14 listopada 2009

Jak zniechęcić do siebie kobietę.

Siedziałam sobie i czekałam na peronie na pociąg. Mrozu nie było, słońce świeciło, więc i czekanie było przyjemniejsze. Czas w miarę szybko mijał. Delektowałam się niespiesznie płynącymi minutami, wystawiając twarz do słońca. W pewnym momencie poczułam na sobie czyjś wzrok... wpatrywał się we mnie pewien facet - niski, łysy (nie mam nic przeciwko niskim i łysym ;)... taki abs (czyt. absolutnie bez szyi), koleś, który wygląda i chodzi tak, jakby pod pachami nosił arbuzy albo gorące cegły. Taki typ, który raczej nie pójdzie na koncert fortepianowy czy performance. Patrzył się i patrzył, wgapiał się we mnie i wcale nie sprawiało mi przyjemności.

Nadjechał pociąg, a ten jak na złość też do niego wsiada. Zakręciłam się szybko, aby zniknąć mu z oczu, bo jeszcze wpadłby na pomysł usiąść obok mnie. Znalazłam sobie miejsce i gdy już myślałam, że gościa zgubiłam, widzę, że idzie korytarzem i zagląda do przedziałów. Przy moim się zatrzymał... całe szczęście, że wybrałam zatłoczony i już dla niego nie było miejsca.

Facet wpadł jednak na pomysł, zaczął się przechadzać na długości mojego przedziału dumny jak paw, prężąc napompowane muskuły... szkoda, że ogona nie miał, bo może byłoby na co popatrzeć. Po dłuższej chwili zatrzymał się i oparł o drzwi do przedziału swój tyłek (siedziałam koło drzwi), szlifując i czyszcząc nim szybę, niczym wycieraczki w aucie. Wyciągnął telefon, wybrał jakiś numer. Docierały do mnie urywki rozmowy. W momencie, gdy usłyszałam tekst: "Mówię ci, jak suczka. Jakie ma cycki!", wstałam i otworzyłam drzwi, przyznaję, że złośliwe, bo widok jego tyłka przesłaniał mi widoki za oknem i odbierał apetyt, a zasłyszany tekst był niesmaczny. W brzuchu mi burczało z głodu, bo nie zjadłam śniadania, a ten szlifował szybę tyłkiem i mówił o mnie, jak o jakimś towarze.

Facet prawie się przewrócił, spojrzał na mnie. Włożyłam okulary przeciwsłoneczne i stanęłam przy oknie, mówiąc do niego, że zamiast w podróż powinien wybrać się do lekarza, bo jak widać owsiki mu spokoju nie dają, więc się wierci jak mucha w smole.

***

Mężczyźni nie zdają sobie sprawy, jak łatwo można swoim zachowaniem i pewnymi tekstami zniechęcić kobietę. Zastanawiam się czasem, o co chodzi takim mężczyznom jak ten, powyżej opisany. Gdybym miała jakąś miniówkę albo wyzywający makijaż, dekolt do pępka czy coś... Czasem ręce opadają, jak się słyszy różne teksty.

Co zniechęca kobietę?

- tłuste włosy, brzydki zapach, ogólnie brak higieny
- chamstwo
- wulgaryzmy
- natarczywość i nachalność
- komentarze i określenia typu: dupcia, suczka, cizia, niunia; jakie cycki; co za tyłek; wyruchałbym ją;
- upijanie się do nieprzytomności
- brak elementarnych zasad kultury i wychowania (np. jedzenie jak świnia, leżenie na kanapie w zabłoconych butach, bekanie przy posiłku)
- zmuszanie kobiety do czegoś, czego nie chce
- kłótnie, krzyki
- nie słuchanie tego, co mówi
- itd. itd. można by wymieniać jeszcze trochę.

***

Dla przypomnienia zostawiam tu dwie rozmowy, które kiedyś już były. Cóż... raczej ich bieg zamiast zachęcić kobietę do faceta, zniechęcił...

***

- Ale mi się podobasz! Szkoda, że nie mam tylnego siedzenia...

- Do mnie mówiłeś?

- Jesteś taka ładna, seksowna... mhmmm. Gdybyś tylko ubrała mini, trochę się opaliła...

- Czasem nie pomyliłeś mnie z kimś?

- No i te włosy... Mogłyby być dłuższe... Jaki masz naturalny kolor?

- A czy to aż takie ważne?

- Tak pytam. Ciekawisz mnie bardzo.

- Blond.

- O Boże, blondynka! Dlaczego się przefarbowałaś?! Taki ładny kolor! Ale wrócisz dla mnie do niego, prawda?

- NIE!

- Ale dlaczego? Moglibyśmy być tacy szczęśliwi... Trochę już razem przeżyliśmy. Te nasze rozmowy. Doskonale się rozumiemy.
(- Taaaak, zupełnie nie masz pojęcia o tym, o czym do Ciebie mówię. Ja mówię, Ty milczysz, bo nie nadążasz za moim tokiem myślenia.)

- Przeżyliśmy? Razem? O ile mi wiadomo, jestem JA, jesteś TY, ale nie ma NAS.

- Będę na nas pracował, a ty będziesz w domu i będziesz opiekować się naszymi dziećmi. (- W jakich czasach on żyje? Czy ja wyglądam jak miłośniczka średniowiecza?)

- Nie lubię siedzieć w domu i nie zamierzam rezygnować z pracy.

- Zmienię dla Ciebie całe swoje życie. (- To może od razu zmień kobietę.)

- A ja swojego nie.

