Do napisania tej notki natchnęły mnie swoje własne przemyślenia, kilka artykułów, komentarz i własne wspomnienia.
Nie ulegam nałogom. Nie ma we mnie czegoś takiego jak uzależnienie. Żartuję sobie czasem, że jestem uzależniona od czekolady, ale tak naprawdę mogę nie jeść jej i w ogóle nie spożywać kakao tygodniami, chyba że mam zbyt mało... magnezu albo spada mi ciśnienie bardziej niż zwykle.
Nie jestem jak chorągiewka. Nie zmieniam poglądów pod wpływem. Nie wierzę ślepo, nie daję się prowadzić komuś za rączkę, ale mam głód wiedzy, głód poznania. Uważam, że tylko wtedy kiedy się zna obie strony medalu, choć trochę się o nich wie, to można mówić o świadomym wyborze, o świadomych decyzjach, o posługiwaniu się wolną wolą.
Nie jestem specem od magii czy okultyzmu. Wiem tylko tyle, ile było mi potrzebne. Nie wiem na ile na człowieka może działać magia, czy i jak mocno można wyrządzić komuś krzywdę czy za pośrednictwem różnych rytuałów, choćby z voodoo, mam na myśli rzucanie klątw na kogoś. Możliwe, że działanie zależy od tego, czy dany człowiek, na którego się to rzuca, wierzy w to, jest jakoś podatny.
Wierzę w istnienie zła, więc idąc tym tropem, uważam, że bratając się ze złem można zaszkodzić sobie, ale można zaszkodzić też komuś. Czytałam o paktach z diabłem, znam osobę, która o mało co nie zawarła czegoś takiego, tylko po to, aby mieć więcej pieniędzy (sam dowód przed wystarczył, aby osoba zobaczyła, że ze złem się nie igra). Nie wiem jak to jest z magią i z używaniem swoich mocy, czy z rzucaniem klątw, wszystko po to, by komuś zaszkodzić, zniewolić kogoś czy się zemścić. Nie wiem, jak to wygląda ze strony człowieka, który chce komuś zaszkodzić i z chęcią wysłuchałabym, co ma do powiedzenia ktoś, kto wie, jak to jest.
Znałam pewnego człowieka. Interesował się magią, okultyzmem. Nie wiedziałam, że lubi się tym "bawić". Utrzymywałam z tą osobą powiedzmy, kontakty towarzyskie, ale zawsze czułam, że powinnam mieć dystans, jakoś tak nie czułam się ani dobrze, ani bezpiecznie w towarzystwie tej osoby, nawet podczas rozmowy, kiedy byli inni ludzie, czułam się nieswojo. Kiedyś ten człowiek był u mnie w domu. Byłam akurat wtedy sama. Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. Nie słuchałam intuicji.
Później zaczęły mnie dręczyć koszmary. Nie mogłam spać w nocy. Myślałam początkowo, że to stres, ale koszmary zaczęły być paskudne. Czułam się nieswojo wieczorami w domu. Jakiś dziwny lęk mi towarzyszył kiedy idąc nocą do łazienki mijałam lustro, odruchowo zamykałam oczy. Po kilku dniach, zasłaniałam na noc wszystkie lustra w domu. Dlaczego? Nie wiem. Czułam się bezpieczniej.
Chyba po dwóch czy trzech tygodniach czegoś takiego, wymęczona koszmarami, krótkim snem, postanowiłam gruntownie posprzątać. Stwierdziłam, że może wówczas wróci harmonia i spokój w domu. Podczas sprzątania, znalazłam w powłoczce poduszki pakiecik z paskudztwem wymieszany z krwią, znalazłam kilka takich w domu. Na dwóch lustrach we wszystkich rogach były ślady od krwi, jakieś znaki. Wiedziałam czyja to sprawka, bo samo z siebie to się wziąć nie mogło. Pozbyłam się pakiecików, posprzątałam, znajdując dużo różnych dziwnych rzeczy, nawet wyprałam wszystkie moje ubrania. Zostawiłam sobie tylko jeden, zaprosiłam mojego znajomego i sobie z nim porozmawiałam. Przyznał się, że ma nawet moje włosy, bo mu do jakiegoś rytuału voodoo są potrzebne. Dlaczego zrobił, co zrobił?
Bo chciał mnie mieć dla siebie.
Na rozmowie się nie skończyło. Mało brakowało, a tego tekstu i żadnego innego nie popełniłabym na tym, czy innym blogu.
Wiecie, po tamtym sprzątaniu, po pozbyciu się pakiecików i innego gówna, mogłam spać, przestałam miewać lęki. Trochę się bałam, bo nie bardzo wiedziałam, co ten człowiek robił za moimi plecami i wiedziałam, że zdolny jest do wszystkiego. Odbiło mi się jeszcze później ciężką depresją. Facet celu nie osiągnął. Może pomógł w tym mój sceptycyzm, może wiara, a może coś innego?
Może mi ktoś wytłumaczyć, co się wtedy działo, co mogło się dziać i dlaczego, mimo lęku ja się temu nie poddałam?
Dlaczego ludzie uciekają się do magii i klątw?
A co myślicie o braterstwie krwi? O zmieszaniu jednej krwi z drugą? Czy to może uchronić przed drugą osobą, czy wprost przeciwnie?
Ktoś się na tym zna i wie coś więcej?
Nie ulegam nałogom. Nie ma we mnie czegoś takiego jak uzależnienie. Żartuję sobie czasem, że jestem uzależniona od czekolady, ale tak naprawdę mogę nie jeść jej i w ogóle nie spożywać kakao tygodniami, chyba że mam zbyt mało... magnezu albo spada mi ciśnienie bardziej niż zwykle.
Nie jestem jak chorągiewka. Nie zmieniam poglądów pod wpływem. Nie wierzę ślepo, nie daję się prowadzić komuś za rączkę, ale mam głód wiedzy, głód poznania. Uważam, że tylko wtedy kiedy się zna obie strony medalu, choć trochę się o nich wie, to można mówić o świadomym wyborze, o świadomych decyzjach, o posługiwaniu się wolną wolą.
Nie jestem specem od magii czy okultyzmu. Wiem tylko tyle, ile było mi potrzebne. Nie wiem na ile na człowieka może działać magia, czy i jak mocno można wyrządzić komuś krzywdę czy za pośrednictwem różnych rytuałów, choćby z voodoo, mam na myśli rzucanie klątw na kogoś. Możliwe, że działanie zależy od tego, czy dany człowiek, na którego się to rzuca, wierzy w to, jest jakoś podatny.
Wierzę w istnienie zła, więc idąc tym tropem, uważam, że bratając się ze złem można zaszkodzić sobie, ale można zaszkodzić też komuś. Czytałam o paktach z diabłem, znam osobę, która o mało co nie zawarła czegoś takiego, tylko po to, aby mieć więcej pieniędzy (sam dowód przed wystarczył, aby osoba zobaczyła, że ze złem się nie igra). Nie wiem jak to jest z magią i z używaniem swoich mocy, czy z rzucaniem klątw, wszystko po to, by komuś zaszkodzić, zniewolić kogoś czy się zemścić. Nie wiem, jak to wygląda ze strony człowieka, który chce komuś zaszkodzić i z chęcią wysłuchałabym, co ma do powiedzenia ktoś, kto wie, jak to jest.
Znałam pewnego człowieka. Interesował się magią, okultyzmem. Nie wiedziałam, że lubi się tym "bawić". Utrzymywałam z tą osobą powiedzmy, kontakty towarzyskie, ale zawsze czułam, że powinnam mieć dystans, jakoś tak nie czułam się ani dobrze, ani bezpiecznie w towarzystwie tej osoby, nawet podczas rozmowy, kiedy byli inni ludzie, czułam się nieswojo. Kiedyś ten człowiek był u mnie w domu. Byłam akurat wtedy sama. Wydarzyło się wiele rzeczy, które nie powinny się wydarzyć. Nie słuchałam intuicji.
