7 października 2009

cz. 3.

Dwa tygodnie później......

Alicja: Gośka, proszę pospiesz się, bo nie zdążę na odprawę i będę musiała tu zostać, a jemu to oczywiście sprawi satysfakcję.

Gosia: Nie stresuj się, zdążymy. Może wolałabyś, aby Tomek Cię odwoził?

A: Zdecydowanie nie, bo jak zwykle byłabym na pewno na ostatnią chwilę, o ile w ogóle zdążyłabym. Dobrze wiesz, że Twój mąż, a mój brat, wszędzie się spóźnia, dlatego poprosiłam Ciebie. Zresztą wolę z Tobą jeździć, czuję się bezpieczniej.

G: I widzisz? Już jesteśmy i masz jeszcze sporo czasu. Poczekać z Tobą?

A: Dziękuję, już wystarczająco dużo dla mnie zrobiłaś. Wracaj do maluszków i ucałuj je proszę ode mnie. Zadzwonię zaraz po przylocie.

Jakiś czas później w samolocie...

A: (No pięknie, że też trafiło mi się takie miejsce... Dobrze, że lot tak krótko trwa). Przepraszam, mógłby pan wstać i mnie przepuścić na moje miejsce?

Współpasażer: Ależ proszę. Dla pięknej kobiety wszystko. Michał jestem.

A: (znudzona, ściskając po męsku rękę Michałowi, aby uniknąć pocałunku) Alicja.

M: Myślę, że to będzie niezwykle ciekawa podróż. Takie piękne widoki....

A: Być może. Pan wybaczy, jestem bardzo zmęczona, nie mam siły na rozmowę (Żeby się już do mnie nie odezwał. Chwilowo mam dość facetów.)

M: No tak, rozumiem. To może jak się pani prześpi, pani Alicjo, porozmawiamy? Ma pani niezwykle piękne imię, pani Alicjo.

Alicja udaje, stara się równo oddychać, udając, że śpi.
A: (Niech on już przestanie gadać. Drażni mnie jego głos.)

M: (Hmmm... Zasnęła. Widać, że zmęczona.)

Kilka chwil później...
wdech..wydech..wdech..wydech..wdech..wydech..wdech..wydech..wdech.......
Znużona upałem i mało interesującym ją współpasażerem, Alicja zapadła w sen....

Po kilkudziesięciu minutach...
M: (Gdyby tak położyła głowę na moim ramieniu... Jakie małe dłonie... A może ją dotknę, złapię za rękę? Jest taka ładna... Na pewno nie poczuje... przecież śpi.....)

A: (z irytacją) Co pan robi?

M: Dotykam pani gładkich dłoni.... mhmmm.... Czy mogę Cię Alicjo pocałować?

A: Chyba pan żartuje! Proszę natychmiast puścić moją rękę.

M: Ależ Alu....

A: Słucham?! Proszę dać mi spokój. Zresztą słyszy pan? Podchodzimy do lądowania. Proszę się uspokoić. (Czemu to tak długo trwa. Mam dość tego namolnego faceta. Uhhhhh.... No w końcu! Dobrze, że miałam miejsce tak blisko wyjścia...)

Kilkanaście minut później.......

Mężczyzna, Irlandczyk: Przepraszam, to moja walizka.

A: Chyba się pan pomylił. To moja.

MI: Niech pani wybaczy, to na pewno moja.

A: Proszę spojrzeć na etykietkę.....uuupsss...

MI: Przepraszam panią bardzo. To pani walizka.

A: Nic się nie stało. Miałam i tak kupić nową.

Michał: Alu, tu jesteś!

A: Cholera... a ten czego znowu?

MI: Do mnie pani mówiła? Nie zrozumiałem.

A: A nie, nie do pana. Tylko ten mężczyzna od początku lotu nie daje mi spokoju.

M: Alicjo, Alu, jak dobrze Cię widzieć! Myślałem, że już Ciebie zgubiłem.

MI: Pan wybaczy, ale ta pani jest ze mną, prawda?

A: Tak, oczywiście. Mieliśmy różne miejsca w samolocie. To...

MI: Aiden. Miło mi.

M: yyyyyyyyyyyy..............

MI: Widzę moją walizkę. (Całując Alicję w policzek) Kochanie, pozwól, że wezmę i twoją. Chodźmy.

A: Dziękuję panu.

MI: Nie ma za co. Jestem Aiden, nie żaden pan.

A: (z delikatnym uśmiechem) Alicja. Miło mi bardzo.

MI: Ooooooo Alice.... Mam tu samochód na parkingu. Pozwól, że Cię podwiozę. Ta walizka może się zupełnie zepsuć.

A: Już dość dla mnie zrobiłeś. Wybawiłeś mnie od tamtego natręta. Nie chcę Ci sprawiać kłopotu...

MI: To żaden problem. Z przyjemnością odwiozę cię tam, gdzie zechcesz. Nie obawiaj się.

A: (Z wahaniem) No dobrze... ale ja naprawdę nie chcę sprawiać ci problemu.

MI: To żaden kłopot, chyba że uważasz, że jestem kolejnym natrętem?

A: (Ze śmiechem) W żadnym wypadku! Dobrze, jedźmy.......

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz