1 lutego 2010

Błędne koło.

Miewam dołki, doły i doliny. Mniejsze i większe, jak każdy z nas. Czasem jednak życie stawia nas przed sytuacjami nie do przebrnięcia. W teorii każdy problem da się rozwiązać, z każdej sytuacji znajdzie się wyjście. To tylko teoria. W praktyce życie bywa bardzo zaskakujące, nie tylko pozytywnie, ale i negatywnie. Każdy z nas może znaleźć się w patowej sytuacji. I ja się w takiej właśnie znalazłam.

Nienawidzę tej bezczynności, tej bezradności, tego czekania. Nawet nie wiem, na co właściwie czekam. Na cud? Na życie? Na śmierć?

Niby każdy człowiek ma kontrolę nad swoim życiem. Niby każdy z nas ma wpływ na swoje życie. Jednak ani ten wpływ, ani ta kontrola nie są nieograniczone i niestety nie zależą tylko od nas.

Czas. Kojarzy mi się z takim staruszkiem z długą brodą, który sobie raz po raz wygląda przez okno i obserwuje ludzi. Jednemu cofnie wskazówki zegara, a innemu przyspieszy, a zegar jeszcze innego pozbawi baterii albo dla pewności i bebechów. Czas może być zarówno naszym sprzymierzeńcem, jak i naszym wrogiem. Nie boję się czasu. Nie boję się jego upływu. Boję się tylko sytuacji sam na sam z Dziadkiem Czasem, kiedy mogę tylko stać bezradnie przełykając łzy.

Dziwne uczucie, jakbym tkwiła we mgle, gdzieś w jej środku i czekała aż się rozejdzie, zniknie, zmniejszy chociaż, abym mogła zobaczyć, co robi czas. Jestem zupełnie rozdarta. Tkwię w błędnym kole. Sytuacja jest beznadziejna, więc robię to, co zwykle w takiej sytuacji. Modlę się.

Powie ktoś, że modlitwa, religia to bujda, opium dla mas, coś jak placebo, ucieczka od problemów, szukanie usprawiedliwienia, itd. A ja wierzę w moc modlitwy. Rzadko zdarzało mi się prosić o coś dla siebie. Czuję się okropnie niezręcznie wtedy. Modlitwa pomaga, a Szef ma do mnie czasem słabość i udaje się coś wytargować. Zresztą pewnie by się na to nie godził, gdyby nie miał tego w swoich zamierzeniach. Może czasem trzeba po prostu poprosić? Pojęcia nie mam. Wierzę w miłosierdzie Boga i nic tego nie zmieni. Co nie zmienia faktu, że proszę tego i owego o wstawiennictwo. Jednak jak tak patrząc z drugiej strony, jeśli człowiek sam z siebie nic nie daje albo daje niewiele, wciąż licząc na coś w zamian, to chyba prędzej doczeka się porządnego kopniaka w tyłek na otrzeźwienie niż cudu.

5 komentarzy:

  1. Jutro napiszę Wam coś o kuchni i gotowaniu, no i w następnych notkach powrócę do kontynuacji kilku wcześniej rozpoczętych. Miłego tygodnia dla wszystkich :) Pozdrawiam i ściskam Was.

    OdpowiedzUsuń
  2. A ja myślę, że w modlitwie nie ma nic złego - takiej szeroko pojętej modlitwie, bo przecież można modlić się też np. do drzew czy ptaków...
    A więc, jeśli czujesz taką potrzebę - pomódl się, na pewno Ci to nie zaszkodzi, bo niby dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
  3. Witaj :)
    wiara czyni cuda... i choć czasem wydaje się, że jest bezsilna, ona wzmacnia wewnętrznie, sprawia, że poprzez nią dostrzegamy coś, co bez niej jest zupełnie niewidoczne...
    Oby modlitwa dała Ci siłę :)
    Trzymaj się :)
    figa

    OdpowiedzUsuń
  4. Hardy pewnie, że modlitwa nie szkodzi, a wręcz przeciwnie :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Tak Figuniu, wiara bardzo wzmacnia, daje siłę, wlewa nadzieję. Uściski :)

    OdpowiedzUsuń