27 czerwca 2010

Księżniczka i Mag - nad morzem (wariant 1).

wariant 1

Księżniczka szybko włożyła buty, wyjęła klucze z torebki i wyszła z domu, po drodze ściągając sweter z oparcia krzesła. Zbiegła po schodach i prawie biegiem dotarła do plaży. Musiała go koniecznie zobaczyć, już nie z okna, ale z bliska. Biegacz spacerował z mężczyzną, który wydawał się jej znajomy. Ta sylwetka, ten chód, jakby refleksyjny, ale jednocześnie silny i sprężysty. Nie mogła oprzeć się wrażeniu, że zna tego mężczyznę. Obaj mężczyźni zbliżali się do niej powoli. Księżniczka zdjęła buty i ruszyła wolnym krokiem po piasku. Stanęła nad wodą, wpatrując się w falujące turkusowe morze. Odetchnęła głęboko i odwróciła głowę, aby spojrzeć raz jeszcze na tego obcego, ale ów obcy wcale obcy nie był, był znajomy i po prostu to był on. Mag. Niewiele się zmienił. Był tylko bardziej opalony i umięśniony.

Księżniczka odwróciła twarz ku morzu, próbując uspokoić się. Nie wiedziała, co powinna zrobić. Uciec? Udawać, że go nie zna? A może podbiec do niego i rzucić mu się na szyję? Nie mogła się ruszyć, stała jak sparaliżowana, wiatr rozwiewał jej włosy, a ona dygotała, drżała jak flaga na wietrze pomimo ciepłego swetra. Oddychała głęboko, wpatrując się w morze... nagle poczuła, jak ktoś podchodzi do niej, całuje jej nagie ramię i okrywa je swetrem, który zsunął się. Księżniczka czuła, że to Mag za nią stoi, nie musiała nawet odwracać głowy.

Mag: Wiedziałem, że się spotkamy znowu. Wiedziałem, że wrócisz.

Księżniczka: Co ty tu robisz? Jak? Skąd wiedziałeś? Kim jest ten mężczyzna, z którym spacerowałeś?

Mag: Pracuję tutaj i mieszkam, ale nie było mnie przez kilka miesięcy. Musiałem wyjechać. Ten facet, to mój najlepszy przyjaciel. Opiekuje się moim domem. Mieszkam niedaleko, tam za zatoką, przy plaży. Widział cię codziennie i wydałaś mu się podobna do kobiety, o której mu opowiadałem. O tobie mu mówiłem. Kiedy mi powiedział, że codziennie widuje cię w oknie, kiedy pijesz herbatę, poprosiłem go, aby przed moim powrotem przestał biegać po plaży.

Księżniczka: A ja przez ten cały czas nie wiedziałam... Chciałeś sobie ze mnie zakpić? Wracam do domu.

Mag: Poczekaj. Proszę wysłuchaj mnie. Nie zostawiaj mnie drugi raz. Nie jesteś taka jak inne. Zaplanowałem to. Miałem nadzieję, że zejdziesz, że się spotkamy. Zrobiłem to, bo tęskniłem za tobą. Nie wiedziałem, czy będziesz chciała ze mną jeszcze porozmawiać. Czułem, że tak, ale jak mogłem być tego pewny?

Księżniczka: Za każdym razem, kiedy stawałam w oknie, myślałam o tobie. Tęskniłam. Nie chcę odchodzić, chcę... zostać, bo......

Księżniczka rozpłakała się.

Mag objął ją, całując ją w czoło i usta, po chwili mocno przytulił ją do siebie, mówiąc: Ja ciebie też.




KONIEC

4 komentarze:

  1. Mój Mag też przyprawia mnie o drżenie, z tym, że ja chciałabym siąść u jego stóp i słuchać go, słuchać... To chyba inny rodzaj miłości niż w Twojej opowieści. Ale ponieważ własnie działa na mnie bardzo magicznie, więc to określenie "Mag" jest szalenie adekwatne. Mam nadzieję, że nie masz mi za złe tego... przywłaszczenia.

    OdpowiedzUsuń
  2. Pewnie, że nie mam :) Każdy może mieć własnego Maga ;) Ja swojego kiedyś znalazłam i sądzę, że więcej go nie spotkam.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ten wariant hmmm jest bardziej prawdopodobny.Mój wariant jest taki -ale to mój-że już się nigdy nie spotkają.Ale ona odnajdzie Maga w kimś innym.M

    OdpowiedzUsuń
  4. Tak naprawdę każdy wariant jest prawdopodobny, bo życie bywa zupełnie nieprzewidywalne.

    OdpowiedzUsuń