Później zaczęły mnie dręczyć koszmary. Nie mogłam spać w nocy. Myślałam początkowo, że to stres, ale koszmary zaczęły być paskudne. Czułam się nieswojo wieczorami w domu. Jakiś dziwny lęk mi towarzyszył kiedy idąc nocą do łazienki mijałam lustro, odruchowo zamykałam oczy. Po kilku dniach, zasłaniałam na noc wszystkie lustra w domu. Dlaczego? Nie wiem. Czułam się bezpieczniej.
Chyba po dwóch czy trzech tygodniach czegoś takiego, wymęczona koszmarami, krótkim snem, postanowiłam gruntownie posprzątać. Stwierdziłam, że może wówczas wróci harmonia i spokój w domu. Podczas sprzątania, znalazłam w powłoczce poduszki pakiecik z paskudztwem wymieszany z krwią, znalazłam kilka takich w domu. Na dwóch lustrach we wszystkich rogach były ślady od krwi, jakieś znaki. Wiedziałam czyja to sprawka, bo samo z siebie to się wziąć nie mogło. Pozbyłam się pakiecików, posprzątałam, znajdując dużo różnych dziwnych rzeczy, nawet wyprałam wszystkie moje ubrania. Zostawiłam sobie tylko jeden, zaprosiłam mojego znajomego i sobie z nim porozmawiałam. Przyznał się, że ma nawet moje włosy, bo mu do jakiegoś rytuału voodoo są potrzebne. Dlaczego zrobił, co zrobił?
Bo chciał mnie mieć dla siebie.
Na rozmowie się nie skończyło. Mało brakowało, a tego tekstu i żadnego innego nie popełniłabym na tym, czy innym blogu.
Wiecie, po tamtym sprzątaniu, po pozbyciu się pakiecików i innego gówna, mogłam spać, przestałam miewać lęki. Trochę się bałam, bo nie bardzo wiedziałam, co ten człowiek robił za moimi plecami i wiedziałam, że zdolny jest do wszystkiego. Odbiło mi się jeszcze później ciężką depresją. Facet celu nie osiągnął. Może pomógł w tym mój sceptycyzm, może wiara, a może coś innego?
Może mi ktoś wytłumaczyć, co się wtedy działo, co mogło się dziać i dlaczego, mimo lęku ja się temu nie poddałam?
Dlaczego ludzie uciekają się do magii i klątw?
A co myślicie o braterstwie krwi? O zmieszaniu jednej krwi z drugą? Czy to może uchronić przed drugą osobą, czy wprost przeciwnie?
Ktoś się na tym zna i wie coś więcej?
hm...
OdpowiedzUsuńJestem racjonalistką.
Wierzę w zjednoczenie umysłów:)
Wierzę w siłę wiedzy:)
Choć jednocześnie jestem...przesądna;)
Po cichu myślę, że dobrych ludzi zło się nie ima:)
Ty też przecież sobie z tym poradziłaś, nieprawdaż?
Witaj madame :)
OdpowiedzUsuńWg mnie jedno z drugim się nie kłóci ;)
Poradziłam sobie, choć łatwo nie było z takim hmmm... desperatem opętanym manią posiadania. Może byłam bardziej odporna na to zło.
Pozdrawiam ciepło Panią Racjonalistkę :)))
witam.Słyszy się....palec boży....opatrzność....Bozia mnie strzegła...a może ...po prostu instynkt...
