1 maja 2013

Rąbanka.

Praca śni mi się po nocach jak jakiś koszmar. Po nocce w dzień też mi się śni. Wędruję po łóżku przez sen, przewracam się z boku na bok. Sypiam albo na baczność, albo brzuchu w taki sposób, jakby leżała krzyżem. Nie znoszę takich pozycji, ale tylko w tych dwóch jest mi na tyle wygodnie, że moje mięśnie odpoczywają. 

Nie tylko praca śni mi się. Drugi wariant snów to sny erotyczne. Zbyt realne. 

Ciekawe, co moja podświadomość chce mi przez to wszystko powiedzieć.

Przejmuję się pracą. Perfekcjonizm mi się włącza i chciałabym bardziej, lepiej, więcej. Poza tym nabieram śmiałości i chęci, aby zacząć uczyć się niderlandzkiego. Zdarza się w pracy, że mówię w trzech językach jednocześnie, więc jeśli będę mówić i w czwartym to dużej różnicy mi to nie zrobi. Co więcej, będzie to miało swoje ogromne plusy, bo bez znajomości języka nie mam co liczyć na inne zajęcie. 

Dziś na nocce miałam załamanie nerwowe przy jogurtach. Pracować się nie dało normalnie, bo sprzęt mnie miał serdecznie gdzieś, nic mi się zmieścić nie chciało, choć upchane było maksymalnie. Długą przerwę miałam gwizdaną, bo spędziłam ją na pracy. Inaczej nie miałabym szans w ogóle wyrobić się z tym gównem. Na szczęście później przyszedł mi z pomocą jeden kolega. Gdyby nie on, to chyba bym usiadła i się rozpłakała z bezsilności. Potem było już tylko lepiej. 

Przyznam szczerze, że nie przypuszczałam, że ta praca może mnie tak psychicznie wykończyć. Zmęczenie fizyczne nie jest tak silne, jak to psychiczne. Jestem wyczerpana. Jednak to wszystko minie.

Oczywiście nie dane mi było zbyt długo pospać po nocce, bo znalazł się idiota, który zamiast pukać delikatnie, walił z pięści w drzwi. Na szczęście głupota zaraźliwa nie jest, ale za to jest nieuleczalna. 

Zdążyłam, jak na razie, zauważyć tu 3 typy ludzi:
1. kretyni
2. cwaniakujące chamy
3. w porządku.
Niestety kategorii numer dwa jest tu sporo i bardzo rzuca się w oczy. Tych pierwszych też niestety mało nie jest. Na szczęście są też fajni ludzie. Należą do mniejszości, nie pchają się w oczy, czasem się troszkę zgrywają albo ukrywają, ale to dzięki nim się chce, samotność nie doskwiera i jest po prostu dobrze. 

Przez głowę przelatują mi tysiące myśli. Popijam waniliową colę wprost z Atlanty, grzeję się w promieniach słońca, tęsknię za domem. Nie wiem, co zrobię ze swoim życiem, ale gdzieś w głębi czuję, że dobrze będzie, że się poukłada. W kalendarzu, który mam zawsze przy sobie, noszę zdjęcia rodziców i gdy jest mi źle, spoglądam na nie i czuję się tak, jakby byli przy mnie. 

Nie wiem czy, kiedy i na ile poukładam swoje życie, czy ktoś ze mną wytrzyma i czy ja z tym kimś wytrzymam, czy sama będę matką... Nie wiem. Wiem tylko, że nie pozowolę się złamać, nie pozwolę, żeby strach kontrolował moje życie. 

Biorę siekierę i do dzieła. Czas wyrąbać nową drogę życiową.    

  ps. Dobra, wiem, czemu śni mi się drugi wariant snów, ale o tym napiszę jutro ;)   

2 komentarze:

  1. Poczekam na ten jutrzejszy wpis ;D

    OdpowiedzUsuń
  2. Już jest ;) Szału nie ma, za to podświadomość szaleje ;)

    OdpowiedzUsuń