13 czerwca 2013

Pogoda dla wisielców.

Wiatr. Silny. Bardzo. Na Wyspach nie widziałam takiego. Pogoda dla wisielców. Nie chodzi tylko o ów wiatr. Powietrze pachnie specyficznie. W taki dzień jak dziś - zachmurzone niebo, wiatr oszalał, płaczące chmury i ten specyficzny zapach unoszący się w powietrzu.

W taki dzień jak dziś nasilają się doły, depresja się budzi, zdarza się więcej wypadków, ludzie warczą na siebie, samobójcy przechodzą do czynów. Pogoda dla wisielców. 

Gdzieś kiedyś dopadłam pewne statystyki samobójstw. Wnioski wysnuły się same. 

Nie lubię pogody dla wisielców. Zawsze mam wtedy doła, zły dzień, moja deprecha wierci mi dziury w psychice.

W pracy też był gówniany dzień. Nie znoszę ludzi, którzy lubią mieszać. Wtrącać się w życie innych, siać zamęt, plotki. Nie mają własnego życia, że muszą zajmować się życiem innych?

Ah pierdolić ich wszystkich. No może niech się sami pierdolą. Beze mnie. Ode mnie niech się odpierdolą.

Pogoda dla wisielców to zawsze gówniany dzień. 

Stałam chyba z pół godziny pod prysznicem, pozwalając, żeby woda spływała po moich włosach, po twarzy, po całym ciele. Mieszała się ze łzami. Wciąż tu nigdzie nie mogę być sama. Jedynie pod prysznicem jestem sama, wolna. Nikt mnie nie widzi. W pogodę dla wisielców zawsze leją się hektolitry łez. Wszystkie wątpliwości na każdy temat cisną się do głowy. Noc jest bezsenna, a ja wędruję po mieszkaniu jak cień. 

W pogodę dla wisielców aż się prosi, aby się powiesić. Skończyć raz na zawsze z problemami, bólem, cierpieniem, wątpliwościami, pytaniami bez odpowiedzi. 

Aż się prosi... tylko tej prośby nie zamierzam spełniać. 

Na horyzoncie rysują się problemy, które zaczynają się zbliżać w ekstremalnym tempie. 

Dalej będę się poruszać instynktownie. Intuicja. 

Tylko czy ja do cholery jestem warta tego, aby rozpierdzielić dla mnie dotychczasowe życie, kopnąć w dupę część ludzi???
 

2 komentarze:

  1. po latach 40 wiem jedno, liczy się tylko bliskość, znajomi przychodzą i odchodzą, dzisiaj ktoś wydaje się przyjacielem, a jutro zawodzi Cię na całej lini, bo Ty dla niego nie znaczysz tyle, co on znaczył dla Ciebie i zaczynasz żałować, że poświęciłaś coś ważnego dla innych a oni... zbyt zajęci sobą, bo w pewnym wieku ludzie zaczynają zajmować się tylko sobą i bliskimi... Zajmuj się sobą a nie częścią, która i tak zniknie, prędzej czy później

    OdpowiedzUsuń
  2. Wiesz, że ten Twój post doprowadził mnie także do chęci głosnego wykrzyczenia nieparlamentarnych słów? Q..., q..., q...
    Jesteśmy warte tego, by być dla siebie samych najważniejszą osobą na świecie. Od facetów należy sie uczyć egoizmu, bo oni wiedzą, że czego sobie nie weźmie, tego nie będzie miał. Więc jeśli dla kogoś jeszcze jesteś naważniejsza na świecie, to cudnie, ale jedyną osobą, która Cię nie opuści aż do śmierci jesteś Ty sama. Nie Ty pierwsza przeżywasz dylemat, czy moim postępowaniem ktoś nie zostanie skrzywdzony. Mówią też, że budowla szczęścia na czyjejś krzywdzie jest bardzo krucha. Nie jest moim najmniejszym zamiarem umoralniać Cię, bo sama potrzebuję umoralnienia. I gdyby mój ukochany zostawił chorą żonę na pastwę losu i nieporadnego syna, pewnie bym nim wzgardziła i nie chciała mieć do czynienia z takim łotrem bez serca. Ale wybrał drogę, która mnie doprowadziła do deprechy i tego też mu nie jestem w stanie wybaczyć

    OdpowiedzUsuń