26 lipca 2011

Prąd.

Miała być inna zupełnie notka, bo kulinarna, ale wyleciała w kosmos, po tym jak nagle w całej okolicy zgasł prąd. W kosmos poleciała część mojej pracy... Niby brak prądu to przecież nic takiego, dziwić się nie powinnam, żyć bez prądu potrafię, ale... gdy przez jakąś godzinę prąd średnio co minut zostaje włączony na sekund kilka lub kilkanaście, po czym zostaje znów wyłączony, to zaczyna trafiać mnie szlag i cholera, zwłaszcza gdy powinnam pracować.

Pracy odechciało mi się całkowicie, ale może to i lepiej, może jutro jakoś bardziej z górki mi to pójdzie. Włożyłam baterię do lapka, więc tu mogę sobie pobrykać... i dobrze, bo sen jak zwykle gdzieś daleko ode mnie sobie krąży. Świeczki i zapałki są zawsze pod ręką na takie okazje właśnie, woda na wszelki wypadek wypełniła kilka naczyń i dwa wiadra, bo gdy prądu dłużej nie ma, to na mojej górze również i wody nie ma. Dawno tu takich cyrków z prądem nie było. Tak sobie pomyślałam, że my ludzie, którzy na co dzień mamy prąd, chyba się bardzo do jego posiadania przyzwyczailiśmy. Jestem ciekawa, ilu z nas wytrzymałoby tydzień bez prądu, bez bieżącej wody, bez cywilizacyjnych wygód... Dla mnie nie stanowi to problemu, chyba że zmuszona jestem pracować (a niekoniecznie lubię to robić starą metodą), a prąd jest mi do tej pracy po prostu konieczny. Myślę sobie, że gdyby nagle w całym mieście zabrakło prądu, to bardzo utrudniłoby to ludziom życie, może nawet część z nich spanikowałaby, a gdybyśmy byli zmuszeni cofnąć się do czasów tak sprzed 150 lat... ciekawe, ile osób dałoby sobie radę i żyłoby zupełnie normalnie?

Ostatnio doszłam do pewnego wniosku, że im więcej mamy udogodnień, wynalazków cywilizacyjnych, tym mniej mamy czasu, mniej jesteśmy kreatywni i zaradni, nie jako jednostki, tylko ogólnie jako ludzie, a zwłaszcza ta bardzo młoda część naszego społeczeństwa. Byłam w niedzielę u mojej najstarszej siostry na obiedzie, a później reanimowałam jej komputer. Mój siostrzeniec nie wiedział, co ma ze sobą zrobić, bo skoro komputer nie działa, tv odłączona bo remont totalny w domu... a do tego złość, że czemu to naprawianie tak długo trwa. Gdy tak siedziałam przy tamtym komputerze, przypomniały mi się wakacje z czasów szkoły. Letnie wakacje spędzałam na różnych wyjazdach, często na łódkach - ojciec pracował, a ja pływałam, zajmowałam się sobą; jeździłam też na różne obozy (odkąd skończyłam 14 lat sama sobie zarabiałam na wyjazdy i to zupełnie normalnymi zajęciami), a gdy chodziłam do podstawówki to większość lata spędzałam jednak w mieście, ale spędzałam go z ludźmi - szaleliśmy na podwórku i nie można nas było do domu zagonić. Wciąż było słychać "rozmowy" na linii ziemia-okno, a teraz? Na podwórku są co najwyżej maluszki z rodzicami, rodzeństwem, dziadkami, opiekunkami. Czasem jakieś dziecko przejedzie na rowerze. Jest pusto. A gdyby tak prądu nie było... Jestem ciekawa, co i czy by się zmieniło.

