7 października 2013

Jednym spojrzeniem.

Czwarta nad ranem. Piąta... 160 km z hakiem. Gdyby 11 lat temu... Gdyby lat temu 40... Tylko że strach. Tylko brak zgody. Ustrój. Kraj. Rodzina. Dziecko. Szkoła. Studia. Nauka. Zdolności. Pragnienia. Intuicja. 

Jakby wyglądało moje życie, gdyby... Czy byłoby łatwiej? Czy może potrzebowałam tak skomplikowanej drogi, aby dojść do punktu, w którym dziś jestem? Czy potrzebowałam tak trudnej drogi, która już zarysowała się wówczas, gdy nie było mnie nawet na świecie i nikt nie przeczuwał, że w ogóle kiedykolwiek się pojawię. Czy potrzebowałam tego całego bagażu doświadczeń? 

W styczniu naiwnie sobie myślałam, że oto właśnie poukładam sobie życie w tzw. normalny sposób, jak wszyscy ludzie. Szczerze mówiąc, w pewnym momencie złapałam się na tym, że sama siebie przekonuję, że to jest dla mnie dobre, że tak będzie lepiej i że wcale nie jest ważne, że nie czuję się szczęśliwa, że przeżywam same stresy i jestem kłębkiem nerwów. Jak pomyślę, co chciałam sama sobie zafundować, to aż dostaję gęsiej skórki. Jest mi wręcz niedobrze do obrzydzenia, że chciałam same siebie tak skrzywdzić i coś takiego zrobić sobie - skazać się na nieszczęście na przynajmniej sporą część życia. 

Za to teraz... jestem szczęśliwa, mimo że czuję, że jestem w totalnej wielkiej kropce - takiej wielkości powiedzmy jeziora, no taki rosyjski Bajkał byłby odpowiedni. Normalnie siedzę w czarnej dupie, rozmyślam jak jakiś cholerny Salomon i od dwóch miesięcy nie potrafię dojść do niczego sensownego. Może wcale nie muszę do niczego dochodzić, tylko mi się tak wydaje. Ja pierdzielę. Jedyna pewność jaką mam, to wewnętrzna pewność. Intuicja. Szósty zmysł. Jakkolwiek dziwacznie to brzmi, jak czuję w środku, to tak jest. Tylko czy ja muszę zawsze wywracać wszystko do góry nogami, robić rewolucję i wybierać tak dziwaczne drogi życiowe, że ludzie znacząco się w głowę stukają, twierdząc, że oszalałam. 

Lubię robić rzeczy niemożliwe. Lubię wyzwania i trudne drogi. Lubię robić to, co innym wydaje się totalnie szalone. Tak. Właśnie tak. 

Zdałam sobie też sprawę, że wraz ze śmiercią ojca, przejęłam jego rolę i stałam się głową rodziny. Totalnie dziwne. No bo w sumie, to powinna najstarsza osoba, a tu nagle okazało się, że wcale tak nie jest. 

Każdego dnia w pracy rozmyślam nad tym, co zrobić mam ze swoim życiem. I chyba najwłaściwsze wydaje się - niech się dzieje. Jest tu i teraz, więc niech się dzieje, cokolwiek Bóg, los, życie mi da. Niech będzie. 

W życiu lubię intesywność albo delikatność. Lubię wszystko, co przeciwstawne, skrajne wręcz. Jednak bez przekraczania pewnych granic. 

