17 czerwca 2010

z ostatniej wycieczki

Dzisiaj trochę moich bazgrołów, napisanych w czasie ostatniej wycieczki.


"dwa skrzydła"

dwa skrzydła wystarczą
aby zbudować wspólny most
jego jest jedno
i jedno jest moje
mogą nas unieść za horyzont
tam gdzie cienie wiatrów rysują się o świcie
tam gdzie słońce spać się kładzie i gdzie budzi się każdego ranka
tam gdzie wiatr kąpie się w rosie
tam gdzie szczęście mieszka



"erotyk z motylem"

jej palce jak wiatr
wciskający się między łany zboża
wprawiający w drżenie niebieskie nitki

jej usta
delikatne niczym makowe płatki
zostawiają niewidzialne ślady

na krawędzi jedwabiu budzi się kropla
pragnienie tchnące gorącem

cetrum świata
między jej udami
jaśnieje dla niego niczym słońce

zatonął w morzu zieleni
pod czarną firanką motylich skrzydeł



12 komentarzy:

  1. Bardzo ładne, czekoladko!!!!!!!!
    Pozdrawiam ;)
    figa

    OdpowiedzUsuń
  2. Cześć CzG :)
    Masz rację, dwa skrzydła wystarczą :)
    Wobec tego pozdrawiam fruwająco ;)

    OdpowiedzUsuń
  3. Pewnie, że wystarczą Rubcio :)
    Pozdrawiam, jak na razie przyziemnie ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. A propos skrzydeł: przy przycinaniu żywopłotu o mało co nie zniszczyliśmy gniazda kosom. Piszę w liczbie mnogiej, bo chyba obydwoje karmili pisklęta. On czarny z pomarańczowym dziobem, ona brązowawa (może nawet... czekoladowa) z dziobem ciemnym. Mieliśmy żywy obraz przez krótki czas. Synowi nawet udało się zfilmować jedno karmienie

    OdpowiedzUsuń
  5. Jak dobrze, że nic się nie stało. Szkoda by było.

    U mnie na balkon tylko gołębie się pchają, które srają wszędzie i już w mojej klatce ludzie mają ich serdecznie dość. Srają na kwiaty, na parapety, usiłują robić "gniazda" (trzy patyki na krzyż...) na balkonach. Jeden balkon tak ludziom zasrały, bo długi czas nikt tam nie mieszkał, że przez tydzień odszorować nie mogli. Takie kosy czy inne ptaszki to zupełnie coś innego, no chyba że komuś wyżerają czereśnie czy coś, bo wtedy człowiek też zadowolony nie jest ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. Niestety młode już opuściły gniazdo - rosły jak na drożdżach. Teraz rodzice odstraszają srokę, która wyraźnie ma jakieś wrogie zamiary, jak to sroka. Muszą też strzec się moich ulubieńców - kotów. Mój rudzielec na widok ptaka na antenie robi: sa sa sa.

    OdpowiedzUsuń
  7. Sroka jak to sroka, po niej można się różnych rzeczy spodziewać.
    A koty to widzą w ptaszku... mięsko na talerzu ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Kos, niestety lubi owoce, ale zjada też robale. A poza tym tak ładnie śpiewa, że można mu darować te owoce.
    Gołębie rzeczywiście są uciążliwe. Jak pisał Sztaudynger: "Gołębiami brukowany Kraków... gówno ma z tych ptaków"

    OdpowiedzUsuń
  9. Oj tak, ładnie śpiewa :)
    Ale u mnie to tylko srające gołębie i wydzierające się kawki.
    Sztaudynger miał rację. Zresztą jak zwykle ;)

    OdpowiedzUsuń
  10. Hej, Lena z tym gołębim gniazdem masz rację cztery patyki na krzyż, miałam takie na balkonie, niedowiary, śmiać mi się chciało. Potem były fajne pisklaki, gołe i wesołe, no a gorzej było potem, balkonu też nie mogłam doszorować :))
    A co do wierszy, jak zwykle trafione i słodkie :)
    Miłego wieczorka.

    OdpowiedzUsuń
  11. Cześć Violuś :)

    gołębie taką prowizorkę urządzają, no i niestety brudzą okropnie, ciężko to doszorować.

    Dziękuję za komplement :)
    Dla Ciebie miłego wieczoru również :)))

    OdpowiedzUsuń