Piersi. Część ciała właściwa każdej kobiecie. Mają różne rozmiary i kształty. Jedne z nas je lubią, inne ich nienawidzą, jedne je powiększają, czasem do monstrualnych wręcz rozmiarów, a inne je zmniejszają, bo zwyczajnie przeszkadzają w codziennym życiu.
Gdy byłam nastolatką dość długo z przodu przypominałam deskę. Tych piersi nie było i nie było. Dla pozoru nosiłam najmniejszy stanik, czymś wypchany, żeby się nie wyróżniać i nie być powodem drwin, tym bardziej, że wszystkie moje koleżanki od dawna piersi posiadały. W końcu się doczekałam... Najpierw się bardzo ucieszyłam, bo nie musiałam nic wypychać, wyglądałam jak każda dziewczyna. Jednak później już taka zadowolona nie byłam. Zmieniałam staniki na większe i większe...
Z piersi zrobił mi się ciężar, którego nie mogłam zaakceptować przez długi czas.
Nie dość, że ów ciężar zwracał na siebie uwagę, to jeszcze przeszkadzał w bieganiu i w ćwiczeniach w ogóle, utrudniał dobranie ubrań, zwłaszcza sukienek, zapinanych na zamek błyskawiczny na plecach oraz wszystkiego, co zapina się na guziki... Dlatego bardzo długi czas mój styl ubierania się był stylem chłopczycy łachmaniary. Nie cierpiałam się rozbierać na basenie, na plaży, w szatni przed ćwiczeniami czy treningiem... Nie mogłam znieść tego, że faceci zamiast rozmawiać ze mną, rozmawiali z moim biustem.
Miałam problemy ze sobą, a piersi urosły w moich wyobrażeniach do jeszcze większego rozmiaru... Patrząc w lustro, widziałam tylko je. Jedyny sposób, aby się ich pozbyć, jak wtedy myślałam, upatrywałam w odchudzeniu się na kostuchę. Nie jadłam, ćwiczyłam... Dość szybko zauważyłam, że moje ciało rzeczywiście się zmienia. Zmienić się nie chciała za bardzo tylko jedna część ciała - one. Dobrze, że w tamtym czasie regularnie miałam przeprowadzane badania krwi, ze względu na leki, które przyjmowałam, aby wyleczyć skutki kontuzji. Przystopowały mnie słabe wyniki. Zdałam sobie sprawę z tego, że robię sobie dużą krzywdę, że wcale sobie nie pomagam. Musiałabym doprowadzić się na skraj życia i stanąć nad grobem, aby tych piersi nie mieć.
Postanowiłam je zaakceptować i nauczyć się z nimi żyć. Po jakimś czasie zauważyłam, że są zupełnie normalne. Co prawda nie przypominają pomarańczy czy jabłek, ale nie są też, jak wcześniej mi się wydawało, jak melony. Stanowią raczej coś pomiędzy. I tak zostały grejpfrutami. Nagle okazało się, że można z nimi żyć - konieczna do tego odpowiednia bielizna i cierpliwość do zakupów.
Uwielbiam je, mimo że dobieranie ubrań do łatwych nie należy, a po zakupie muszę wspomagać się drobnymi modyfikacjami, aby wszystko dobrze leżało. Nawet znalazłam firmę, która szyje świetne sukienki, uwzględniające to, że kobieta jednak może posiadać piersi trochę większe niż te, które w teorii przewiduje się dla danego rozmiaru ubrań. Biegać na szczęście nie lubię, więc odpadł problem przeszkadzania w tym, a poza tym już mnie nikt do biegania nie zmusza, więc tym bardziej można je polubić. Przeraża mnie już tylko jedna sprawa z nimi związana... Ciąża. Mam jednak nadzieję, że nie będę w tym stanie przypominać dojnej krowy... Na szczęście to stan krótkotrwały i w razie czego zawsze potem można iść pod nóż. Jednak nie ma się co martwić na zapas.
Dzisiaj nie wyobrażam sobie życia bez nich. Mam nadzieję, że rak piersi mnie ominie i że nie będę się musiała z nimi rozstawać, bo naprawdę bardzo je polubiłam. Czasem im się nawet przyglądam, nie boję się ich dotykać, staram się, aby było im wygodnie, żeby nie były odziane w jakieś worki, przypominające czapeczki dla noworodka (o stanik mi chodzi ;). I właściwie to ja się bardzo cieszę, że one są, że je mam. Dzięki nim chyba chłopczyca zrobiła miejsce kobiecie. I za to im będę zawsze wdzięczna.
Piersi są niesamowite. Myślę, że my wszystkie powinnyśmy uwielbiać, kochać, a przynajmniej spróbować zaakceptować te, które mamy - małe, duże, symetryczne czy też nie, obie równe czy też nie - wszystkie są piękne. Są nasze, są delikatne i wrażliwe. Traktujmy je wyjątkowo i nie żałujmy rozpieszczania, a one odwdzięczą się nam za to atrakcyjnym wyglądem.
