do siebie przez 2 tygodnie, miał robal wykorkować, a o mało co ja bym wykorkowała, ale dzięki temu pojawiłam się w ogóle ze swoimi bazgrołami w sieci i pisanie jakoś pomaga trochę ;)

    Najgorsze jest to, że ja się przyzwyczaiłam do tego stanu rzeczy i trochę zapomniałam, jak to jest normalnie i ciekawe, czy bym się na nowo do tej normalności przyzwyczaiła.

    A ja bym z chęcią przyjęła kawałek zdrowego snu :))) Ach gdyby sprzedawano go na kilogramy... ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Norbercie to możemy sobie ręce podać ;)
    Jak to dziwnie i niewygodnie bywa czasem z własnym ciałem... Ja jeśli śpię to spokojnie, bez względu na to, co mi się śni i śpię w jednej pozycji ;)

    Nie męczą Cię te sny? Mnie męczą okropnie i czasem powodują bezsenność.
    Miałam maraton z takimi snami o śmierci mamy...

    Zapachy pamiętasz? Smaki? Czujesz fizycznie? Mam to samo... Po takim śnie, to jakby człowiek w polu robił ;)

    To prawda, że świat jest dziwny, bardzo, ale może to dobrze, bo wciąż jest coś do odkrycia :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Ja też bym chciała czasami nic nie czuć...
    Tak zdecydowanie łatwiej żyć.
    Lenko, gdybyś przypadkiem zdecydowała się mnie odwiedzić, to zaloguj się proszę. Jesteś na starej liście, i będzie mi bardzo miło Cię gościć:)
    pzdr
    m

    OdpowiedzUsuń
  8. Madame, zdecydowanie łatwiej, zgadza się. Tylko że tak się chyba niestety nie da...

    Ja zawsze zalogowana biegam po sieci ;) Dziękuję i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  9. Czekoladko, co do udręki snów, TAK!, męczą mnie potwornie...nieziemsko wręcz...zwłaszcza te, w których budzę się co chwila, a okazuje się ,że nadal śpię...albo gdy uciekam przed czymś, a nogi grzęzną w jakiejś mazi, wszystko takie spowolnione, ciało żyje jakby osobno i bez Twojej władzy. Za to najbardziej lubię sny w których latam, czuję sie wtedy taki wolny... i te, w których przybieram postać jakiegoś zwierzaka... świetna zabawa i niewysłowiona radość:)))
    Pozdrawiam Cię ciepło... samych miłych i "leniwych" snów życząc...

    OdpowiedzUsuń
  10. Norbercie, to budzenie się we śnie i dalsze spanie bywa bardzo męczące...
    A wiesz, że ja nigdy nie miałam jeszcze snów o lataniu. Nawet jako dziecko. Za to czasem mam sny o chodzeniu po wodzie i uwielbiam je :)
    Odpozdrawiam, życząc i Tobie miłych snów :)

    OdpowiedzUsuń