19 lipca 2013

Dom.

Od miesięcy nigdzie nie czułam się jak w domu. Tułałam się po namiastkach domów, po domach rodziny i przyjaciół, krążyłam po własnych czterech ścianach. Wraz z moim tatą umarł mój dom, bo dom był zawsze tam, gdzie byli moi rodzice. Przy żadnym facecie nie czułam się tak, jakbym była w domu, nawet gdy siedzieliśmy w moich własnych czterech ścianach. 

Ostatnio miewam okropne huśtawki nastrojów, emocje bardzo mi falują góra-dół. Jest mi trudno samej ze sobą. Gonitwa myśli, stres, miliony wątpliwości. W przypływie emocji i lęku chciałam spakować się, wracać do domu... tylko uświadomiłam sobie, że ja nie mam domu. Mam cztery ściany. Cztery puste ściany pełne książek, mebli, kurzu i sporej ilości innych rzeczy. Cztery ściany. Co prawda własne, ale... Kiedyś to był dom. Teraz już nim nie jest. To tylko, choć z drugiej strony aż, dach nad głową. Schronienie. Jednak przestałam się czuć w nim bezpiecznie. 

Ubiegłej nocy siedziałam zwinięta w kłębek w fotelu i słuchałam przez kilka godzin Vivaldiego. Księżyc, jak nisko zawieszona lampa, wisiał nad blokami, wtulony między liście, zaglądał w moje okno. Vivaldi mnie relaksuje, uspokaja. Słuchając tej muzyki, uśmiecham się, wyciszam, jestem szczęśliwa. To taki moment kiedy moja dusza pląsa radośnie jak jakaś naga wodna czy leśna boginka. Cudowny stan ducha i gdy tak w nim trwałam, uświadomiłam sobie pewną rzecz. 

Od miesięcy nie czułam się tak jak czułam się w ubiegły weekend. Przez tę dość długą "chwilę" czułam się jak w prawdziwym domu. I spałam tak dobrze, jak wtedy gdy moje poczucie bezpieczeństwa nie było zachwiane. Cudowny weekend...

6 komentarzy:

  1. Dorosłość, własna rodzina, bezpieczeństwo - czas się o Ciebie dopomina najwidoczniej :*

    OdpowiedzUsuń
  2. No chyba tak właśnie się dzieje. W życiu bym nie pomyślała, że mnie też w końcu dopadnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. I znów sprawdza się ta mądra maksyma: tam dom twój, gdzie serce twoje. Wedle niej - ja też nie mam domu. Jestem wiecznym tułaczem, choć wracam do chałupy, która kiedyś była domem. To nie jest moje miejsce na ziemi. I choć łapię krótkie chwile szczęścia, po nich jest czasem trudniej wrócić do szarości dnia. Ale mówię sobie: naładuj akumulatory i pchaj ten wóz życiem zwany

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek wraca do swoich czterech ścian i tylko z przyzwyczajenia nazywa je domem. Przynajmniej ja tak mam. Bo moim domem jest On.

      Usuń