Właśnie pojawił się prąd... Jednak chyba nie zrezygnuję ze świeczek na dziś, bo tak mi jakoś dobrze, ciepło, miło. Chyba wrócę do pisania, może grać zacznę na nowo... Może powinnam. Ojciec dziś spytał mnie, dlaczego przestałam pisać. Może powinnam wrócić, może to dobry moment... Prądu nie było, a notatnik z tekstami i długopis same wpadły mi w dłonie. Może czas, aby zacząć na nowo?

12 komentarzy:

  1. U mnie w pracy prąd jest ;)
    Tylko tyle roboty, że dopiero teraz (od godziny 19) na chwilę usiadłem, żeby odsapnąć przy ulubionych blogach ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Hadesie, tam u Ciebie to z pewnością są i jakieś generatory czy coś gdyby były cyrki prądowe ;)
    No to dobrze, że sobie przed pracą odpocząłeś :)

    OdpowiedzUsuń
  3. U mnie podczas remontu korki wywaliły;) I przyszedł całkiem przystojny pan elektryk;] Ogólnie pechowy był ten malarz. Dziadkową drabinę prawie zarwał, za dużo tych kilogramów miał. W kliku miejscach pracował dlatego nie miał swoich narzędzi. Nie lubię gdy ludzie są łasi na kasę...
    Pzdr cieplutko Lenuś

    OdpowiedzUsuń
  4. Komputer fajna rzecz, ale dla dzieciaków uzależnienie... nie jest to dobre, choć rodzice o tym wiedzą, czasami nie robią nic, a wystarczy ustalić (w teorii jestem obstukana ;)) że komputer ok. ale od-do, albo w szczególne dni. Moja Majka od września będzie mogła usiąść tylko w niedzielę, to się wiąże z nauką, bo do tej pory, było u mnie podobnie :I...

    vi.

    OdpowiedzUsuń
  5. Żyję ponad pół wieku i jakby w cywilizacji Europy, choć w tej najbiedniejszej jej części. Prąd zawsze był i jest. Jego brak, mnie przynajmniej ogłupia. Ostatnio, kiedy prądu zabrakło, pomyślałem, że posłucham radia. I okay, ale musiałbym w garażu w aucie.
    Moje pierwsze z życia wspomnienie, to kiedy wetknąłem do gniazdka gwóźdź, żeby namacać ten cały prąd. On mnie pomacał.

    OdpowiedzUsuń
  6. Witaj Aniu :)
    Oooo korki ;) he he U mnie już raczej nie wywalają po zmianie całej instalacji.
    Wiesz, ludzie często się tylu zleceń łapią, żeby mieć za co przeżyć, utrzymać rodzinę, czasem wcale o kasę nie chodzi, po prostu.
    Ściskam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Violuś, zgadza się, że komputer to fajna rzecz, jeśli się potrafi z niej korzystać. A dzieciaki łatwo mogą popaść w uzależnienie, zresztą jak sporo ludzi. Bo niewielu jest, którzy nie są jak ja podatni na uzależnienia ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Czarku Samuelu, brak prądu Cię ogłupia mówisz? Człowiek łatwo się przzwyczaja do tego, że coś stale jest ;)
    Jak u mnie prądu nie ma, to świeczka, kartka, długopis albo książka, tylko muzyki wtedy brak ;)
    Chciałeś pomacać prąd, to nawet specjalnie się wysilać nie musiałeś, żeby sam się pomacał ;) Ja takich pomysłów jednak nie miałam.

    OdpowiedzUsuń
  9. Jakoś bez prądu to nie mogę sobie wyobrazić, chyba , że na krótka chwilę i tylko wtedy, kiedy ma się w pobliżu baterie:))

    OdpowiedzUsuń
  10. Przyznam sie , że bez prądu żyłabym w ciągłym napięciu;)

    OdpowiedzUsuń
  11. Ketiov, bateria bardzo pomaga albo dobre towarzystwo i brak prądu schodzi na dalszy plan ;)

    OdpowiedzUsuń
  12. Magda, świetna gra słów :)

    OdpowiedzUsuń