22 maja 2010

O myciu okien i podróżach.

Mam takie dni, kiedy nic mi się nie chce i mogłabym tylko leżeć, wpatrywać się w niebo albo czytać, słuchając muzyki. Jednak są i takie dni, kiedy nosi mnie z miejsca na miejsce, wynajduję sobie mnóstwo ciekawych rozrywek i wciąż rozpiera mnie energia, dla której trudno znaleźć ujście. Od 3 dni rozpiera mnie energia, a ja chodzę jak nakręcona. Normalnie jakby ktoś naciągnął mi odpowiednie sprężynki albo wymienił baterie.

Jedną z wieczornych rozrywek było umycie wszystkich okien w domu, oczywiście pogadałam z kwiatkami, dałam im pić, uporządkowałam ubrania, poprzekładałam je do szaf, nawet powaliłam i pokopałam w mój prowizoryczny worek treningowy, ale nadal energia mnie rozpiera. Mam pomysł na rozładowanie, ale jak na złość niemożliwy w tej chwili do zrealizowania...

Ostatnio jak tak mnie roznosi, to moje myśli intesywnie zwracają się ku podróżom i bliskiemu mi backpackingowi. Jak ja dawno tak nie podróżowałam, chyba z kilka lat. Jakoś się nie poukładało, jakoś się nie złożyło, jakoś się pokomplikowało, aby wyruszyć gdzieś, nawet na krótko. Jednak ostatnio wróciły mi tęsknoty za wędrówką z plecakiem, spaniem byle gdzie, dietą polegającą głównie na piciu wody, bo z jedzeniem różnie bywa, itd. Plecak czeka, buty też czekają, nawet śpiworek wywietrzyłam i tęsknię za przestrzenią.

Do tej pory nie wyjeżdżałam poza Europę ze względu na ograniczenia czasowe, ale teraz bardzo chciałabym. Śni mi się po nocach Azja i Afryka. Na początek Maroko... Marrakesz, Fez i ukochana Casablanca. Chciałabym też zobaczyć jak żyje się ludziom w Libanie, Tunezji, Egipcie, Sudanie, Etiopii, Kenii. Pociąga mnie też Angola, Kongo, Demokratyczna Republika Konga i Nigeria - do tych trzech pierwszych dostałam ostatnio zaproszenie, ale chyba ze względu na możliwości czasowe będzie na razie nie do zrealizowania. Zresztą brak mi czasu, aby się przygotować, bo przeprowadzka mi nad głową wisi. Jeśli myślę o Azji, to w głowie mi Mongolia, Kazachstan, Nepal, Japonia, Korea Południowa, Tajlandia, Sri Lanka, Kambodża i Indie. Chciałabym także zajrzeć do Nowej Zelandii i na Półwysep Arabski. Do pakietu wycieczek wrzuciłabym też różne małe i większe wysepki, no i oczywiście zwiedzenie w Europie tego, czego jeszcze nie widziałam.

Wycieczki z biur podróży, piękne hotele z wieloma gwiazdkami i siedzenie z tyłkiem w jednym lub dwóch czy trzech miejscach jakoś mnie nie interesuje. Są ludzie, którzy lubią dobre hotele, wygodne łóżka i wylegiwanie się na plaży. Ja jestem w stanie wytrzymać takie coś przez dwa, maksymalnie trzy dni. Raz skusiłam się takie wakacje i było miło, ale nudno. To nie mój styl. Ja tam wolę podróżowanie bliżej ludzi, bliżej mieszkańców danych krajów, poznawanie ich kultury, smakowanie ich jedzenia, chodzenie tam, gdzie oni chodzą.

Z wykształcenia jestem kulturoznawcą, przy okazji otarłam się kilka egzotycznych filologii i mam totalną obsesję zarówno na punkcie kultury, jak i innych kultur. Jeśli przy mnie ktoś o jakiejś kulturze np. niepiśmiennej powie, że jest ona prymitywna albo gorsza czy coś takiego, dostanie ode mnie cały wykład na temat poszanowania innych kultur i cały szereg argumentów. Inna kultura jest po prostu inna, a nie gorsza czy zła. O nas kulturoznawcach często się mówi, że jesteśmy nimi z przypadku, że nas nigdzie nie chcieli, że sami nie wiemy, czego chcemy. I to po części jest prawda, a po części nie. Ja jestem tym świadomym, chcącym przypadkiem, ale oprócz tego kierunku, wybrałam sobie i inne możliwości, jedne z zainteresowań, a inne na wszelki wypadek.

Znajomi zza granicy kiedy mówią o mnie, że jestem niezwykle tolerancyjna, że nie mam problemu w kontaktach z ludźmi innych kultur, że czują i widzą, że ich szanuję, sprawiają, że mam poczucie, iż mój horyzont jest na właściwym miejscu.

Śnią mi się podróże, tęsknię za drogą, myślę o dobrych kompanach w trasę i już wiem, że jak tylko się uda mi wszystko ogarnąć, wyruszę. Na początek zajrzę do Afryki i na Półwysep Arabski, po drodze zaliczając to, czego do tej pory nie zaliczyłam na południu Europy. To się uda ogarnąć krótkimi wypadami. Azję zostawię sobie na deser, taki "mały relaksik" na koniec doktoratu. Plan na najbliższe miesiące i lata jest. Właściwie to ostatni dzwonek na wiele z tych podróży, bo dzieci nie mam, na chwilę obecną nie planuję w najbliższej przyszłości z braku potencjalnego ojca, więc pozostaje ogarnąć wszystko, poukładać, znaleźć towarzyszy na wypady i poznawać, poznawać, poznawać.

A Wam jaka droga się marzy? Gdzie chcielibyście pojechać? A może macie jakieś ukochane miejsce, gdzieś w świecie, gdzie wracacacie, wracacie i wracacie, jak ja do mojej Irlandii i Szkocji.

10 komentarzy:

  1. Czekoladka podróżnik - duch nie spokojny:).
    Powodzenia w realizacji swoich podróży.
    fajna sprawa tak sobie jeżdzić wszędzie
    i zwiedzać.
    To Ja się piszę na Azję z Tobą;).
    Mi się marzy droga.....ku delfinom...
    http://skocz.pl/dbyii
    Tobie życzę powrotu do łąk zielonych
    http://skocz.pl/dbyif
    oraz http://skocz.pl/dbyil
    Pozdrawiam serdecznie.
    PS.Dziękuję za mail.Jak zbiorę bardziej
    myśli odpiszę.Pa.

    OdpowiedzUsuń
  2. Hej Czekoladko.
    Tym razem krótko ;)
    To o czym marzę, i co kiedyś zrealizuję to Japonia. Tamta kultura, przyroda, cywilizacja bardzo mnie fascynuję. Chciałbym kiedyś ją poczuć, dotknąć, zobaczyć i spróbować jakoś ogarnąć. Póki co z powodu ograniczeń finansowo czasowych w tym roku szykuje się pewnie krótki wypad, najprawdopodobniej na Węgry. Te południowe, gdy pachnie już klimatem śródziemnomorskim, pojawiają się duuuże wpływy Islamu, a i można oddać się kąpielom słonecznym np. nad Balatonem. Nie lubię wycieczek z biur podróży. Nie ma to jak, samodzielne podróżowanie. W tym roku, dużą paczką, jeśli dobrze pójdzie w 8 osób, małe buszowanie po węgierskiej krainie. No i oczywiście góry. Beskidy, Pieniny, ale przede wszystkim Tatry Wysokie. Uwielbiam to.
    Pozdrowienia z blogowego zakątku A.

    OdpowiedzUsuń
  3. O tak Robaczku, niespokojny dziki duch we mnie. Przed Azją trzeba gdzieś bliżej przetarcie zrobić i przypomnieć sobie, jak to jest ;) No i czas to podstawa, ważniejsza niż gotówka.
    Dziękuję Ci Robaczku, zwłaszcza za te łąki zielone ;)

    Życzę Ci tej drogi ku delfinom :)

    Przyjemnego wieczoru ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Witaj A.
    Japonia mówisz? Japonię też mam w planach. Bardzo chciałabym. Wiesz, ograniczenia finansowe można pokonać (namiocik, noclegi na dachach hoteli, cs czyli couchsurfing i inne takie), gorzej z tymi czasowymi, bo rozciągnąć się czas nie chce.
    Góry i wypady nie z biur podróży to jak najbardziej. I ja je lubię.
    Życzę Ci udanego letniego wypadu na Węgry. W dużej paczce pewnie wesoło będzie ;)
    Ja to bym w tym roku Maroko chciała albo chociaż Prowansję... zobaczymy co wyjdzie. Ale polskie góry na pewno zaliczę, gdzieś pewnie znowu Nowy Sącz i okolice ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  5. U mnie właśnie leje, ale jaaaak. Ogromne krople, no i oczywiście silny wiatr. W sumie to coś jak burza ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. A ja bym Ci Kubę polecał, zwłascza Hawanę, zanim sie nie zawali.
    A bliżej to Barcelonę.

    :)

    OdpowiedzUsuń
  7. a tu jest to "z", które wypadło mi ze zwłaszcza :)

    OdpowiedzUsuń
  8. Witam Cię Yo w tych moich skromnych progach ;)
    Barcelona oczywiście jest ujęta w trasie po drodze do Maroka ;)

    Hawana też pociąga, ale tam to chyba z jakimś mężczyzną prędzej bym się udała, ale takowego nie ma na razie pod ręką. A na gorącą Kubę z koleżanką... to nie to ;)

    To "z" chyba sobie na mały spacerek wyskoczyło ;)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  9. Islandia.
    Tam chciałabym.
    Bardzo:)

    OdpowiedzUsuń
  10. Piękne miejsce madame. Bardzo piękne :)

    OdpowiedzUsuń