19 marca 2010

Księżniczka i Mag - spotkanie z Magiem (cz. 1).

Księżniczka zaczęła zmieniać się. Przestała wyglądać jak chłopczyca. Pozwoliła urosnąć swoim włosom, kupiła sobie kobiece ubrania, zaczęła nosić sukienki, spódnice, nawet buty na obcasach. Zaczęła dbać o siebie, malowała się, dbała o fryzurę i ubiór.

Pierwszy raz zrobiła ze swoim wyglądem coś dla siebie, bo jak dotąd dbała o niego bądź nie, zwracając baczną uwagę na to, co sądzą o nim mężczyźni. Próbowała szukać akceptacji siebie, potwierdzać swoją wartość i atrakcyjność w oczach oraz w ramionach mężczyzn. Osiągała jednak tylko to, że traktowali ją jak kumpla, panienkę na jedną noc albo jak swoją własność. Kiedy jeden z nich powiedział jej, że myślał, że ona jest inna i że jest bliski stracenia resztek szacunku jakimi ją jeszcze darzy, obudziła się z letargu. Nie mogła patrzeć na siebie w lustrze. Nie wiedziała, jak mogła pozwolić sobie na taki upadek, na zadowalanie się namiastkami, byle czym. Z jednej skrajności wpadła w drugą.

Kiedy zaczęła zdawać sobie ze wszystkiego sprawę, przestała więzić swoją kobiecość, którą wciąż próbowała ukryć za zewnętrzem i męskimi zachowaniami. Nie chciała nikogo udawać. Chciała być sobą, dawną sobą, sprzed gbura, sprzed tych wszystkich mężczyzn, sprzed wmówienia sobie tzw. "prawd o kobietach", sprzed wiary w bajki i książąt na białych rumakach.

Zmieniła się dla siebie. Przestała walczyć z kobiecością. Dotarło do niej, że kobiecość jest jej częścią, potężną zaletą, a nie czymś, czego powinna się wstydzić, czymś co sprawia, że staje się łatwą ofiarą. Czy musiała upaść tak nisko, aby zrozumieć to wszystko? Czy te wszelkie sytuacje, przemiany i zachowania były jej potrzebne, aby otworzyły się jej oczy, aby przestała ze sobą walczyć? Ujrzała siebie w zupełnie innym świetle. Zobaczyła kobietę bez ciasnego gorsetu księżniczki, bez tych wszystkich zasad, bez tego, że to czy tamto wypada. Spojrzała na siebie, jak na zwyczajną kobietę, jak na człowieka.

Wędrowała dalej nowo obraną drogą. Czasem spotykała tych, którzy ją znali, a oni z trudem ją poznawali. Nie mogli uwierzyć, że to ta sama osoba, tak bardzo zmieniła się zewnętrznie i wewnętrznie, na szczęście w dobrym kierunku, co podkreślali spotkani ludzie. Nie zmieniły się tylko jej wymowne oczy, choć teraz wypełniały je ciekawość świata i blask, była w nich iskra życia.

Nie walczyła już z dobrą wróżką, która w niej była, która przejawiała się się w empatii, w niesieniu pomocy, w dobroci serca. Jednakże Księżniczka wyzbyła się tej naiwności, która wcześniej w niej była. Z wolna budziła się w niej Czarownica, czyli świadomość siebie, swojej kobiecości i swojej wartości, dążenie do rozwoju, równowagi, życia w zgodzie z samą sobą i z otoczeniem.

Po kilkunastu dniach wędrówki Księżniczka dotarła do rozstaju dróg. Cztery drogi - każda prowadząca w innym kierunku. Przy rozstaju rosło kilka drzew, a pomiędzy nimi leżał wielki kamień. Na głazie siedział mężczyzna, a obok niego na ziemi leżał jego plecak. Mężczyzna nie był takim zwyczajnym facetem, jakich wielu - był to Mag - Wędrowiec. Mag przyglądał się niebu i drzewom, a po chwili nachylił się nad plecakiem, otworzył go i zaczął wyjmować z niego małe i większe kamienie. Księżniczka nie wiedziała, dlaczego to robi. W jej głowie kłębiły się tysiące pytań, a na usta cisnęło się jej mnóstwo słów. W milczeniu przyglądała się Magowi. Z trudem powstrzymywała się od zadania mu tych wszystkich pytań, które tak bardzo chciała wypowiedzieć.