***


- Jeszcze kilka razy jakieś bzykanko i kończę tę przygodę. Tylko nie posądzaj mnie, że jestem jakimś, któremu tylko na tym zależy. Ona sama mi się wpakowała, sama chciała.

- Oczywiście i z pewnością wcale się nie zaangażowała? Jestem pewna, że chce czegoś więcej.

- Liczy na coś poważnego, ale dla mnie to tylko seks. Czasem trzeba tak dla zdrowia psychicznego zaliczyć kilka numerków.

- Chyba sobie żartujesz?

- Z nią nie idzie robić nic innego. Rozmowy nam się w ogóle nie kleją. Wiesz, byłem osłem, że nie walczyłem wtedy o ciebie.

- O co ci chodzi?

- Że nie pojechałem wtedy do ciebie. Wydajesz się wartościową osobą.

- Wydaję się czy według ciebie jestem?

- Jesteś, a ja jestem osłem, dupą wołową. O ciebie warto walczyć, a ja za szybko odpuściłem i teraz się męczę. Przegadałbym z tobą całe życie, przeszedłbym je z tobą z uśmiechem na twarzy, a u schyłku życia powiedziałbym, że przeszedłem je z kimś, kogo kochałem.

- Nie mogę tego odwzajemnić. Znjadziesz jeszcze tę jedyną.

- Tylko że każdą porównuję do ciebie.

- Dlaczego?

- Nie znam żadnej kobiety tak, jak ciebie. Zdradziłaś mi wiele sekretów, spraw, o których ja nie umiałbym z ludźmi rozmawiać. Nie powiedziałbym o tym nawet przyjacielowi. Rozmawialiśmy o wszystkim. Szkoda byłoby to zaprzepaścić. Znalazłaś we mnie oparcie czy po prostu chciałaś się wygadać?

- I jedno i drugie. Tylko widzisz, traktuję cię jak przyjaciela. Wiesz, że jestem w kimś bardzo zakochana. To nowa sytuacja uczuciowa.

- A kiedyś w przyszłości?

- Nie wiem tego. Nie potrafię powiedzieć.

- Zawsze doceniam kogoś najbardziej, jak go tracę.

- Tak zwykle bywa w życiu.

- Będę czekał na ciebie. Poczekam aż to się rozsypie...






12 komentarzy:

  1. Zniechęcić kobietę może wszystko i nic.
    Bywają takie kobiety, których nic nie zniechęca. Tego akurat nie rozumiem...
    Mnie natomiast zniechęca każdy facet, który nie jest NIM, a ON jest tylko jeden;)
    Każdy inny mnie już...nie interesuje:)

    taka swoista monogamia:)

    OdpowiedzUsuń
  2. czarodziejka15.11.2009, 12:44

    He, podpisuje sie pod komentem Madame :)
    I pozdrawiam niedzielnie :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Tak,madame, może wszystko i nic. Hmm... a znacie ten sposób na zniechęcenie - umyć przy tej drugiej osobie nogi w misce i niech ta druga osoba wypije później wodę... 99,9% na pewno się zniechęci, a pozostałe 0,1%... cóż... wtedy lepiej wiać gdzie pieprz rośnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. i podpisuję się pod Waszymi koment. dziewczyny :) Miłej niedzieli Wam i wszystkim :)))

    OdpowiedzUsuń
  5. Jaka ty wybredna jestes, taka okazje przepuscic, no wiesz! Facet zadbany z higienicznie utrzymana glaca, wysportowany i meski,tylko brac bez grymasu sprzeciwu:)

    OdpowiedzUsuń
  6. ha ha ha ha, zostawiam go Tobie :) Pewnie, że jestem wybredna, a co nie wiesz o tym? Nawet nie tak dawno napisałam o tym notkę, coś mało uważnie mnie czytasz ;) Koks zostawiam w hutach do palenia, a nie trzymam pod ręką ;)

    OdpowiedzUsuń
  7. Piszesz zagadkami, co z tym koksem? Mi najdalej do kotlowni, wiec nie lapie:)

    OdpowiedzUsuń
  8. I daj mleka kotu, bo mnie podrapal!

    OdpowiedzUsuń
  9. Koks to: 1. paliwo uzyskiwane poprzez przemysłowe wygrzewanie węgla kamiennego w temperaturze 600-1200 °C w specjalnie w tym celu skonstruowanym piecu koksowniczym za pomocą gazów spalinowych (bez dostępu tlenu). Jest substancją szaro-czarną, porowatą, o charakterystycznym zapachu gazów koksowniczych.
    2. facet na sterydach, napompowany sterydami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Wiesz, Anonimie, koty rozpoznają dobrych ludzi. Kiciuś ma na imię Koksik, jest dobrze karmiony, ale lubi polować na myszy, co widać ;) A że Ciebie podrapał, trzeba było go nie drażnić ;P

    OdpowiedzUsuń
  11. Dziś usłyszałam w TV taki tekst: Rano wydawało mi się, że nie rozumiem mężczyzn, teraz jestem tego pewna. Nawet mój ulubiony Sztaudynger pisał "Kobiety zawsze więcej czują wstrętów do opieszałych , niźli do natrętów". Może ten facet z pociągu to jeden z tych, którzy właśnie tę zasadę wyznają?

    OdpowiedzUsuń
  12. Witaj Aniu :)Jak zwykle zgadzam się ze Sztaudyngerem, tak tym razem zupełnie nie. No bardzo możliwe, że to taki typ był. Wysiadał w moim mieście, ale tak zakręciłam, że szybko zniknęłam :)

    OdpowiedzUsuń