Wczoraj było o kołysaniu i sianie, dzisiaj o najpiękniejszym atrybucie kobiecym...
OdpowiedzUsuńCzy Ty specjalnie drażnisz moje zmysły ;>
Ja, jako facet, może trzy kropki na moje fantazje tu zostawię...
OdpowiedzUsuńHadesie, gdzież bym śmiała...
OdpowiedzUsuńTak jakoś wyszło ;)
A tak serio, to efekt zakupów :)
Bosy Antku... :)
OdpowiedzUsuńto jest niesamowity moment, kiedy kobieta dostrzega w sobie kobietę ;)))
OdpowiedzUsuńi masz rację - piersi są wyjątkowe pod każdym względem! i trzeba ja lubić :)))
Granato, tak, to niesamowite dostrzec w sobie kobietę :)))
OdpowiedzUsuńPiersi są wyjątkowe i warto o nie dbać :]
I badać!!!!! koniecznie!!!!!!
OdpowiedzUsuńmam przyjaciółkę, która jak przyjeżdża do Polski to spotykamy się pod... centrum badań:DDDDD a tak zamiast na kawkę to na mammografkę;) i okazało się 2 lata temu, że te nasze spotkania uchroniły ją przed... strach pomyśleć...
warto to zrobić dla siebie:DDDD
ehhhhh...
OdpowiedzUsuńtak wtulić się w kobiece piersi, wsłuchać w bicie serca, zaciągnąć woń siana i zasnąć błogo ;))))))
Tak Sydoniu, dokładnie tak i koniecznie :)
OdpowiedzUsuńJa się wybieram wiosną właśnie na badania i mam nadzieję, że będzie wszystko w porządku :)
Hadesie, a cóżeś Ty się tak rozmarzył ;)?
OdpowiedzUsuńJakaś taka mnie nostalgia naszła i oczy mgłą zaszły ;)))
OdpowiedzUsuńO proszę dziś Gruszki serwują cycuszki;)... pychota:D
OdpowiedzUsuńHadesie... uhm... no tak... ;)
OdpowiedzUsuńto może przetrzyj te oczy czy coś, żebyś dobrze widział i orła nie wywinął ;)
Pięknie to napisałaś Czekoladko.
OdpowiedzUsuńTeż kiedyś miałam niesamowity kompleks z powodu rozmiaru moich jednak obecnie mam kogoś kto utwierdza mnie w fakcie, że są piękne i tak, polubiłam je. Polubiłam siebie bardziej :-). Nie zdawałam sobie nigdy sprawy, że akceptacja siebie i swojego ciała jest tak ważna.
Norbercie... ale Ci się zrymowało ;)))
OdpowiedzUsuńJestem półślepy od dzieciństwa, także lekka mgiełka na oczach mi w niczym nie wadzi, gdyż nadrabiam pozostałymi zmysłami ;D
OdpowiedzUsuńHadesie... półślepy czyli jak? Wiesz, mam pewną trudność z wyobrażeniem sobie rodzaju półślepoty ;P
OdpowiedzUsuńPatka, dziękuję :)
OdpowiedzUsuńAkceptacja siebie i swojego ciała jest bardzo bardzo ważna. Dzięki niej żyje nam się lepiej, piękniej i nie działamy destruktywnie na siebie.
Nie ma co się "kompleksić" - małe, duże - wszystkie piersi są piękne i my kobiety jesteśmy piękne :]
Noszę okulary, które grubością prawie dorównują denkom od musztardy ;-p
OdpowiedzUsuńNa szczęście ratują mnie soczewki kontaktowe ;D
Hadesie, z tym już moja wyobraźnia sobie radzi ;)
OdpowiedzUsuńSoczewki to istne błogosławieństwo :) Też je uskuteczniam :D
Hds ...mój drogi potrzebny Ci jest doktor Dolittle ;)))...taki jesteś biedaku zalatany, zaślepiały;P
OdpowiedzUsuńOj przydałby się ;)))
OdpowiedzUsuńChyba mi odbija ;)
OdpowiedzUsuńZwlekłam się z łóżka przed 5.00, załatwiłam mnóstwo rzeczy, do tego ponad 500 km dało mi się tak w tyłek, że mózg domaga się odreagowania ;) Ale spać nadal mi się nie chce... ;)
Kobieto, zdradź mi sekret Twojej regeneracji??? ;D
OdpowiedzUsuńHadesie, ja tak od dziecka mam. Nie wiem dlaczego. Regeneruję się szybko. Nawet po operacji poszło mi ekspresowo :)
OdpowiedzUsuńPodobno skorpiony tak mają ;)
Takiej to dobrze :)
OdpowiedzUsuńPrzynajmniej po urodzeniu dziecka, też się szybko zregenerujesz do kolejnego hahaha
Hadesie, wiatropylna to ja jeszcze nie jestem ;P
OdpowiedzUsuńJa tylko tak przyszłościowo mówię ;>
OdpowiedzUsuńHadesie, przyszłościowo mówisz? A co? Myślisz, że kiedyś mam szansę być wiatropylna ;)?
OdpowiedzUsuńNigdy nie mów nigdy ;D
OdpowiedzUsuńPoza tym nie tylko wiatr zapyla ;D
Hadesie, sam wiesz coś o tym najlepiej, prawda ;P? :]
OdpowiedzUsuńU Hadesa Animal Planet ...tu świat Botaniki;DDD
OdpowiedzUsuńTylko w teorii ;/ ;DDD
OdpowiedzUsuńNorbercie i to wszystko bez tv, a na dodatek 2 w 1 ;)
OdpowiedzUsuńHadesie, no to jak teorię masz opanowaną, to teraz trzeba przejść do praktyki ;)
OdpowiedzUsuńKiedy się lękam, że pręcik nie podoła ;)
OdpowiedzUsuńA czemu miałby nie podołać?
OdpowiedzUsuń*Hds ...No czemu?;)))
OdpowiedzUsuńjak to nie?????? a co mu????
OdpowiedzUsuńa bo on taki wiotki i delikatny ;/ hahaha
OdpowiedzUsuńWiotki i delikatny? A to pewnie chwilowo ;)
OdpowiedzUsuńTaki jest całe życie ;D
OdpowiedzUsuńA czemu?
OdpowiedzUsuńNie ja go robiłem ;] hahaha
OdpowiedzUsuńFaktycznie ;) A skąd możesz wiedzieć, że nie podoła jak nie próbowałeś ;)?
OdpowiedzUsuńps. A to Ty jesteś z tego z B. ;) he he he
Nie wiem, ino się lękam ;)
OdpowiedzUsuńCo ma B. do pręcika ;>
Myślę, że niepotrzebnie ;)
OdpowiedzUsuńB.? Nic. Po prostu się zastanawiałam i już wiem ;)
Czy szanowną komisję satysfakcjonują odpowiedzi ;>
OdpowiedzUsuńMyślę, że na dziś tak, ale nie wiem, jak na jutro ;)
OdpowiedzUsuńJak przeprowadzisz Hadesie doświadczenia praktyczne, to zdaj relację ;)
NIEEEEE!!!! proszę głębiej... dzieciństwo, sny, pragnienia...
OdpowiedzUsuńmoże jakaś hipnoza? regres??? traumy???;)
Podpisuję się pod S. ;)))
OdpowiedzUsuńTo ja też się z chęcią dowiem ;)
OdpowiedzUsuńJa już nie mogeeeeeeeeeeeeeeeeee ;DDD
OdpowiedzUsuńA tak poważnie ...dobranoc Mordki Wy moje...;-*
OdpowiedzUsuńHadesie to podnieś nogę ;P
OdpowiedzUsuńDobranoc Norbercie, śpij dobrze, śnij pięknie :)
OdpowiedzUsuńHds ...lubisz nas trzymać w napięciu;)
OdpowiedzUsuńDobranoc Wam wszystkim ;-*
OdpowiedzUsuńTrzyma w napięciu jak u Hitchcocka :))) no mistrzostwo w każdym wiotkim calu:DDDD
OdpowiedzUsuńDobranoc Hadesie, Ty też śnij pięknie, może o podołaniu zapylania ;)
OdpowiedzUsuń;-****
OdpowiedzUsuńa kto idzie spać, bo nie nadążam???
Jako że moje łóżko już gotowe, życzę wszystkim dobrej nocy, pięknych snów i miłego czwartku :)))
OdpowiedzUsuńSydoniu ...Ty mnie normalnie rozwalasz;)...uciekam już:)))...dobranoc:)
OdpowiedzUsuńSydoniu - Norbert, Hades i ja też ;)
OdpowiedzUsuń:((((
OdpowiedzUsuńaha:((((
*miłych, kolorowych, wyuzdanych, słodkich, nudnych, wczorajszych snów!!!
(*niepotrzebne skreślić)
:DDD ... dziękuję Wam zbiorowo, i każdemu z osobna;-****
Tobie też Sydoniu :) Dobranoc :)
OdpowiedzUsuńCZekolado,ciąża to piękny czas dla kobiety tak naprawdę wówczas jest ona w pełni kobietą(Z GÓRY PRZEPRASZAM JEŚLI KOGOŚ W TYM MOMENCIE URAZIŁAM ROZUMIEM RÓŻNOŚĆ SYTUACJI I PRZEPRASZAM ZA TEN WNIOSEK)i wcale nie musi być ona powodem zniekształcenia piersi,jak już sama wspomniałaś wystarczy o nie po prostu zadbać.(odpowiednia bielizna na szerokich ramiączkach z nieco szerszym paskiem pod biustem pozwoli utrzymać je w ryzach,a jak do tego dołożysz stosowanie oliwki lub specjalnego balsamu w czasie ciąży to nawet rozstępy Cię ominą).
