Od dziecka fascynują mnie rysunki na skórze, także te rytualne, związane ściśle z kulturą danej grupy ludzi. Jest w nich coś magicznego. Symbole, napisy, znaki, obrazy... Jeśli tylko tatuażysta ma dobrą rękę może powstać coś pięknego, coś niesamowitego.
Dla tatuażysty, jak i dla wizażystki, płótnem jest ciało człowieka. A tatuażysta to artysta, pod warunkiem, że zna się na rzeczy, bo jak to, to jest zwykłym rzeźnikiem, który nie dość, że sprawia ból, zostawia na ciele jakieś oszpecające coś. Widziałam takie zepsute tatuaże i to wiele razy. Niestety najczęściej osoba, która sobie postanowiła zrobić rysunek na ciele nie przemyślała swojej decyzji i dała się wydziarać pierwszej lepszej osobie, a później były problemy z gojeniem się rany, a gdy się zagoiło... oczom ukazało się paskudztwo, szpecące ciało. Wyjścia są dwa, albo usunąć, albo zakryć innym tatuażem, zrobionym już przez kogoś, kto się na tym naprawdę zna.
Z tym usuwaniem to różnie bywa. Nie dość, żeby nie została szpecąca blizna, trzeba kilka, a czasem kilkanaście razy udawać się na laserowe usunięcie, to w naszym kraju, jeszcze nie jest to na porządku dziennym i nie tak łatwo znaleźć dobrego specjalistę, który będzie wiedział, co robi.
Jednak żadna z tych rzeczy nie sprawiła, że przestałam myśleć o rysunkach na ciele, o tym, aby mieć choć jeden na swoim. A po obejrzeniu "Tatuażysty" tym bardziej nie potrafię się oprzeć magii tatuażu. Jednak za nic nie chciałabym tatuażu w miejscach bardzo widocznych, jak ręce, nogi, łopatki, szyja, dekolt, dół pleców, szyja... Miałabym poważne problemy z pracą, bo pracodawcy w naszym kraju, niechętnie podchodzą do wytatuowanych ludzi. Zresztą nie w każdym zawodzie wydaje się to odpowiednie. W moim odpowiednie nie jest, przynajmniej w widocznym miejscu.
Mojej rodzinie, jak wielu osobom, tatuaż kojarzy się z więzieniem, a nie ze sztuką. I ja to rozumiem. Dla nich tatuaż = recydywista, przestępca. Cóż... są konserwatywni pod pewnymi względami. Stanowię wśród nich spory wyłom... Przetrenowali się na mnie nieźle, kiedy byłam nastolatką... Czerwone włosy albo ledwie zauważalna ich długość... Kolczyki... Strój, odstraszający ludzi ode mnie i wyglądający tak, jakby policyjny pies wciąż mnie podgryzał...
Marzy mi się drzewo bez liści... nagie, ciemne, z cieniowaniem.... Jest też takie drzewo... surmia zwyczajna... bardzo podobają mi się kwiaty surmii i marzą mi się, jak i moje drzewo...
Dla tatuażysty, jak i dla wizażystki, płótnem jest ciało człowieka. A tatuażysta to artysta, pod warunkiem, że zna się na rzeczy, bo jak to, to jest zwykłym rzeźnikiem, który nie dość, że sprawia ból, zostawia na ciele jakieś oszpecające coś. Widziałam takie zepsute tatuaże i to wiele razy. Niestety najczęściej osoba, która sobie postanowiła zrobić rysunek na ciele nie przemyślała swojej decyzji i dała się wydziarać pierwszej lepszej osobie, a później były problemy z gojeniem się rany, a gdy się zagoiło... oczom ukazało się paskudztwo, szpecące ciało. Wyjścia są dwa, albo usunąć, albo zakryć innym tatuażem, zrobionym już przez kogoś, kto się na tym naprawdę zna.
