26 sierpnia 2011

Pod sierpniowym niebem.

Mało mnie tu. Nawet bardzo mało. Nie wiem, w co mam wsadzić ręce, bo tyle się dzieje. Chyba będę musiała sprawić sobie jakąś torbę na lapka albo... mniejszego lapka, co by się w torebce zmieścił, w torebce, która jest pełna najróżniejszych rzeczy. Przy okazji przydałaby się nowa torebka... Doszłam do wniosku, że nie dysponuję odpowiednio wielką! Wciąż mi się coś nie chce zmieścić. I na dodatek muszę sama sobie kazać się uporządkować, ogarnąć, ale jak tu coś takiego kazać totalnemu roztrzepańcowi, który czuje, że własną głowę zaraz zgubi? Już są pewne oznaki prób uporządkowania m.in. papierologii - wzorowy porządek jestem w stanie osiągnąć, perfekcyjność do obrzydzenia, jest to konieczne, ale skończy się roztrzepaniem na co dzień. Gdyby jeszcze samochody, słupy, latarnie i inne takie zechciały mi schodzić z drogi, gdyby moje nogi raczyły jednak nie potykać się o krawężniki, schody i nierówne płyty chodnikowe... Kalendarz wypełniony mnóstwem karteczek pełnych ważnych zapisków, biurko wygląda jak pobojowisko.

Albo już oszalałam, albo jestem bliska, tak samo jak bliska jestem utraty głowy. Tylko czy ja kiedyś straciłam głowę? Nie, ale czuję, że to może nastąpić. Nie wiem, czy to przez sierpień, czy przez zmianę koloru włosów, ale nagle okazało się, że prowadzę jednak jakieś życie towarzyskie, które coś bujnie zaczęło się ostatnio rozrastać i nie jestem zamknięta w 4 ścianach, wdrażam nowe projekty w moje życie zarobkowo-zawodowe.

Ogólnie szaleję. Wyżywam się w kuchni (efekty pojawią się tu niebawem), wracam do tańca, zapisałam się nawet na basen (do którego, nawiasem mówiąc, czuję obrzydzenie, ale jakoś postaram się przeżyć), może urodzi się wreszcie projekt muzyczny od lat odkładany i pod dywan zamiatany, wpływam jakoś na ludzi z korzyścią dla nich(jedną przyjaciółkę przekonałam do zakupu spódnicy i sukienki, w których wygląda oszałamiająco z tymi swoimi niesamowicie zgrabnymi nogami, a drugą przyjaciółkę namówiłam na basen, a przy okazji przekonałam jej męża, że powinien ją puścić ze mną, a nie wmuszać pomysł z siłownią, który wywołuje u niej wstręt gorszy niż basen u mnie), do łez rozbawiłam przyjaciółkę, której na stwierdzenie, że faceci się za mną oglądają, odrzekłam, że to niemożliwe i że coś się jej zdawało. Wpadam w słowotok, miewam głupawki w czasie których skręcam się ze śmiechu (ostatnio nawet na podłodze i trawniku, bo z krzesła spadłam) i mam kłopot z trafieniem wrzątkiem z czajnika do kubka.

Wieczorem wpatruję się w sierpniowe rozgwieżdżone niebo, cieszę się jak dziecko z ciepłego deszczu i z przyjemnością w nim moknę, wczesnym rankiem gdy wzejdzie słońce stoję na balkonie pijąc kawę i wpatrując się w drgające powietrze, w lekko rozmyty horyzont, jem, wącham, smakuję, wyobraźnia pracuje.

Poniedziałek był do niczego. Najgorszy, najokropniejszy dzień w tym miesiącu. Byłam zła, nieszczęśliwa i wszystko było nie tak, ale gdy spojrzałam w to piękne, usiane gwiazdami, sierpniowe, nocne, granatowe niebo i wzięłam głęboki oddech, poczułam jak schodzi ze mnie napięcie.

Mam takie jedno marzenie, którego spełnienie przeraża mnie trochę. Boję się, co to ze mną będzie, jak ono się spełni, ale chciałabym bardzo, aby się spełniło. A mianowicie - raz jeden w życiu chciałabym totalnie choć na chwilę stracić głowę i wcale nie o to chodzi, żebym robiła za bezgłową Choco ;).

4 komentarze:

  1. I to się spełni, tymczasem rozsmakowuj się w tym sympatycznym rozgardiaszu :)
    Taki miszmasz niby codzienny, a jednak dość wyjątkowy, czyż nie? I niebo sierpniowych nocy zdaje się jakimś niebem magicznym...
    Pozdrawiam ciepłoooo, Choco :))))

    OdpowiedzUsuń
  2. Granato, normalnie strach się bać tego spełnienia ;)
    Oh tak, niebo jest zupełnie inne. Piękne.
    Odpozdrawiam :))))

    OdpowiedzUsuń
  3. Czekoladko, głowa to nic...trać ją ile razy zechcesz...obyś nie straciła serca...
    coś o tm wiem...

    OdpowiedzUsuń
  4. Madmargot, niewiele brakuje, abym zupełnie straciła to drugie, niestety.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń