16 lipca 2012

Rano.

Zasnęłam porządnie dopiero jak zrobiło się jasno. Gdy noc otulała miasto zasypiałam na minut kilka i znów otwierałam oczy. Stan zawieszenia pomiędzy jawą a snem. 

Nad ranem przyśnił mi się cmentarz przykościelny i kościół. Zwyczajny cmentarz. Jeszcze takiego we śnie nie widziałam. Weszłam do kościoła, bo czegoś od kogoś potrzebowałam, chciałam o coś spytać. Słyszałam śpiew ludzi, bo zaczynała się msza. Gdy stamtąd wyszłam, zrywałam kwiaty pod płotem cmentarza i robiłam z nich bukiet. Piękne, kolorowe, jakby rosły na łące, a nie na cmentarzu. Większość kwiatów była żółta i fioletowa. A potem... nie wiem, co się wydarzyło, ale nagle musiałam uciekać przed kimś. Było ciemno, szłam na przystanek, a ktoś podążał za mną. Mężczyzna. Gdy tylko przyspieszyłam kroku, on też podkręcił tempo. Musiałam przecisnąć się przez wąskie przejście między płotem a murem. Wiedziałam, że mu się nie ta sztuka nie uda, gdyż był zbyt duży. Wreszcie dotarłam do przystanku, na którym czekało sporo ludzi. Autobusy przyjeżdżały jeden po drugim, a ja do swojego stanowiska miałam jeszcze kilka kroków. Odwróciłam się. Znów zobaczyłam tę postać. Daleko. Na początku ulicy. Na szczęście podjechał przepełniony autobus, a mi udało wcisnąć się do środka. 


A wiecie czego szukałam w kościele? Toalety. I wcale nie chodziło o to, że na jawie moje potrzeby fizjologiczne dochodziły do głosu. Akurat spały tak samo jak i ja. Ubikację znalazłam. Tyle tylko że z niej nie skorzystałam, gdyż były tam niespłukane odchody w znacznej ilości. 




Powiem tylko tyle - cholera, żeby to się teraz sprawdziło. 


Proszę mi wybaczyć też, ten taki z lekka "kwadratowy" opis, ale mam kłopot z zebraniem myśli, bo biegną mi wielotorowo. W każdym razie wszystko mi się w główce poukładało.


Kościoły i cmentarze zawsze mi się śnią, gdy coś bardzo ważnego ma się w moim życiu wydarzyć. Ostrzegają, dają nadzieję, zapowiadają początek albo koniec. Dotyczą tylko tego co odciśnie na mnie swój znak, rzeczy, które są naprawdę istotne, są takimi jakby głównymi punktami, zwiastują zwroty i zmiany. Nie zawsze chciałam przyjąć do wiadomości ich przekaz, nie zawsze chciałam się przystosować, nie zawsze byłam czujna. Pamiętam każdy z tych snów i każdy z nich się sprawdził w dość krótkim czasie. Pozostaje mi tylko zaczekać i nie przeszkadzać.


 

4 komentarze:

  1. Ludzie różnych rzeczy szukają w kościołach ;D oby Twój sen oznaczał coś cudownie ważnego, pozytywnego :)

    P.S. Mmmm :) całkiem niezłe towarzystwo do filmów... babeczki... maliny... śmietana :) a jakie filmy? :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda :) Mam nadzieję, że będzie tak, jak myślę i że się spełni, bo jak na razie to nie jest za wesoło.

      Filmy? Kino francuskie i stare kino włoskie :)

      Usuń
  2. Ja ostatnio też mam niepokojace sny. Własciwie nic złego sie w nich nie dzieje, a ja czuję, że dlatego, by uśpić moją czujność. Kurcze, jaki człowiek jest pokręcony: śnią się koszmary - źle, śni się coś miłego - też źle. Jedyną symbolikę, jaką rozumiem to woda, byle była czysta.

    OdpowiedzUsuń
  3. Aniu, z tą symboliką różnie bywa. U każdego jest trochę inaczej. Ja się nauczyłam swoich snów, tylko czasem nie chcę ich słuchać. Nie lubię, gdy mi się śnią te sny. Po prostu nie lubię, ale przywykłam do nich.

    OdpowiedzUsuń