Z tym usuwaniem to różnie bywa. Nie dość, żeby nie została szpecąca blizna, trzeba kilka, a czasem kilkanaście razy udawać się na laserowe usunięcie, to w naszym kraju, jeszcze nie jest to na porządku dziennym i nie tak łatwo znaleźć dobrego specjalistę, który będzie wiedział, co robi.
Jednak żadna z tych rzeczy nie sprawiła, że przestałam myśleć o rysunkach na ciele, o tym, aby mieć choć jeden na swoim. A po obejrzeniu "Tatuażysty" tym bardziej nie potrafię się oprzeć magii tatuażu. Jednak za nic nie chciałabym tatuażu w miejscach bardzo widocznych, jak ręce, nogi, łopatki, szyja, dekolt, dół pleców, szyja... Miałabym poważne problemy z pracą, bo pracodawcy w naszym kraju, niechętnie podchodzą do wytatuowanych ludzi. Zresztą nie w każdym zawodzie wydaje się to odpowiednie. W moim odpowiednie nie jest, przynajmniej w widocznym miejscu.
Mojej rodzinie, jak wielu osobom, tatuaż kojarzy się z więzieniem, a nie ze sztuką. I ja to rozumiem. Dla nich tatuaż = recydywista, przestępca. Cóż... są konserwatywni pod pewnymi względami. Stanowię wśród nich spory wyłom... Przetrenowali się na mnie nieźle, kiedy byłam nastolatką... Czerwone włosy albo ledwie zauważalna ich długość... Kolczyki... Strój, odstraszający ludzi ode mnie i wyglądający tak, jakby policyjny pies wciąż mnie podgryzał...
Marzy mi się drzewo bez liści... nagie, ciemne, z cieniowaniem.... Jest też takie drzewo... surmia zwyczajna... bardzo podobają mi się kwiaty surmii i marzą mi się, jak i moje drzewo...
http://www.arttattoo.pl/tatuaz_poznan.php
OdpowiedzUsuńHej, Lenko wkleiłam ci ten link jak będziesz miała ochotę zerknij sobie w ich galerię... wydaje mi się że robią fajne tatuaże i studjo mają niczego sobie... widzisz ja swego czasu też o tym myślałam, potem jakoś mi przeszło,ale link sobie zostawiłam... gdyby nadarzyła się okazja i byłabym w pobliżu, to napewno siedziałabym już na fotelu haha... i flirtowała z przystojnym tatuażystą, oczywiście ;)
:) Dziękuję, pooglądam sobie. Ja przy nadarzającej się okazji wydziaram się. Na prawym boku, od uda, aż na żebra... :)
OdpowiedzUsuńZe mną jest tak, że im więcej czasu mija, ja się upewniam, że chcę, że mi to potrzebne. Tak na żywioł czegoś takiego bym nie zrobiła, bo to nie np. kolczyk w nosie, że dziurka może zarosnąć nawet bez śladu.
A mi jeden znajomy dał namiar na sprawdzonego przez niego artystę. Możesz sobie ten link zobaczyć:
http://galeria.studioviking.com/?gall=1
:)) dzięki... od uda aż na żebra, no no odważna jesteś dziewczyna :) miłego dnia Lenka, jeszcze wpadnę wieczorkiem, pa.
OdpowiedzUsuńChoć lepiej będzie wyglądał od biodra na żebra, góra trochę niżej niż piersi. Ale wiesz Viola, dlatego jeśli już pójdę to do kogoś sprawdzonego i poleconego, który nie urządzi mi rzeźni na ciele, a będzie tatuował, a nie rył w mojej skórze ;)
OdpowiedzUsuńa to sudio, do którego link podałaś to nawet wiem gdzie jest, zdarzało mi się często obok przechodzić ;) Ja też znikam na czas jakiś, bo obowiązki trzeba skończyć. Miłego popołudnia Violuś :)
OdpowiedzUsuń