miejsce: podwórko przed domem mojej przyjaciółki Pe.
osoby: CzG, Pe, mąż Pe
"Nie można tkwić uparcie w swoim kącie Lasu, czekając aż inni do nas przyjdą. Czasem trzeba pójść do nich. - Kubuś Puchatek :)
Powyższy cytat, zresztą jeden z moich ulubionych, przypomniał mi się ostatnio podczas rozmowy z Pe.
CzG: Wiesz, byłam ostatnio z M. w lesie na spacerze.
Pe: Jak to w lesie? Oszalałaś?
CzG: Normalnie. Gorąco było, słonko grzało. Zachciało nam się jakiejś natury, w sumie to bardziej mi, bo jakoś nie miałam ochoty siedzieć w pomieszczeniu bez klimatyzacji, umierać z gorąca nad kolejną kawą, a w aucie to tak głupio byłoby siedzieć i rozmawiać, mimo że auto owo spełniało wszelkie moje wyobrażenia o porządnym samochodzie, tak z zewnątrz, jak w środku. I kolor też miało odpowiedni. Czarny ma się rozumieć.
Pe: Ale co ci wpadło do głowy, aby robić sobie wycieczkę do lasu?
CzG: Tak jakoś. Spontanicznie. Zresztą tam w stronę J., jak sie jedzie na T. są świetne tereny, cisza, spokój, ładny las na spacer. No to sobie pojechaliśmy.
Pe: Wariatka. Z obcym facetem.
CzG: Już nie był obcy.
Pe: Ale przecież go nie znałaś. Nie bałaś się?
CzG: A czego? Fakt, znałam go tylko trochę, teraz trochę bardziej niż trochę, ale wiesz, to nie jest jakiś pokręcony psychol, który pochlastałby mnie nożem, zapakował w foliowy worek, wrzucił do bagażnika, a potem wyrzucił do jakiegoś jeziorka czy innego bagienka.
Pe: Przecież byłaś z nim tam sama...
CzG: Niezupełnie. Obok była wioska. Nawet dwie. Wciąż chodzili jacyś ludzie. No i robaczki też chodziły, i latały. Ten las był naprawdę ładny. Można było w spokoju pogadać.
Pe: Ale przecież on mógł, no wiesz... Byłaś z nim tam sama.
CzG: Co? Rzucić się w szale miłosnym na mnie? Eeee... prędzej to on się był powinien obawiać, że ja się rzucę na niego. I schrupię go na deser. A nie, na deser to była... Nie zaraz, czekolada to była przystawka. Danie główne stanowiły woda mineralna i truskawki. Na deser... no w sumie M. mógł stanowić coś w rodzaju deseru.
mąż Pe: Może ty się w wampirzycę zamieniasz? Pokaż zęby.
Pe: Jesteście niemożliwi. Oboje.
mąż Pe: To w końcu był ten deser?
CzG: Był.
mąż Pe: A co było? On?
CzG patrzy na Pe, Pe patrzy na CzG i wybuchają śmiechem.
CzG: Nie. Sen.
To skomplikowane. - cz. 25.
-
Usiłowałam zasnąć. Jednak po głowie krążyło mi tyle myśli. Nie potrafiłam
powstrzymać ich biegu. Myślałam o Tomaszu, który siedział w drugim pokoju.
Chyb...
11 lat temu
Czyli jaki był deser, bo również się zgubiłem ;]
OdpowiedzUsuńCzekolada czy gruszka ;>
Hadesie, czekolada z gruszką ;)
OdpowiedzUsuńPe musi się udać natychmiast do psychologa, reaguje przesadnie......oraz-mam nadzieję, że było pysznie;)
OdpowiedzUsuńLove, Pe po prostu bardzo dobrze mnie zna i po prostu, a także dlatego się o mnie marwti ;)
OdpowiedzUsuńTak tak... było smacznie ;)