Dzisiaj trochę moich bazgrołów, napisanych w czasie ostatniej wycieczki.
"dwa skrzydła"dwa skrzydła wystarczą
aby zbudować wspólny most
jego jest jedno
i jedno jest moje
mogą nas unieść za horyzont
tam gdzie cienie wiatrów rysują się o świcie
tam gdzie słońce spać się kładzie i gdzie budzi się każdego ranka
tam gdzie wiatr kąpie się w rosie
tam gdzie szczęście mieszka
"erotyk z motylem"
jej palce jak wiatr
wciskający się między łany zboża
wprawiający w drżenie niebieskie nitki
jej usta
delikatne niczym makowe płatki
zostawiają niewidzialne ślady
na krawędzi jedwabiu budzi się kropla
pragnienie tchnące gorącem
cetrum świata
między jej udami
jaśnieje dla niego niczym słońce
zatonął w morzu zieleni
pod czarną firanką motylich skrzydeł
Bardzo ładne, czekoladko!!!!!!!!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;)
figa
Cześć CzG :)
OdpowiedzUsuńMasz rację, dwa skrzydła wystarczą :)
Wobec tego pozdrawiam fruwająco ;)
Dziękuję Figuniu :)
OdpowiedzUsuńPewnie, że wystarczą Rubcio :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, jak na razie przyziemnie ;)
A propos skrzydeł: przy przycinaniu żywopłotu o mało co nie zniszczyliśmy gniazda kosom. Piszę w liczbie mnogiej, bo chyba obydwoje karmili pisklęta. On czarny z pomarańczowym dziobem, ona brązowawa (może nawet... czekoladowa) z dziobem ciemnym. Mieliśmy żywy obraz przez krótki czas. Synowi nawet udało się zfilmować jedno karmienie
OdpowiedzUsuńJak dobrze, że nic się nie stało. Szkoda by było.
OdpowiedzUsuńU mnie na balkon tylko gołębie się pchają, które srają wszędzie i już w mojej klatce ludzie mają ich serdecznie dość. Srają na kwiaty, na parapety, usiłują robić "gniazda" (trzy patyki na krzyż...) na balkonach. Jeden balkon tak ludziom zasrały, bo długi czas nikt tam nie mieszkał, że przez tydzień odszorować nie mogli. Takie kosy czy inne ptaszki to zupełnie coś innego, no chyba że komuś wyżerają czereśnie czy coś, bo wtedy człowiek też zadowolony nie jest ;)
Niestety młode już opuściły gniazdo - rosły jak na drożdżach. Teraz rodzice odstraszają srokę, która wyraźnie ma jakieś wrogie zamiary, jak to sroka. Muszą też strzec się moich ulubieńców - kotów. Mój rudzielec na widok ptaka na antenie robi: sa sa sa.
OdpowiedzUsuńSroka jak to sroka, po niej można się różnych rzeczy spodziewać.
OdpowiedzUsuńA koty to widzą w ptaszku... mięsko na talerzu ;)
Kos, niestety lubi owoce, ale zjada też robale. A poza tym tak ładnie śpiewa, że można mu darować te owoce.
OdpowiedzUsuńGołębie rzeczywiście są uciążliwe. Jak pisał Sztaudynger: "Gołębiami brukowany Kraków... gówno ma z tych ptaków"
Oj tak, ładnie śpiewa :)
OdpowiedzUsuńAle u mnie to tylko srające gołębie i wydzierające się kawki.
Sztaudynger miał rację. Zresztą jak zwykle ;)
Hej, Lena z tym gołębim gniazdem masz rację cztery patyki na krzyż, miałam takie na balkonie, niedowiary, śmiać mi się chciało. Potem były fajne pisklaki, gołe i wesołe, no a gorzej było potem, balkonu też nie mogłam doszorować :))
OdpowiedzUsuńA co do wierszy, jak zwykle trafione i słodkie :)
Miłego wieczorka.
Cześć Violuś :)
OdpowiedzUsuńgołębie taką prowizorkę urządzają, no i niestety brudzą okropnie, ciężko to doszorować.
Dziękuję za komplement :)
Dla Ciebie miłego wieczoru również :)))