31 lipca 2011

Kuchenne zmagania - zmagania ze wspomnieniami.

Gotuję. Dużo. Maniakalnie. Mogłabym z kuchni nie wychodzić, łącząc ze sobą smaki... wciąż i wciąż... jak słowa. Włączyłam radio. Tori Amos. Chwilę wcześniej pomyślałam, że przeszłości nie można tak właściwie oddzielić grubą krechą, bo zawsze wyjdzie. Zawsze. Jakoś. Ścisnęło mnie gdzieś w środku i chyba zawsze będzie ściskać, gdy usłyszę jej głos. A to wszystko od momentu, gdy w dłoniach trzymałam płytę, nie swoją, lecz z jej muzyką. Wspomnienie.

Sny wracają. Dzieją się. I będzie się ich więcej dziać. To czas. Już.

Siostra powiedziała mi ostatnio, że od zawsze byłam inna. Dziwna. I te sny moje. Już od dziecka. Stwierdziła, że to może dlatego że jestem z bliźniąt, jednojajowych. Tylko że ja jestem tu, a moja bliźniaczka tam. Wiem tylko, że odkąd pamiętam tęsknię tęsknotą, której słowami wyrazić nie potrafię i jakbym od zawsze żyła z duszą, z której kawałek wyrwano. I samotność moja wewnętrzna jest inna, mieszka w moich oczach.

Totalnie irracjonalne decyzje. Przeczucia.

Może jest we mnie więcej romantyzmu niż myślę.

Alchemia kuchenna. Układa moje myśli.


Ugotowałam ryż wraz z sokiem z jednej cytryny. Następnie na oleju podsmażyłam 1 posiekaną w drobną kosteczkę cebulę oraz potarte na tarce 2 duże ząbki czosnku i kawałek imbiru, również potarty (ok. 1cm). Dodałam do nich pokrojoną w paski pierś kurczaka. Podsmażyłam kilka minut. Następnie dodałam pół szklanki pokrojonych suszonych pomidorów, pół żółtej i pół czerwonej papryki, pokrojonych w kostkę. Doprawiłam solą, pieprzem, sokiem z cytryny. Dodałam również skórkę otartą z całej cytryny. Dodałam odrobinę wody. Poddusiłam chwilę i dodałam 3/4 szklanki mleka kokosowego (jeśli ktoś nie lubi smaku kokosa, może dodać tylko pół szklanki, dla smaku potrawy wystarczy, a nie będzie "zajeżdżało" kokosem). Smak jest wyśmienity, delikatny, lekko cytrynowy. Na koniec lubię posypać sobie jedzonko natką pietruszki.



8 komentarzy:

  1. Witam, przyznaję się, że podczytuję :)
    A przepis wygląda egzotycznie w smaku. I chyba go wypróbuję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Choco, czy Twoje sny to jakiś bodzieć, który powoduje rewolucje jakie wyprawiasz w kuchni?
    Jeśli tak, to ja też tak chcę:)

    OdpowiedzUsuń
  3. To musiało być pyszne :))

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  4. Normalnie z Ciebie żeńska wersja Baddiego Valastry;)) Niestety zbyt rzadko,albo wcale zaglądam do kucnii;(( Za nic tej niechęci nie mogę przemóc... Potrzebny mi facet który będzie za mnie gotowac he he... Też czasem mam przeróżne sny, niekiedy mają odzwierciedlenie w rzeczywistości. Przez pierwsze miesiące stale mi się śniła babcia, podobno tylko mnie. Dosyc wspomnień czuję,że za chwilę się rozpłaczę.
    Ściskam mocno Lenuś szkoda,że nie możemy sobie poplotkowac;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Monika, miło mi Cię gościć :)
    Przepis jak najbardziej polecam do wypróbowania :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ketiov, poniekąd tak :) Ale nie polecam snów własnych, bo zbyt często są za bardzo męczące w swoim proroctwie ;)
    Polecam wyprawianie rewolucji w kuchni, niekoniecznie powiązane ze snami ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Aniu, dziękuję :) Buddy'ego uwielbiam zwłaszcza za to cukiernicze mistrzostwo :)
    Wiesz, nie tak trudno znaleźć faceta, który umie całkiem nieźle gotować. Wystarczy uważnie się rozejrzeć ;)
    Ściskam Cię cieplutko i uszy do góry. Smutek i tęsknota miną, a z czasem będą łatwiejsze do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń