8 października 2011

Przyjaciółka.

Czuję, że tracę serce do pisania. 

Staczam się, upadam coraz niżej, w końcu trzasnę o dno, ale chyba i to mnie nie otrzeźwi, nie obudzi z letargu, w który zapadam.
Łapie mnie znieczulica. Na wszystko. Ból igra ze mną. 

Ciężar niewykrzyczanych tajemnic, sekretów z dna duszy, ciąży mi jak kamień u szyi, ciężar, który nie może być wypowiedziany... Powiesz i przestaje to być tajemnicą. 
Zaczynam dochodzić do perfekcji we własnym masochizmie. Znęcam się sama nad sobą. 

Mam ochotę powiedzieć, że pierdolę to wszystko, zabieram zabawki i spadam na koniec świata, na mój koniec świata - jakaś Alaska albo Nowa Zelandia, albo gdzie mnie oczy poniosą. 
Czemu życie, jeśli już przypomina film, musi przypominać kiepski film, kiepski żart, a nie może być sceną z komedii romatycznej albo filmu muzycznego z happy endem?

Od lat nastu szarpię się z moją przyjaciółką depresją, wcale nie sezonową. Chwyci mnie swoimi łapskami za gardło, w węzeł zwiąże mi duszę, a ja się miotam. Nie jestem ani odważna, ani dzielna, ani silna. Nie ma odwagi, żeby żyć, ale nie mam jej też, aby ze sobą skończyć. Marzenia dawno schowałam na dnie szuflady. Pokryły się kurzem, a ja nawet ich już nie pamiętam. Czasem patrzę na siebie w lustrze i zastanawiam się, czy to ta sama osoba, która potrafi się śmiać, żartować, wymyślać najróżniejsze głupoty. Nauczyłam się z nią żyć, ale nie mogę jej znieść. 

Czekolada, ćwiczenia, a raczej katowanie się nimi kilka razy w tygodniu, muzyka i łączenie smaków to moje lekarstwo. Jak na razie jedyne. Na szczęście skuteczne :)

12 komentarzy:

  1. Martwisz mnie :( Tym bardziej, że nie bardzo wiem jak Ci pomóc, zwłaszcza tak na odległość.

    OdpowiedzUsuń
  2. Lenka, to może ta jesień tak nastraja, końcówka lata, chłodno się zrobiło... nie smuć się, nosek do góry :))

    vi

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosiu, samą siebie również. Wiesz, to że mogę tu powiedzieć, w jakiś sposób wykrzyczeć smutki, bóle i tę paskudę deprechę, pomaga.
    Dziękuję.

    Nauczyłam się jak przetrwać z deprechą i choć czasem mam ochotę schować się w łóżku pod kołdrą, nie jeść, nie pić i w ogóle nosa nie wytykać spod kołdry, wiem, że to będzie najgorsze, co mogę sobie zrobić, bo potem będzie tylko gorzej.

    OdpowiedzUsuń
  4. Violuś, u mnie najgorzej jest latem jak słońce mocno grzeje, bo wtedy mam wrażenie, że nie mam się gdzie schować. Wiesz, paradoksalnie ta pogoda ma na mnie zbawienny wpływ, bo mogę się już otulić ubraniami - miękko, przyjemnie. Zwiększona aktywność fizyczna, kuchnia, muzyka i nie jest tak źle :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ja niby kocham jesień, a już kilka razy miałam stany, że z łóżka nie mogłam wyjść. Życie czasem przerasta, przygniata swoim nadmiarem. Zwł. jeśli znowu nadchodzi jakiś moment przełomowy, czuję to. Niedźwiedziem być i móc legalnie to przespać. ..

    Trzymaj się ciepło, nie poddawaj. Pisanie może przynosić ulgę, ale inne sposoby też są wskazane - czasem dobra książka na wieczór bywa najlepszym lekarstwem.

    OdpowiedzUsuń
  6. Wiesz CzG, tak się zastanawiam, na ile jest to przypadłość indywidualna, a na ile pokłosie singlowania. Bo jeśli ma się obok siebie swojego życiowego partnera, którego się kocha, jeśli ma się dzieci, to ma się dla kogo żyć i nie traci się wtedy wiary w sens życia. Single z definicji mogą mieć z tym problemy.
    Ale mam nadzieję, że weźmiesz się w garść i ta Twoja paskudna deprecha zmyje się jak niepyszna ;)
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Porcelanowa, u mnie to już od lat nie są stany, a okresy całe, a najgorzej jest latem jak świeci słońce.
    Ja z tym walczę od dawna i już właściwie wszystko przerobiłam na sobie. Mogę powiedzieć tylko tyle, że właśnie trzeba robić to, co przynosi ulgę i pomaga, bo najgorzej poddać się temu, nie wstawać, nic nie robić.

    Pozdrawiam ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Cześć Smurffie :)
    Ja nie wiem, jak to jest u innych. Z rozmów, z opowiadań wiem, że to singlowanie ma bardzo duży wpływ. W moim przypadku to się ciągnie już tyle lat, że bycie nie w związku czy w związku niewiele zmienia.
    U mnie w związkach bywało jeszcze gorzej, w tych takich okresach deprechy to jeszcze mi się bardziej w związku nasilało.
    Aktywność robi swoje i zaczyna być lepiej :)
    Pozdrawiam serdecznie :)))

    OdpowiedzUsuń
  9. czekoladko kochana nie poddawaj sie !!!!
    wierze ze dasz sobie rade i tego Ci zycze :)

    OdpowiedzUsuń
  10. Ściskam Cię..!!

    OdpowiedzUsuń
  11. Lapaz, dziękuję :) Małymi kroczkami do przodu i już jest lepiej :)

    OdpowiedzUsuń