tup... tup... tup.. tup..tup.tup.tuptuptuptuuuuuu......
cholera, no zapadam się, a już myślałam, że ze mnie elf jaki - pomyślała Motylka - jak nic, śnieg zmoczy mi skrzydełka, a tam pan Muszek na mnie z herbatką czeka...
w tym samym czasie...
Gdzie ta Motylka mi się ukryła,
że mnie samego tu zostawiła?
Siedzę i czekam, wyglądam i stoję,
dopóki nie przyjdzie, się nie uspokoję.
że mnie samego tu zostawiła?
Siedzę i czekam, wyglądam i stoję,
dopóki nie przyjdzie, się nie uspokoję.
auuu.... zaspa i zaspa, tam zaspa kolejna... z nieba coś leci, małego białego, migocze w tych światłach... mokre mam włosy, mokre skrzydełka, tu zakręt, tam las, nigdzie nie widzę upragnionego światełka...
Motylka przedziera się przez śniegi, pola i lasy. Skrzydełka ma mokre, lecieć nie może, a tam chory pan Muszek już na nią czeka... Opatulona w czapkę, szalik i za duże buty (no bo jak tu coś kupić dla Motylki, wszak zwykle latają w zwiewnych kiecuszkach albo i bez...), w jakiś kawał futra wciąż się zapada, bo całe to odzienie cięższe od Motylki... ale Motylka twarda jest...
trzeba mi było wczoraj zawrócić... jak ja wyglądam... jak pokraka jakaś w tych wielkich wełnianych łachach... flaszka jakaś by się przydała, golnąć łyka czy dwa, to by i raźniej się szło, i weselej i cieplej... pan Muszek tam czeka sam jeden biedaczek...
tuptuptuptuptuptuptuptuptuptup..... tuuup... tuuuup.... tuuuup....tuuuuuupppppupuuuppp.... i gleba!
szlag by to... śnieg choć mokry wcale nie smaczny... widzę światełko już biegnę kochany!
Gdzie mi Motylka moja przepadła?
A może ją jaka sowa ukradła?
Przedziera się sama przez lasy, doliny
Do pana Muszka, swego samotnego chłopczyny.
A może ją jaka sowa ukradła?
Przedziera się sama przez lasy, doliny
Do pana Muszka, swego samotnego chłopczyny.
tup tup tup..... gleba! tup tup tup..... gleba! tup tup tup..... gleba!
już widzę światło! Mój Muszek kochany, czeka na mnie w okienku z herbatką i prądem... eeeeeee.... z herbatką z prądem.... ogień się pali w przepięknym kominku, a przed nim skóra....
Już słyszę, już puka kochana, jedyna!
Motylka moja delikatniejsza niż malina!
Jestem o piękna, już biegnę, otwieram...
Eeeeeee... ki diabieł?!
Motylka moja delikatniejsza niż malina!
Łup łup łup! Łup łup łup! - rozlega się walenie do drzwi...
Jestem o piękna, już biegnę, otwieram...
Eeeeeee... ki diabieł?!
To ja Motylka, Twoja ukochana...
Motylka?
Nie wierzę!
Nie wierzę!
Poczekaj... patrz! Nie uciekaj!
Czapka w kąt... szalik też... a za nimi rękawice...
Włącz jakąś muzykę, proszę Cię bardzo i napal w kominku, bo zimno mi będzie.
Muzykę?
Kominku?
Zimno?
Kominku?
Zimno?
Muzyka włączona, kominek się pali (znaczy drewno w kominku)...
Jeden kop... poleciał but... drugi kop.... poleciał i drugi... trzeci... aaaaaa już nie ma czym ;)
Tararararararaaam tadam tadam..... tararararararaaaaaam tadam tadam.....
jeden sweter
drugi sweter
trzeci sweter
czwarty sweter
piąty... aaaaa to już sukienka i jeszcze rajstopy...
Jeden kop... poleciał but... drugi kop.... poleciał i drugi... trzeci... aaaaaa już nie ma czym ;)
Tararararararaaam tadam tadam..... tararararararaaaaaam tadam tadam.....
jeden sweter
drugi sweter
trzeci sweter
czwarty sweter
piąty... aaaaa to już sukienka i jeszcze rajstopy...
Zimno mi Muszku mój drogi jedyny...
Wybacz kochana, ale chyba nie z mojej winy?
Kto ci się kazał rozbierać mój skarbie?
Kto ci się kazał rozbierać mój skarbie?
Ale te stępory i wory...
szmaty i łachy....
szmaty i łachy....
No chodź tu Maleńka to ciebie ogrzeję.
Masz szczęście, bo wyrośnięta ze mnie mucha,
więc gdzie trzeba to ci nachucham,
byś nie mówiła, że zimno i wieje, ja ciebie rozgrzeję.
Masz szczęście, bo wyrośnięta ze mnie mucha,
więc gdzie trzeba to ci nachucham,
byś nie mówiła, że zimno i wieje, ja ciebie rozgrzeję.
Podeszła Motylka do Muszka nieśmiało...
Stanęła na palcach, aby się lepiej całowało...
Stanęła na palcach, aby się lepiej całowało...
Chudy masz tyłek moja kochana,
A coś ty myślał, żem gruba jak świnia bez tego łachmana?
K.O.N.I.E.C.
K.O.N.I.E.C.
:))))))..No ja Cię nię mogę...Łzy ze śmiechu mi płyną.Urocza motylka i pan muszek hahaha.Świetna bajka.Pozdrawiam Czekoladko..Miłego dzionka życzę.Robaczek.
OdpowiedzUsuńhahahaha ssssssuper:))))))
OdpowiedzUsuńaaaaa wyżej to ja....spieszę się i jak ta motylka....jedna bluza....trzecia bluza....zzzzzimno ...a do miasteczka muszę....wrócę ...jeszcze raz przeczytam....ale fajne....fajne...:)))terka
OdpowiedzUsuńCześć Robaczku :) No to tak dla śmiechu było ;) Już się wcześniej nosiłam z zamiarem wrzucenia tej "bajeczki", ale mi nastrój szwankował, a wczorajszy zaśnieżony dzień akurat się nadał :)))) Przyjemnego poniedziałku!
OdpowiedzUsuńWitaj Tereczko :) Warstwowe ubieranie najlepsze na zimno, bo zawsze jak za ciepło można się pozbyć czegoś, a kilka wartsw dobrze grzeje i sama też to stosuję. Mam nadzieję, że w zaspach nie zginiesz ;)
OdpowiedzUsuńNo nie może być tu wciąż poważnie, smutno, a niech sobie będzie na wesoło :))))
Wszystkim życzę miłego poniedziałkowego popołudnia :) Spieszcie się powoli ;)
OdpowiedzUsuńLenka chyba nie załapałam tekstu;) Przygarnij mnie na tv. Od wczoraj jej nie mam;(( Podobno awaria naprawiają ją już ponad dobę. Jak tam u ciebie kochana jest ze śniegiem? U mnie zaspy, zaspy itp. Taką zimnę pamietają tylko najstarsi ludzie. Wiesz nie wiem, jakie były zimy za twojego dzieciństwa;) Gdy byłam mała śniegu zimą wcale nie było;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ciepło-3 maj się.
Niech moc będzie z tobą Lenuś.
Aniu witaj :) No tu też zaspy, ale tu to nic w porównaniu z tym, jak u mojej siostry, bo tu choć trochę poodśnieżane, a tam... trzeba się przedzierać.
OdpowiedzUsuńWiesz z tym naprawianiem awarii jest tak, że mogą i kilka dni naprawiać. Ja nawet nie wiem, czy u mnie tv działa, bo tv to u mnie taki sprzęt, który więcej się kurzy niż jest używany ;)
A tekst... ;)przeczytaj jeszcze raz i zwróć uwagę na kolory ;)
Jeśli chodzi o zimę, to bywały zimy ze śniegiem i mrozem, bo jak miałam 2 lata i więcej ujeżdżałam na sankach, no i od 3 roku życia łyżwy łyżwy łyżwy :) Ale najlepsze zimy były tak jak miałam kilka lat i jedna taka fajna była parę lat temu jak było po -20 stopni w południe ;) A teraz przy tym śniegu, to dzieciaki sobie użyją. Fajnie tak patrzeć, jak się tarzają, robią orzełki, rzucają się w zaspy :) Współczuję tylko mamusiom i tatusiom, którzy muszą później dbać by te ich "mokre" pociechy przeziębienia nie złapały.
Pozdrawiam cieplutko :)
a i przypomniało mi się coś jeszcze, jak byłam na studiach, to jednego roku też był dość spory mróz... na nasze szczęście, bo mieliśmy malutką i kiepską lodówkę, więc to co się dało, trzymaliśmy w siatce z płótna za oknem. W ramę okienną było wbitych kilka porządnych gwoździ i tam wisiało nasze jedzenie, mieliśmy świetną lodówkę zimą :)))
OdpowiedzUsuń:))))))))))
OdpowiedzUsuńfiga