Kiedy Mag-Wędrowiec wyjął z plecaka wszystkie kamienie, zaczął wyjmować z niego pamiątki, które zebrały mu się w czasie całej długiej wędrówki. Część z nich odkładał obok kamieni, a inne wkładał z powrotem do plecaka. Kiedy się z tym uporał, podniósł wreszcie głowę i spojrzał w kierunku Księżniczki. Wiedział, że od dłuższego czasu mu się przygląda. Popatrzył raz jeszcze w niebo i wstał, jednocześnie spoglądając w oczy Księżniczce. Zrobił dwa kroki w jej stronę.
"Mam do ciebie tysiące pytań. To aż dziwne, że ci o tym wspominam, skoro właściwie wcale się nie znamy." - przemówił Mag. "Wiem, że przyglądasz mi się od dłuższego czasu" - kontynuował "i chciałbym...............".........


8 komentarzy:

  1. Ciekawy ten Mag...
    Stosując niespodziewane przerwanie akcji wzbudziłaś moją ciekawość i teraz będę czekał na dalszy ciąg tej historii ;)
    Dobranoc :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że ciekawy człowiek z tego Maga :)
    I o to chodziło, o wzbudzenie ciekawości właśnie.
    Dobrej nocy Gwintek.

    OdpowiedzUsuń
  3. Dobranoc wszystkim :) Przyjemnego, słonecznego, wiosennego weekendu!

    OdpowiedzUsuń
  4. ej :)) ładnie się zaczyna, zaczytałam się i przypaliłam mielone haha ;)
    pozdrawiam i też miłego życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj Violuś :)
    Mam jednak nadzieję, że mielone się do czegoś nadaje :)
    A u mnie lało cały wieczór i jakoś mnie wyjątkowo na sen naszło, więc przespałam.
    Przyjemnej niedzieli :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Ten tydzień z demolką czynioną przez bezdomnych na mojej klatce już powoli daje mi się we znaki i pewnie nie tylko mnie, ale i sąsiadom.
    No nie ma wieczoru i nocy bez ich hałasów, atakowania ludzi itd.
    Już cała moja klatka ma tego dość i ludzie ich wyrzucają, bo ile można. Już niejedna osoba im powiedziała, że gdyby się jakoś przyzwoicie zachowywali, to by ich nie wywalali, a tak to ludzie sobie po prostu nie życzą syfu, hałasów itp.

    Dzisiaj to już trzeci raz i za chwilę chyba znowu tu policja będzie, bo ludzie już mają serdecznie dość.

    Ja zaczynam się bać wracać nawet wczesnym wieczorem do własnego domu, bo ci ludzie są nieobliczalni. I w takich przypadkach przydaje się facet w domu.



    Życzę wszystkim dobrej nocy i uciekam, bo jestem jakoś wyjątkowo senna. Przespałam całe popołudnie. Chyba zmęczenie ze mnie wychodzi, bo już ostatnio resztką sił działałam.
    Dobranoc wszystkim i przyjemnej niedzieli :)

    ps. Notka oczywiście jutro.

    OdpowiedzUsuń
  7. Z tymi bezdomnymi to u ciebie rzeczywiście niewesoło... za moim blokiem jest market a za nim łąka, no i tam jak się ociepli bezdomni robią sobie bazę. Najgorzej że właśnie na tą łąkę wychodzę z psem, bo na osiedlu wyprowadzanie zwierzaków z wiadomych przyczyn jest zabronione. Wczoraj jak tam prezechodziłam, mimo że padał deszcz to oczywiście już leżeli na ziemi kompletnie spici...masakra.

    OdpowiedzUsuń
  8. Wiesz Viola, nie wiem, czemu oni tak chętnie się wciskają do mojego bloku. Może dlatego że tu ciepło, dużo miejsca jest na klatkach. Czasem naprawdę strach przechodzić przy takich, bo niewiadomo do czego są zdolni, aby mieć kasę na alkohol.

    Na szczęście nie wszyscy bezdomni są tacy, ale tych przyzwoitych to raczej się nie spotka chlejących po klatkach, śmietnikach, itp.

    OdpowiedzUsuń