7 października 2009

cz. 2.

- Jak mi się nie chce do niego jechać, ale z drugiej strony lepiej mieć to za sobą. - pomyślała Alicja, wychodząc przed blok, w którym mieszkała. - Hmmm.... samochód czy jednak autobus? Nie wiem, w jakim kierunku potoczy się ta rozmowa, kiedy zakomunikuję mu, co zamierzam... Tak. Autobus to najlepsze rozwiązanie. W końcu to tylko 3 przystanki. Cholera, właśnie jedzie. Żebym tylko zdążyła...

10 minut później.... drrrrrrrr........ drrrrrrrrrrrrrrrr..........

M: Kto tam?

A: Cześć Marcin, tu Alicja.

M: Właśnie cię widzę. Wejdź proszę.

A: Jestem, jak obiecałam.

M: Może napijemy się wina? Nie przyjechałaś samochodem, więc chyba się napijesz?

A: Za wino dziękuję. Wolałabym herbatę.

M: Wiesz, gdzie co leży. Obsłuż się sama.

A: (Ale gościnny się zrobił....) Oczyyywiśśście.

Po chwili. Alicja wchodzi z filiżanką herbaty i siada na kanapie, naprzeciwko fotela, na którym siedzi Marcin, sącząc czerwone wytrawne wino.

A: Chciałam z tobą porozmawiać o tej Norwegii.

M: Zdecydowałaś się wreszcie?! Wynająłem już dla nas dom.

A: Marcin, poczekaj. Jak to wynająłeś? Przecież nawet ci nie dałam jednoznacznej odpowiedzi.

M: Przecież mi nie odmówisz.

A: A jednak. Odmawiam. Nie pojadę do Norwegii.

Zaległa cisza, którą przerywało jedynie bzycznie muchy.

A: Dlaczego zamilkłeś?

M: Nie spodziewałem się tego po tobie. Tyle dla nas zrobiłem. Tak się starałem, a Ty mi teraz mówisz, że nie wyjedziesz ze mną. Czy z tobą wszystko w porządku kobieto? Przyznaj, że to ta twoja przyjaciółka cię namówiła, żebyś mi się postawiła. Dlaczego mi to robisz?! Przecież ja ciebie kocham.

A: A ja już chyba ciebie nie.

M: Chyba się przesłyszałem... Jak to mnie nie kochasz?

A: (boleśnie) Po prostu. Wypaliłam się. Nic, poza litością, nie czuję do ciebie. Wybacz, ale nie pojadę z tobą do Norwegii. Kupiłam bilet do Dublina. W jedną stronę.

M: (ze złością) Nie mogę uwierzyć! Naprawdę nie mogę uwierzyć! Jak możesz! Jak możesz być dla mnie tak okrutna?! I to po tym wszystkim, co razem przeżyliśmy?!

A: (z chłodem) Nie było tego znów aż tak dużo. Zresztą zawsze lubiłeś otaczać się wianuszkiem kobiet. Wybierz sobie jedną z nich i z nią tam wyjedź.
(stanowczo) Nie dam się tobie stłamsić. Mam swoje życie, o którego istnieniu zapomniałeś.

M: Powinnaś wiedzieć, co cię czeka. Jak to mówią? Widziały gały, co brały.

A: A wiesz, że to działa w obie strony? Każdy kij ma dwa końce. Wychodzę.

M: Poczekaj!

Marcin wstaje i chwyta ją za rękę.

M: (miękko) Zacznijmy wszystko od nowa, dobrze?

A: Nie. Nie zacznie się wszystko od nowa. I proszę, puść moją rękę. Chciałabym wyjść.

Alicja uwalnia dłoń z uścisku Marcina, zmierza w stronę drzwi.

M: Zadzwonię!

Alicja wychodzi.

A: Nie trudź się. To koniec.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz