21 stycznia 2011

Boląca głowa, równanie życiowe i zdolności komplikacyjne.

Boli mnie głowa. Migrena. Piąty dzień. Zaczynam się powoli przyzwyczajać do tego bólu, bo nawet jak nałykam się środków, które mają zadziałać przeciwbólowo, to jestem co najwyżej napakowana nimi aż po rzęsy, a ból jak był, tak jest. Ciągły stres, pogoda, zmęczenie i zbyt wiele godzin spędzanych przed ekranem komputera.

Spacery, czekolada i mandarynki (nic innego nie jestem w stanie ostatnio przełknąć), ćwiczenia... Gdyby przebicie głową ściany sprawiłoby, że przestałaby boleć, to z pewnością bym to zrobiła. Tylko lodowaty okład na czoło, na kark i spokojne leżenie pomagają... Problem w tym, że ja zbyt długo nie wytrzymam w pozycji leżącej, bo zaraz mi się w głowie świeci lampka, że przecież nic nie robię... W sumie nie do końca nic, bo leżę i chyba odpoczywam. Chyba...? Nie potrafię odpoczywać, leżąc. Muszę być w ruchu. Nawet gdy siedzę długo przy komputerze (z własnej woli się nie przykuję ;), to... bujam się na krześle. Swoją drogą... ciekawe, ile to krzesło jeszcze zniesie. Jak na razie wytrzymało dziesięć lat takiego traktowania, a jest starsze niż ja i to znacznie. 

Kiedyś spróbowałam spędzić dwa tygodnie wakacji na plaży, wygrzewając się na słoneczku, leżąc sobie... Wytrzymałam trzy dni, a to tylko dlatego że miałam co czytać. Gdy lektury się skończyły... wykazywałam totalną nadaktywność. Dwie godziny snu w nocy i 2 godziny w środku dnia, gdy panował największy upał. Niestety towarzystwo moje nie wykazywało takiej aktywności. 
Myślę, że powinnam odpocząć, ale jeszcze nie wymyśliłam dobrego sposobu. Idealny byłby taki, który uspokoiłby również moją głowę. Jak na razie bałaganią w niej procesy myślowe, zwoje mózgowe szaleją, a ja cały czas zastanawiam się nad tym, dlaczego usiłuję zrozumieć coś, czego zrozumieć nie potrafię. Żeby zrozumieć, musiałabym rozwiązać życiowe równanie z niewiadomymi i chociaż nigdy nie miałam kłopotów z matematyką, ani z liczeniem w ogóle, to życiowe równania... cóż... Zanim dojdę do rozwiązania, dziesięć razy skomplikuję i wybiorę najdziwaczniejszą metodę, na dodatek naokoło, bo najprostsze rozwiązania sprawiają mi najwięcej kłopotu. Dlatego preferuję jasną, konkretną, zwięzłą komunikację potrzeb tak swoich, jak i innych względem mnie. Trzeba ułatwiać sobie życie, zwłaszcza gdy ma się wybitną zdolność do jego komplikowania. Jestem dobra w podrzucaniu prostych rozwiązań innym. Sama w odniesieniu do siebie... cóż... Rzeczy niemożliwe załatwiam od ręki, na cuda potrzebuję trochę czasu. Nie potrafię okiełznać samej siebie i choć zwykle panuję nad własnym roztrzepaniem, nie mam problemu z motywacją czy działaniem, nie umiem siebie namówić, zmotywować do spokojnego poleżenia przez kilka godzin z lodowatym kompresem na głowie, a niewątpliwie by mi to pomogło.

18 komentarzy:

  1. Migreny, to totalna porażka. Miewam czasami. Współczuję, namawiam na spokój (jeśli jest możliwość) i kompresy. Może relaksująca kąpiel?:)

    OdpowiedzUsuń
  2. Piąty dzień? Matko, umarłabym chyba... najdłuzej małam dwa dni... współczuję, oby szybko ci minęła Lenko...

    OdpowiedzUsuń
  3. może czasem nie warto się okiełznywać?
    a co do migren... współczuje, choć nie mam zielonego pojęcia co to za ból...
    sił dużo życzę :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Akemi, kąpiel była, bardzo przyjemna :) A do lodowatych kompresów, nocą się będę przekonywać do nich ;) Może pomoże.

    OdpowiedzUsuń
  5. Violuś, ja się już zaczynam przyzwyczajać do tego, że mnie boli, że na jedzenie patrzeć nie mogę, a każdy hałas (np. wiertarka u sąsiadów, bo Ci nade mną mają remont łazienki... na szczęście dziś u mnie chodził ksiądz po kolędzie, więc nie wiercili...) wywołuje łupnięcie bólu w głowie.
    Efekt stresu, ostatnie miesiące były trudne, wszystko schodzi ze mnie powoli i się bólem właśnie objawia.

