1 lipca 2013

Spalone.

Jutro 8 dzień pracy z rzędu. Wszystko boli mnie po kolei. Maraton... przewalone ponad 50 ton własnymi rękami. W sobotę praca dała mi tak popalić, że myślałam, że nie wytrzymam do końca dnia pracy. Gdyby nie siła woli, to bym sobie nie poradziła. Wakacje będą ciężkie i długie. Dużo ludzi na urlopach, w pracy zbyt mało, a pracy niewyobrażalnie dużo. Pozostaje wytrzymać jakoś do urlopu. 

Widok jedzenia doprowadza mnie do mdłości. Nie jestem w stanie niczego wmusić w siebie poza śniadaniem. Praca doprowadza mnie do wstrętu do jedzenia. Wiem, że powinnam jeść i jeść więcej, ale nie zamierzam się zmuszać. 

Poza tym jestem okropnym tchórzem. 

Presja jest nie do zniesienia. Nie do wytrzymania. Ostatni tydzień to była jakaś masakra. Mam dość. Chcę świętego spokoju. 

Uciekam.

Nie potrafię stworzyć niczego. 

Własne uczucia mnie przerażają. 

W weekend zdałam sobie z czegoś sprawę. Szok. Nie przypuszczałam. Stało się. Dlatego więcej się z nim nie spotkam. 

To głupie. Wiem. Nie dam rady. Nie dam po prostu rady. Oczy mnie zdradzą w jednej chwili. Nie chcę tego. Nie zniosę. Boję się. Jestem tchórzem. 

Poza tym zgubiłam gdzieś swoją głowę. 

Wczoraj, chwilę przed wyjściem do pracy, stwierdziłam, że moje jedyne spodnie do pracy są wciąż mokre, więc postanowiłam, że zrobię to samo co zwykle, czyli je podsuszę. Chwilę później, włącza się alarm przeciwpożarowy. Nic się nie pali, tylko spodnie parują. Ściągnęłam je z elektrycznego kominka, otworzyłam okno, alarm wył nadal. Ja w panice, siostra w panice, bo nie wiadomo, jak to cholerstwo wyłączyć. W końcu przestało wyć. Postanowiłam się ubrać, bo za pięć minut musiałyśmy wyjeżdżać do pracy. Wkładałam spodnie i... one były w kilku miejscach zielone i sztywne. Myślałam, że mi się nie doprały po ogórkach, które układałam. Wstałam, a moje spodnie... trzask trzask... wszystko się rozeszło. Spodnie poszły w strzępy. Spaliłam je. Muszę do pracy wychodzić, a nie mam żadnych spodni. Przypomniałam sobie, że są jedne, ale że chyba w nie się nie zmieszczę... a jednak się zmieściłam. Nic dziwnego, skoro jem tylko tyle, żeby z głodu nie umrzeć. 

Przy okazji zepsułam sobie zamek w swetrze. Zablokowałam radio w aucie. 

Jestem blondynką i nic nie pomoże to, że od dziesięciu lat usiłuję stworzyć sobie sztuczną inteligencję. Skądś musiały się wziąć kawały o brunetkach. To po prostu naturalne blondynki próbujące ratować się sztuczną inteligencją na własnej głowie ;) 

Jak widać na moim przykładzie, na wiele się to nie zdaje. Blondynka to blondynka i ukrywanie się pod innym kolorem nic nie pomoże. 

Poza tym czuję się chora. Muszę odchorować własną decyzję. Oczy zaczynały mnie zdradzać. Zresztą otoczenie już i tak zbyt dużo widziało. Presja z tym związana, różne naciski zaczęły być dla mnie nie do zniesienia. Podobnie jak komentarze. Muszę wytrzymać tu jeszcze długi czas, ale w takiej atmosferze... byłoby trudno. 

Jestem tchórzem. Zresztą od początku tego nie ukrywałam, że może się tak zdarzyć, że ucieknę, że to bardzo prawdopodobne. Stało się.

To zbyt wiele dla mnie. Mój mózg sobie z tym nie poradził, dusza mnie zaskoczyła totalnie. 

Nie umiem być szczęśliwa.

Odchoruję to. 

Stanęłam przed koniecznością wyboru. Albo praca, albo życie prywatne. Wybór oczywisty. Praca. Innej decyzji być w tej chwili nie mogło. Głupszej decyzji też nie. Zresztą i tak uważam, że nie jestem warta tego całego zachodu, rozpierdalania dla mnie ustalonego porządku, całego własnego życia. Naprawdę nie jestem kimś, dla kogo warto coś takiego zrobić. Po co mnożyć sobie problemy?

Zawsze odchodzę. Nawet jeśli bardzo chcę zostać. Może dlatego od zawsze to robię, że chciałabym, aby ktoś nie pozwolił mi na to i nie pozowolił mi na to w normalny sposób, w normalny dla mnie sposób... 

Chyba naprawdę oszalałam. 

   














6 komentarzy:

  1. Szkoda...chodzi mi o to, że tak się cieszyłaś swoim szczęściem...ale Ty sama wiesz najlepiej co robić :)
    pozdr.vi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Vi... no właśnie chyba nie bardzo wiem... :(

      Usuń
  2. Jebani trolle bez wlasnego zycia!
    Zeby tak psuc dobrym ludziom zycie.
    Zycze im krwawej sraczki!!!

    Wspolczuje Czekoladko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz... przecież tu niektórzy wpierdoliliby Twoje skarpetki z byle powodu.

      Usuń
  3. CZEKOLADA !!! Jeszcze raz przeczytam, że nie jesteś czegoś warta a przyjadę, gdziekolwiek jesteś, i... Cię pogryzę. A tak całkiem serio to powiem niecenzuralnie: nie pierdul.(to "u" specjalnie, nie literówka). Bo mi sie wątroba przewraca. Cholera jasna, znasz swoją wartość, i wcale nie potrzeba Ci moich zapewnień. Więc nie wkurzaj, ja Cię bardzo proszę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, bo może nie jestem, a może jestem... No pierdzielę pierdzielę od rzeczy i miotam się strasznie. No.

      Usuń