2 marca 2013

I gdzie ta wiosna?

Mam nadzieję, że to już ostatki zimy, a słonko, które zaczęło od kilku dni rozciągać swoje kończyny, rozpychając chmury, zwiastuje wiosnę. Tęsknię za zielenią drzew, miękką trawą, śpiewem ptaków, świeżymi kwiatami z pola i łąki, za górami, za jeziorami, za spokojem. Jestem zmarznięta od środka. Kawał lodu mam w piersi, grudki śniegu w żołądku. Rozgrzewa mnie jedynie gorąca herbata z cytryną, grejpfrutem i sokiem malinowym oraz wszelkiego rodzaju zupy. Ostatnio preferuję te proste i szybkie w przygotowaniu, czyli porowo - ziemniaczaną, marchewkowo - pomarańczową, z pieczonej papryki z prażonymi migdałami, pomidorową z bazylią i pomarańczami. Gorące, pachnące, kremowe. 

Schodzi ze mnie stres z ostatnich mięsięcy, tygodni i dni. Zmęczenie, migreny. Czytam tylko baśnie, bo wszystko inne mnie męczy. Psychicznie.

Przywiozłam z G. wreszcie wszystkie książki i zdałam sobie sprawę, że nie bardzo mam dla nich miejsce. Trzeba było wszystko poprzestawiać, pozmieniać i w efekcie wszelkie półki w obu pokojach wypchane są książkami. Na biurku też królują, również w kilku innych miejscach, bo wszystkie się po prostu nie zmieściły na półkach. We własnym domu odkryłam kilka pozycji, o których istnieniu nie miałam pojęcia. Gdy robiłam porządek z papierami służbowymi ojca, wśród materiałów z meteorologii, hydrologii, nawigacji i innych takich, znalazłam mnóstwo książek. Dwie mnie bardzo ucieszyły, wręcz wzruszyły mnie. Nie miałam pojęcia, że tato je miał.

Zamiłowanie do książek, do czytania mam po ojcu i po jego mamie. W sumie to chyba bardziej po babci, której zdarzało się spalić cały obiad, bo kompletnie zatonęła w lekturze. Skąd ja to znam? Przez książki mam na koncie kilka spalonych garnków, kilka zwęglonych obiadów, a raz przy odgrzewaniu marchewki... w garnku zrobiła się dziura... 

Wyobraźnia.  

Czuję się chora. Brak mi równowagi. Za mało czytam. Brak mi kontaktu z naturą. Oby wiosna nadeszła prędko. Jak najszybciej. Ciepłe noce, rozgwieżdżone niebo, szum liści, zapach trawy o świcie, rześkie powietrze o wschodzie słońca.  

 

10 komentarzy:

  1. Wiosna idzie i to wielkimi krokami. Zobaczysz :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Też już mam dość zimy i odczuwam brak słońca. Zima była piękna w górach, nawet wielki mróz (ok. -20) mi nie dokuczył, choć jestem straszny zmarzlak. A teraz - precz, idź od nas zimo jak najdalej. Liczę na to, że wraz z nadejściem wiosny optymistyczniej spojrzę na świat, a bardzo mi teraz tego trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była w tym roku piękna zima, ale już jest marzec, więc czas na wiosnę :)

      Usuń
  3. Co do czytania książek też mam to po ojcu. Poniewaz jestem już wiekowa, w dzieciństwie nie mieliśmy telewizora, więc w długie zimowe wieczory ojciec sadzał nas przy stole w kuchni, mama krzątała się przy domowych zajęciach a on czytał nam na głos, np "Krzyżaków". Do dziś pamiętam tę scenę gdy Jagienka pomagała Zbyszkowi w upolowaniu niedźwiedzia na sadło dla chorego Maćka z Bogdańca

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie. Czytanie na głos. Teraz to można sobie audio booka posłuchać, ale dla mnie to nie to samo. Uwielbiałam jak tato mi czytał.
      Kiedyś było inaczej.

      Usuń
  4. A właściwie nie tyle scenę, co moje wyobrażenie sobie tejże. A pierwszym poważnym prezentem pod choinkę był gruby tom wierszy Brzechwy pt. "Sto bajek". Żaden (prezent) mnie chyba tak nie ucieszył jak właśnie ten.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :) a u mnie Brzechwa, Tuwim.... i 3-letnie dziecko udawało, że umie czytać, a znało wszystkie wierszyki na pamięć. Uwielbiałam to robić ;)

      Usuń
  5. Się rozgadałam, przepraszam. Ale to wszystko Twoja wina, Czekoladko - obudziłaś wspomnienia :))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oh nic nie szkodzi, wręcz przeciwnie ;) Proszę częściej :)

      Usuń