OdpowiedzUsuńNie jeden zastanawiał się i zgłupiał ;)
Tu gdzie mieszkam(jeszcze)w dalszym ciągu stosuje się "przelewanie jajka"...hahaha a kyyyszzz...
no cóż...niektórzy ....zaznaczam ..niektórzy...mówią ,że mam 'złe' spojrzenie....hmmmm stosuję jak ktoś podpadnie ...hmmm...nie rozwijam...po co?
pozdrawiam i przepraszam ,ze terki mało....ale to był fajny rok z...Wami:)serio,serio
Tereczko kochana nie przepraszaj :) Fajnie, że zaglądasz, że czytasz. Złe spojrzenie masz? A może to ci źli się go boją.... bo ich na wylot prześwietla;)? Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńCzekoladko
OdpowiedzUsuńNapisałem już kilka zdań pod poradnią notką. Nie znam się na tym więc, nie będę się za bardzo wymądrzał. Tak jak pisałem wcześniej wierzę w Świat ponadnaturalny. Wierzę w Boga, Aniołów ale i też tych złych. Wiem że mogą mieszać w naszym realnym życiu. Wolę od tych wszystkich podejrzanych spraw trzymać się z daleka (ot dla bezpieczeństwa) wolę natomiast rozwijać swoją wiedzę w tematyce działania sił dobra, tych nadprzyrodzonych w naszym życiu- przynajmniej wiem że Bóg i Jego „Armia” nic złego mi nie zrobi ;)
Pozdrawiam ciepło
A.
Czytałam A. czytałam :) Nawet odpisałam. Zdecydowanie lepiej ze złem nie igrać i jak się rozwijać to w tym dobrym. Tych podejrzanych lepiej nie tykać dla bezpieczeństwa własnego i innych. Odpozdrawiam ;)
OdpowiedzUsuńwitaj czekoladko :)
OdpowiedzUsuńistnieje dobro ,wiec istmnieje zlo !!! moj umysl potrafi zrozumiec tylko istnienie dobra ,nie potrafie zrozumiec ludzi ,ktorzy kieruja sie zlem i zlo jest kluczem dzialania w kierunku drugiegi czlowieka ,moge sie zastanawiac bez konca ,to i tak nie jestem w stanie pojac dlaczego sa ludzie ,ktorzy potrafia sie cieszyc ze krzywdy drugiego czlowieka ; czyna magia ..... mialam stycznosc z czlowiekiem ,ktory sie tym "interesowal" ,nie wiem czy uzywal tego wobec mnie , gdy od niego odeszlam ..... wiem jedno wczesniej czy pozniej dobro zawsze zwycieza zlo !!!!
pozdrawiam :)
Na magii i tarocie zupełnie się nie znam, do braterstwa krwi podchodzę bardzo zdroworozsądkowo: bałabym się czymś zarazić;) a poważnie to w braterstwo krwi również nie wierzę. Co innego noszenie w sobie przeszczepionego narządu, może tu prędzej bym się dopatrzyła "braterstwa". Chyba mnie po prostu okultyzm i magia nie rusza. Nie bawię się w to ani dziś, ani nigdy wcześniej nie bawiłam. Za to sny prorocze miewam. I to wystarczająco stresujące, więcej sobie nie dokładam, bo nie zamierzam zwariować:) Pozdrowienia serdeczne:) red red wine
OdpowiedzUsuńWitaj Lapaz :)
OdpowiedzUsuńtak, istnieje dobro, a więc i zło. Również nie jestem w stanie pojąć, jak to jest możliwe, że są ludzie, których cieszy nieszczęście innych. Dobro zwycięża i z tym się całą sobą z Tobą zgadzam :) Pozdrawiam!
Witaj Winko :)
OdpowiedzUsuńWiesz ja miałam takiego znajomego, który uważał, że jeśli facet z kobietą zawrze braterstwo krwi to już nie będzie mógł jej do łóżka zaciągnąć, bo to trochę tak, jakby z siostrą.
Zresztą mi jakoś takie coś do głowy nie przyłaziło. Luźne myśli, bo jestem ciekawa opinii innych.
Wiesz, to nawet lepiej, że Cię nie rusza. A co do snów proroczych, sama z doświadczenia wiem, że bywają bardzo męczące czasem. Pozdrawiam!