    OdpowiedzUsuń
  6. Arku, no może...;)
    Dziękuję :) A ja Tobie zdrowia życzę :)

    OdpowiedzUsuń
  7. No to ładnie...piąty dzień…i tak podziwiam, że jesteś w stanie cokolwiek przełknąć...ja jak już pisałem wcześniej nic...zupełnie. Ale wiem, że czekolada, alkohol nasila ataki migreny...tak więc czekoladko odłóż słodkości bo szkodzą :). Współczuję Ci bardzo.
    a co do komplikowania sobie życia jestem mistrzem...wierz mi :)))

    Ściskam cieplutko:)))…trzymaj się…pocieszające jest to, że kiedyś przejdzie:))…musi :))

    OdpowiedzUsuń
  8. Norbercie, pobiłam swój własny rekord... Piję wodę na potęgę, jak smok normalnie. Alkohol nasila, to prawda, dlatego ja prawie wcale nie piję, a czekolada o dziwo pomaga ;) Po czekoladzie jest ciut lepiej, aczkolwiek bez lodowatego kompresu na głowie się nie obejdzie.

    Mówisz, że jesteś mistrzem w komplikacji życia? No proszę, to nie jestem jedyna ;)

    Kiedyś na pewno przejdzie, mam nadzieję, że jutro. A ostatnio pisałam, że już tak dobrze i że dawno mnie nie dopadło ;)
    Dziękuję i odściskuję ;)

    OdpowiedzUsuń
  9. Na ból głowy polecam okład z....
    a to nie to :P.
    Przydałby się ktoś do masowania
    skroni Czekoladko.
    A na odpoczynek i wyciszenie
    polecam uciec gdzieś w gąszcz i zastosować
    medytacja zen.Ommm.:)).
    Ból głowy i migrena to paskudny
    paskud.Mam nadzieję,że Ci szybko przejdzie.
    Mnie odkąd zima się zaczęła,
    wraz z nią częściej boli mnie głowa tylko nie
    wiem czemu,hmm.
    Trzymaj mi się tam.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  10. A wiem na ból głowy
    podobno działa Amol.

    OdpowiedzUsuń
  11. Robaczku, gdybym była mężczyzną to okład z ... ;) pewnie by pomógł, a w przypadku kobiet? Hmmm... Odpoczynek, wyciszenie... Eh... Ciężko z tym. Pewne środki by zadziałały pewnie w dużej ilości, ale ja już się nałykałam ich... po same rzęsy. Uzdrawiający dotyk byłby w sam raz :)


    Robaczku, to może przez pogodę, ciśnienie czy coś dopadają Cię częstsze bóle. Oby było ich jak najmniej. Uściski.

    OdpowiedzUsuń
  12. Życzę wszystkim dobrej nocy, przyjemnego weekendu i idę się przekonywać do leżenia z lodowatym kompresem. Trzymajcie się ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
  13. Czekoladko, ty się nie przekonuj tylko, uważaj, powiem szorstko: ty się kobito zmuś!!! Jakoś trza tę zmorę przepędzić:)
    Z pewnych źródeł wiem, że na niektóre kobiety działa okład z mnogiej ilości nowiuśkich banknotów dwustuzłotowych, ale pewnikiem w twoim przypadku to nie ten trop;DDD
    Dobranoc, jutro obudzisz się bez cienia bólu... zobaczysz:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Sydoniu, zmusiłam się zmusiłam :) I nie potrzeba było żadnych banknotów ;), choć w moim przypadku raczej przyniosłoby to skutek odwrotny ;)

    Ty chyba jesteś jakąś czarownicą normalnie, bo rzeczywiście dziś nie ma śladu bólu. Aż nie mogę uwierzyć :)))
    A rano obudziło mnie piękne wschodzące słońce :)

    OdpowiedzUsuń
  15. Ha ha ha, Czarownica i tyle ;) Swój swego zawsze pozna ;)

    OdpowiedzUsuń
  16. Ból - wystarczy niskie ciśnienie, stres, 1/16 piwa...

    Zdycham - kawa, pyralgina, ketonal, nimesil, głowa wciśnięta w poduszkę lub ciasno obwiązany wokół czoła szal...

    Migrena to mój stary "dobry" towarzysz...

    OdpowiedzUsuń
  17. Witaj,
    to z własnego doświadczenia wiesz, jak to jest z tą migreną... Paskudztwo takie.
    Mogę tylko życzyć, aby pojawiała się jak najrzadziej, a jeśli się pojawi, by była słaba.

    OdpowiedzUsuń