OdpowiedzUsuńKażda chyba dziewczyna przechodzi taką burzę mózgów w odniesieniu o swój wygląd.Myślę że to z racji tego że każda kobieta jest inna ,trzeba po prostu zaakceptować siebie,swój wygląd,rozmiar(bez względu na to czy to XS czy też XXX...)Jak sama ze sobą dobrze się czujesz to znaczy że jest OK,czasem tak niewiele potrzeba żeby człowiek(bez względu na płeć )zobaczył w sobie niepowtarzalną wartość .Pozdrawiam ciepło ...
Trzy grosze od Bosiackiej.....w ciąży robią się wielkie, potem też, wiem co mówię...ale mija:)
OdpowiedzUsuńCześć CzG :)
OdpowiedzUsuńNo popatrz, tyle damskich blogów czytam, ale na taki, wybitnie damski temat, po raz pierwszy ;)
Ja wiem, że jak kobiety mają wydatne biusty, to faceci często z ich biustem rozmawiają, a nie z nimi, co z pewnością może te kobiety drażnić. No cóż, natury nie da się oszukać, a prawda jest taka, że wydatny damski biust przyciąga męski wzrok i facet gapi się jak cielę na malowane wrota :P
Ale z drugiej strony kobiety czują się przez to bardziej atrakcyjne, a nie znam kobiety, która nie chce uchodzić za atrakcyjną w męskich oczach.
Pozdrawiam :)
Czarodziejko, właśnie o biust trzeba dbać :) W ciąży, bez ciąży, ale dbać trzeba, bo jak się nie dba to potem nawet najlepszy chirurg plastyk nie pomoże ;) Tak, akceptacja to najlepszy klucz do dobrego samopoczucia :]
OdpowiedzUsuńPozdrawiam :)))
Love... pocieszyłaś mnie, że to mija :D Od razu mi lepiej :)
OdpowiedzUsuńSmurffie witaj ;)
OdpowiedzUsuńNnnnooo kiedyś ten pierwszy raz musiał nastąpić ;) Fakt, faceci gapią się na biusty i nie da się tego uniknąć, ale można się przyzwyczaić ;)
Odpozdrawiam :)
Poczytalam początkowe komenty panów i musialam sie roześmiać;)))) Czekoladko, cieszę się, ze w koncu zaakceptowalaś siebie. Ja swój biust lubię bardzo, zawsze bylam z niego zadowolona, chociaz nie jest mały, nie jest tez olbrzymi, ale taki oki, myslę...
OdpowiedzUsuńOstatnimi czasy jednak zauwazylam dziwną tendencję, schudłam nieco, w talii , biodrach, ogolnie, a biust ani drgnął,skubaniutki. No nic, nie, zebym narzekala, ale wiesz co czuję;)
A te firme co szyje kobiece sukienki dla pań z biustem chetnie poznam...podzielisz sie?:)) Sciskam Kochana..
A wlasnie widzę, ze taki wdzięczny temacik, a Jacka tu jeszcze nie było??! No nie moze być, toć to przecie jego ulubiony temat:DDD
OdpowiedzUsuńI teraz wszyscy czekają na Jacka. ;))
OdpowiedzUsuńPs. Miałam kiedyś kolegę, który twierdził, że bardzo zazdrości kobietom posiadania przez nie piersi, bo gdyby je miał, to swój wolny czas poświęcałby tylko na ich pieszczoty. Ale coś mi się wydaje, że skutecznie wymieszał testosteron ze swoimi fantastycznymi rojeniami niemającymi nic wspólnego z kobiecą rzeczywistością. :))
Akemi ;))
OdpowiedzUsuńAle gdzies to bylo, ze jakbysmy byly męzczyznami i mialy fiutka, to caly czas bysmy się tym dyndającym (albo i nie) czymś bawiły ;) Kwestia odmiennosci :))))
Dominiko, ja gdy przed chwilą czytałam całą tę wczorajszą dyskusję, spłakałam się ze śmiechu :)
OdpowiedzUsuńJedne z nas najpierw chudną z piersi, a inne muszą bardzo ale to bardzo się odchudzić, aby piersi znacznie się zmniejszyły... ;)
Uściski ciepłe :)
ps. Maila klepnęłam do Cię ;)
Akemi, też mi się tak wydaje ;)
OdpowiedzUsuń