Seks. Nigdy nie był dla mnie brudny, brzydliwy. To zupełnie naturalna sprawa. Ludzie to robią. Nie potrzeba do tego modłów, ślubów, idei. Powiedzieć, że jestem wymagająca, to mało. Seks... i wszystko z nim związane jest... hmmm... integralną częścią mnie. Nie jestem wyzywająca i wcale tego nie potrzebuję, jednak jest we mnie coś takiego, że rzuca się w oczy, że ta sfera jest dla mnie ważna, że lubię seks, pieszczoty, pocałunki. Nie byle jakie. Nie łatwo jest mi sprostać. Jestem okrutna i potrafię skreślić faceta już po jednym pocałunku. Kiepskie całowanie, jeszcze gorszy seks. A jak słaby seks i ma to miejsce w związku, to i słaba komunikacja, no chyba, że człowiek pomylił przyjaźń z miłością - czyli mamy dobrą komunikację i kiepski seks. Dobry seksu i słaba komunikacja? Też może być, ale to nie będzie takie "wow" i na zbyt wiele nie wystarczy. Szybko się wypala. Takie zimne ognie co najwyżej. Na jeden raz  może być. 

I nagle zdarza mi się coś takiego, że samo spojrzenie bywa elektryzujące i wiem, że jeśli on dotknie dłonią mojej dłoni, będę tylko myślała o tym, żeby mnie pocałował. Kiedy pyta, czy może, czuję, że jeśli nie odmówię, jestem zgubiona. Kiedy ustami dotyka moich ust, jestem pewna, że chcę się z nim kochać przez resztę życia. Kiedy mnie pieści, całuje, kiedy czuję go blisko, kiedy jesteśmy jednym, stopieni ciałami, duszami, w uniesieniu wpatrzeni nawzajem w swoje oczy, wiem, że przez resztę życia tak blisko chcę być tylko z nim. 

Straciłam już nadzieję, że seks może tak właśnie wyglądać. Im człowiek bardziej jest syty, tym bardziej jest spragniony. Być sytym i głodnym jednocześnie. Dwie skrajności i piorunujące uczucie doświadczać tego. Ekscytujące. Nasycenie i pragnienie. Jedno i drugie tak silne. 

Tak nie wygląda dobry seks. To zupełnie inny poziom. 

Rozpalić faceta jednym spojrzeniem... Rozpalić jak rozpalić. Sprawić, że płonie. Jednym spojrzeniem w oczy. 

I nie palimy się tu jak pochodnie, tylko rozpalamy ognie namiętności ;) 

A tak poważnie, zawsze chciałam do takiego stanu doprowadzić faceta jednym spojrzeniem. Właściwego faceta.

I tak po przebrnięciu przez szereg tematów stanęło na seksie. Jest ważny w związku. Bardzo ważny. Może nawet najważniejszy... z różnych punktów widzenia. I nie mam tu na myśli, że tak "brzydko" (bo nie lubię tego słowa, którego zaraz użyję) powiem, penetracji, tylko całą seksualną sferę. Tak się buduje bliskość w związku. Tym sposobem właśnie. Przyjaźń w związku i inną formę bliskości z nią związaną buduje się inaczej, a to robi się właśnie tak i tym sposobem. Jak to nie funkcjonuje i jest do niczego, to prędzej czy później związek się posypie. Żeby trwało, dobry związek potrzebuje obu form bliskości. A gdy nie ma żadnej z nich, choć partnerów łączą jakieś wspólne sprawy to co wówczas?

8 komentarzy:

  1. Wiesz co, poryczałam się czytając...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale... dlaczego? Jejku.... ja się nie spodziewałam, że ta notka może wywołać aż takie emocje w Tobie Vi...

      Usuń
  2. A wiesz,tak fajnie o tym piszesz że wzruszyłam, po części ciesząc się że Tobie się udało...potem z powodu własnej beznadziejności...
    vi : )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. o matulu... no to ja już nie wiem, co powiedzieć.
      Vi, Słonko, jakiej beznadziejności, jesteś wspaniałą osobą. Uściskuję mocno i cieplutko!

      Usuń
  3. Ktoś mi kiedyś powiedział, że dobry seks zaczyna sie od rana. I też teraz tak odczuwam. Zaczyna się od prostego: dzień dobry, Groszku. Odpowiadam: dzień dobry Strączku. I wszystko jasne :))

    OdpowiedzUsuń