10 lutego 2012

Zapach zimy.

Lubię zimę. Nie tylko za śnieg i za mróz, za sanki, łyżwy, bałwana i wygłupy na śniegu nie tylko w dziecinnych latach. Lubię zimę za kolor nieba, który tak wielu ludzi nazywa zbyt często szarym i ciężkim, a dla mnie ma ono w sobie więcej fioletu i różu niż szarości, i jest takie brudno niebieskie, takie migotliwe, a powietrze na horyzoncie wygląda jak z baśni wyjęte. Zimą lubię składać słowa w bajki. 

Miałam może z pięć lat, a może jeszcze nie... nie pamiętam dokładnie. Była taka zima - mroźna i śnieżna, ale nie z tych zim, kiedy to mama musiała otulać mnie pierzyną, abym nie marzła. Zupełnie inna zima, ale zima z tych zim, które swym mroźnym oddechem malują na szybach kwiaty, dziergają koronki, które pierwsze muśnięcie wiosny zabiera do krainy wspomnień. I taka zima była właśnie wtedy. Siedziałam sobie wygodnie na mamusinych kolanach w ciepłej kuchni i przyglądałam się rysunkom na szybie, wypatrywałam za oknem dzieci, bawiących się na śniegu. Byłam wciąż chora, ale czułam się na tyle dobrze, że choć musiałam jeszcze być w domu, mogłam siedzieć sobie ubrana i nikt nie zmuszał mnie już do leżenia w łóżku.
Na mamusinych kolanach było mi ciepło, bezpiecznie, dobrze, a poza tym mogłam swobodnie wyglądać przez szybkę na bajkowy świat. Na kuchennym stole leżał chleb, wędzona słonina, sól i cebula pokrojona w piórka. W kubkach parowała woda z sokiem z malin, a mama robiła mi malutkie kanapeczki z tą słoniną i cebulką, którą posypywała leciutko solą. Jejku... jakie to było pyszne. Co ja bym dała za kawałek dobrej wędzonej słoninki... Może przypomniałabym sobie, jak pachniała tamta zima?

8 komentarzy:

  1. Cóż, ja nie lubię zimy. Odkąd pamiecią sięgam zawsze marzłam. Przecież rodzice ubierali mnie ciepło, a jednak zawsze przychodziłam z tak zziebnętymi rekoma, że aż bolały i trzeba je było...pod zimna wodę. Kiedyś koleżanka, nieco starsza ode mnie, zima w porozpinanym kożuszku powiedziala mi, ze to starym ludziom jest zimno. Podziękowalam jej za oświecenie mnie, że ja od urodzenia chyba byłam stara, skoro zawsze mi było zimno :) Ale gdy w szkole średniej pojechaliśmy na narty do Istebnej a mróz był wtedy -27, wcale tego nie odczuwaliśmy. Wniosek nasuwa sie sam - powinnam jeździć zimą na narty.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale gloger czas nam pozmieniał!!! Bo mój lapek pokazuje, że jest 11 lutego, godzina 00:47

    OdpowiedzUsuń
  3. Dlatego tak warto doceniać chwile, które są nam dane. Chwila ciszy... herbata... kto co lubi... bo za kilka lat nasze życie może wyglądać inaczej i będziemy chcieli oddać wiele... za tamte chwile :)

    Miłej soboty :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Z bloggera zrobiłam "gloger" hi,hi hi

    OdpowiedzUsuń
  5. zrobiło mi się ciepło jak czytałam o zimie:) o dziwo:)))

    PS. jejku, te banerki, trza je było na sam dół, do piwnicy;))))))

    OdpowiedzUsuń
  6. Aniu, a ja zimę lubię i im więcej mam na sobie warstw, tym lepiej się czuję, ale tu też przesadzić nie można, żeby nie przypominać kulki ;)
    Jak nie ma wiatru, a jest duży mróz, do tego pełno śniegu wokół, to nie jest to tak odczuwalne. Najgorzej jak jest wiatr...

    Pozmieniał samoczynnie ten zegar i wychodzi na to, że siedzimy w środku nocy ;) hi hi

    OdpowiedzUsuń
  7. Mi, dokładnie tak :) Takie chwile są po prostu bezcenne i później tak miło jest je wspominać :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Sydoniu, to ja się bardzo cieszę, że ciepło Ci się zrobiło :)))

    Do piwnicy ;)? Łeeee i nikt nie zobaczy wtedy, że jednak nie zawsze mam sklerozę ;)

    OdpowiedzUsuń